-Nie płacz. - szepnął, przyciągając mnie do siebie. Znów wszystko wybuchło, jak wulkan, jak wstrząśnięta butelka z coca-colą. Wiem, świetne porównanie. Ale właśnie ono doskonale odzwierciedla moje samopoczucie i emocje, które cały czas we mnie buzowały.
Mówiłam, że brakuje mi osoby, która wysłuchałaby moich wszystkich żali, które tkwiły mi na sercu? To już nieaktualne, znalazłam ją. A może raczej go. Przy nim nie wstydziłam się swoich łez, które co chwila ciekły po moim policzku.
Nie przeszkadzał mi nawet ten panujący chłód. Wręcz przeciwnie. Działał kojąco.
-Chyba musimy pogadać. - Alex przerwał w końcu tę ciszę, łapiąc mnie za nadgarstek. Nie weszliśmy do mojego mieszkania, lecz wróciliśmy do samochodu siatkarza. Pod jego blokiem byliśmy już kilkanaście minut później. Rzucił mi T-shirt i spodenki, bo uznał, że nie może patrzeć na moją zakrwawioną sukienkę. Zniecierpliwiona wróciłam do salonu, gdzie atakujący już dawno siedział. W dłoniach obracał granatowe pudełeczko. A jednak mi się nic nie wydawało...
-Co to jest? - usiadłam na fotelu, na przeciwko przyjaciela.
-Sama zobacz. - odrzucił mi przedmiot.
-To od Bartka, tak? - zapytałam po cichu.
-Od Bartka... - potwierdził wzdychając głęboko. Bałam się otworzyć ciemne etui. W głowie kłębiło mi się tysiące myśli i podejrzeń, a toksyczny związek bez przyszłości znów powrócił w moich wspomnieniach. Zbierając się na odwagę, zdjęłam wieczko.
-Oddaj to mu. - syknęłam po chwili, od razu pozbywając się prezentu.
-On Cię naprawdę kocha... - dodał Alek, stawiając na stoliku przede mną błyszczący pierścionek.
-Kochał. Teraz przecież już nic dla niego nie znaczę... Tak jak on nie znaczy nic dla mnie.
-A może musicie razem porozmawiać?
-Nic nie musimy...
-W sumie zerwaliście przez internet... - wzruszył ramionami.
-I bardzo dobrze, że tak się stało, nie mogłabym powiedzieć mu tego wprost. - zmieniłam pozycję siedzenia.
-Bo? - drążył temat, także rozsiadając się wygodnie.
-Bo... - zacięłam się. - ...Tak? - sama nie wierzyłam, że to powiedziałam. To najbardziej prymitywna wymówka wszechczasów.
-Bo tak? - roześmiał się. - Julka, ile Ty masz lat? Pięć?!
-Dlaczego tak bardzo zależy Ci na tym żeby wszystko ze mnie wyciągnąć?!
-Chcę wiedzieć na czym stoję. - rzucił, nie okazując jakichkolwiek emocji.
-Jak mam Ci powiedzieć, skoro sama tego nie wiem? - powiedziałam ściszając głos, a oczy ponownie naszły łzami.
-Odkąd się znamy cały czas bawimy się w kotka i myszkę, niczym para nastolatków. Nigdy nie potrafimy powiedzieć sobie wprost tego co czujemy... Nigdy. Nie mogę już tak dłużej.
-Pozwól, że ja zacznę. - odkaszlnęłam, wycierając twarz rękawem koszulki. - Przyznaję, byłam z Bartkiem tylko dla tego, żeby wzbudzić w Tobie zazdrość. Ta cała akcja ze Zbyszkiem, nasze rozstanie, nic nie miało tak wyglądać. Załamałam się kiedy odszedłeś, tak cholernie mi Ciebie brakowało. Potem okazało się, że Ty na nowo ułożyłeś sobie życie, a ja ciągle żyłam w nadziei, że znów będziemy razem. Bartek sprowadził mnie na ziemię, dał mi to przyjacielskie ciepło, którego od dawna było mi trzeba, a ja pod wpływem chwili zadłużyłam się w nim. Pod wpływem chwili i na chwilę. Już nigdy nie poczułam takiego uczucia, jakim dażyłam Ciebie... Wiesz? - zakończyłam swój monolog unosząc wzrok i spoglądając na przyjaciela. Właśnie... Czy po takim wyznaniu on jeszcze jest moim przyjacielem?
Atanasijević odpowiedział mi ciszą, o ile takową w ogóle można odpowiedzieć. W pomieszczeniu słychać było jedynie nasze przyspieszone oddechy. Wpatrywałam się w niego jak w obrazek, oczekując jakiegokolwiek słowa.
-Wiem. - odparł w końcu. - Doskonale... - dodał. - I nie wiem co mam odpowiedzieć...
-To, co chciałeś od dawna. - głośno przełknęłam ślinę.
