czwartek, 23 maja 2013

ROZDZIAŁ 55

Myślałam, że jestem na tyle pijana, że to wszystko to zwykłe przewidzenie. A jednak. Kiedy usłyszałam jego głos natychmiast wytrzeźwiałam, a ręka Alka, którą teraz niewiedząc czemu trzymałam, jeszcze bardziej zacisnęła moją w swoich objęciach. 

-Cześć... - przywitał się, mijając nas szybko, a po nim pozostała tylko woń mocnych perfum. Podszedł do państwa młodych i przekazał drobny podarunek wraz z życzeniami. Nie skorzystał z zaproszenia do stołu i skromnego poczęstunku, a ze mną nie zamienił nawet słowa. Z powrotem nas mijając zatrzymał się na chwilę. Przystanął i odwrócił się na pięcie. Zerknął na nasze splecione niechcąco ręce, po czym szyderczo uniósł jeden kącik ust.
-Tobie się bardziej przyda. - rzucił w stronę Alexa granatowe pudełeczko, a ten bez trudu je złapał, od razu chowając do kieszeni. - A tak w ogóle, to dobrze Wam w łóżku? - zapytał, parskając śmiechem. Czułam jak uścisk siatkarza maleje się. Nawet nie wiem kiedy całkowicie się z niego wyrwał i rzucił się na przyjmującego, obijając zaciśniętą pięścią o jego twarz. Z jego nosa trysnęła krew, a ja stałam w miejscu, przerażona. Na sali wywołało się poruszenie, lecz nikt nie zareagował, nikt nie był tak odważny. Zareagował tylko Zbyszek, lecz już za późno, Kurek także oddał cios, a Atanasijević upadł na podłogę. Wokół rozlało się pełno krwi, a w moich oczach pojawiły się łzy.
-Nienawidzę Was! - wrzasnęłam i wybiegłam na zewnątrz. Zdezorientowana usiadłam na marmurowych schodach, chowając twarz w kolana. Nie obchodziło mnie to, że jest zimno.
-Julka, co się tutaj dzieje. - syknęła Basia, z impetem siadając obok mnie. Narzuciła na mnie kurtkę. - Ja wiedziałam, że to wesele będzie jednym z najdziwniejszych w dziejach wesel. Wiedziałam, mimo tego i tak się na nie pisałam. Ale do cholery jasnej! Ty już na początku walasz się pod stołem pijana, potem zarywasz do Atanasijevića, a podobno nic Cię z nim nie łączy! Nagle w środku przyjęcia jakby nigdy nic wpada Bartek, którego nie powinno tutaj być, obdarowuje nas jednym z najdroższych win na świecie, a potem leje się z Alkiem na środku sali! Nie wyrobię... - wyrzucała z siebie słowa z prędkością światła, z czego większość w ogóle do mnie nie docierała.
-Mam się czuć winna za to wszystko? - zmarszczyłam brwi. - Myślisz, że to ja go tutaj ściągnęłam?
-Nie wiem. Nic nie wiem i chyba nie chcę wiedzieć.
-Co z nimi? - zapytałam po chwili ciszy, bo chyba tak kazało mi sumienie. Słyszałam tylko i wyłącznie przyspieszony oddech przyjaciółki.
-Zadzwoniliśmy po pogotowie, Kuraś ma chyba złamany nos... A Ty do rana spróbuj nie pokazywać mi się na oczy... Bez potrzeby. - dodała, kręcąc głową. Popsułam jej najważniejszy dzień życia? Przecież to nie ja rzuciłam się na kogoś z pięściami i nie złamałam mu nosa.
Po paru chwilach karetka na sygnale zjawiła się pod budynkiem, a dwóch panów w czerwonych wdziankach pognało do środka. Nie miałam ochoty przypatrywać się całym tym działaniom, dlatego wstałam poprawiając sukienkę i skierowałam się przed siebie.
-Julka! - usłyszałam zza swoich pleców. Nie odwróciłam się, doskonale rozpoznałam głos. Kontynuowałam swoją wolną podróż. - Julka... - stanął przede mną zasapany, z białą chusteczką  przy nosie, która coraz bardziej robiła się czerwona.
-Co? - znów powstrzymywałam wybuch płaczu.
-Przepraszam... - szepnął.
-Czy to przepraszam, coś zmieniło? Nie wydaje mi się. - spróbowałam go wyminąć.
-Posłuchaj... - westchnął, chwytając za mój łokieć.
-Nie chcę słuchać. Już mam dość tego wszystkiego. Myślałam, że już wszystko się ułożyło, nic strasznego mnie nie spotka. - po moim policzku popłynęła słona kropla. - Jestem zmęczona przeprosinami, kłótniami i wyjaśnieniami! Już nie wiem kogo mam słuchać, dlatego nie chcę znowu zaśmiecać sobie głowy! - zatrzymałam się na chwilę, aby dobrać słowa i otrzeć swoje mokre policzki. Ale nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Czułam się taka bezsilna, brakowało mi otuchy, dlatego mimowolnie rzuciłam się w jego ramiona. Przytulił mnie jedną ręką, drugą ciągle tamował krew, cieknącą z nosa.
-Jedźmy do domu. Nie jesteśmy tutaj mile