-Mógłbym powiedzieć, że Cię kocham. Mógłbym też, że nie mogę bez Ciebie żyć, a każda chwila spędzona w Serbii była najgorszą w moim życiu. Próbowałem załatać tę dziurę w sercu wieloma dziewczynami, ale żadna nie była w stanie mi Ciebie zastąpić, ciągle o Tobie myślałem, wahałem się, czy nie napisać, zadzwonić... To wszystko... Ale co z tego, jeśli nie chcesz zacząć wszystkiego od nowa... - lekko poruszył ramieniem. Nie chcę...? Serio...?
-A Ty chcesz? - zapytałam po cichu, jakbym bała się jego odzewu.
-Jak niczego innego na tym świecie. - ożywił się nieco. Uśmiechnęłam się podświadomie, a moje serce jakby powiększyło swą objętość. W końcu jedna osoba więcej do kochania, prawda?
-Przepraszam Cię za wszystko. - wstałam, zmierzając w kierunku siatkarza. Ponownie usiadłam obok niego, wtulając się w jego ramiona. - Tak bardzo żałuję tych kilku miesięcy, które straciliśmy, zupełnie bez sensu...
-Po prostu zapomnijmy. - szepnął, całując mnie we włosy. Znów poczułam się tak cudownie, jak sprzed roku. Znów te przyjemne motylki w brzuchu i uśmiech, który sam wkradał mi się na twarz.
-Poczekaj chwilę... - uwolniłam się z objęć Alka i pobiegłam do swojej kopertówki, z której wyjęłam łańcuszek, który od niego dostałam. Zadowolona wróciłam do salonu i zaprezentowałam go atakującemu.
-Cały czas masz go przy sobie? - spytał zdumiony, a ja skinęłam głową przytakując. Od razu odebrał ode mnie błyskotkę i zabrał się za zapinanie jej na mojej szyi. Złożył delikatny pocałunek na moim karku i szczelnie opatulił mnie ramionami, wtulając się w moje plecy. Czułam się tak bezpiecznie i komfortowo, że za żadne skarby nie zamieniłabym tej chwili na jakąkolwiek inną. Wspaniale kochać i być kochaną.
-Nie mogę się Tobą nacieszyć. - uznał Alexandar i niespodziewanie biorąc mnie na ręce przeniósł do sypialni.
-Tak od razu? - roześmiałam się, rozpływając się nad kolejnymi składanymi pocałunkami na moim ciele.
-W tej koszulce jesteś taka pociągająca. - mruknął, chwytając za jej skrawki.
-I dlatego chcesz się jej pozbyć? - uniosłam brew, broniąc się.
-Jak najszybciej. - wpił mi się w usta, walcząc z moim odzieniem.
Dzień minął nam pod znakiem błogiego lenistwa i nadrabianem straconego czasu. Pierścionek znalazł swoje miejsce w śmietniku, gdyż Bartek już dawno wrócił do Rosji. Przechadzając się po mieszkaniu, ubrana jedynie w za długi podkoszulek siatkarza, poczułam zapach smażonego ciasta. Jak się domyśliłam, były to naleśniki. Ale nie byle jakie, bo z czekoladą.
-Naleśniczki z czekoladą i specjalnym składnikiem. - postawił przede mną talerz z idealnie wypieczonym plackiem.
-Specjalnym? - powąchałam obiado-kolację.
-Z miłością. - charakterystycznie poruszał brwiami.
-Już zapomniałam jaki Ty jesteś uwodzicielski. - wzięłam kęs do ust. Smakowało wybornie.
-A mogę o coś zapytać? - usiadł na przeciwko mnie, także zajadając się przysmakiem.
-Jasne. - odparłam, z buzią pełną jedzenia.
-O co chodziło Szczepanowi?
Przestałam przeżuwać to, co aktualnie miałam w ustach. Wszystko wróciło, ozdabiając każdą rzecz w czarno-białe barwy. Od tamtego zdarzenia nie opowiadałam nikomu o tym co się stało i było mi z tym nadwyraz dobrze, ale nie mogę mieć tajemnic przed osobą, którą kocham. Wyjawiłam mu całą historię, z wiernymi szczegółami, a on w skupieniu mnie wysłuchał. Na samą myśl skręcało mnie w żołądku i robiło mi się nie dobrze. Widziałam, że Alkiem targała złość, chciał jak najszybciej rozprawić się z nim i porachować mu wszystkie kości.
-Czemu on nie siedzi w pierdlu?! - syknął. Wzruszyłam ramionami. - Skurwysyn...
-Alek, proszę, nic nie załatwiaj na własną rękę, było minęło, już nic nie wskóramy...
-Zabiję gnoja. - wypowiedział to zdanie poprzez zaciśnięte zęby i nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Powstrzymywałam go jak tylko mogłam.
_______________________________________________________________________
Misiaczki moje drogie, do końca bliżej niż dalej i to o wieeele, wiele. Niestety. :c Ale przecież są też inne blogi, prawda? ;-)
Jutro wyjeżdżam na weekend nad morze, także dodawanie rozdziałów wstrzymuję. Przepraszam. :c
Także, miłego! ;-*
Pozdrawiam, Sissi. ♥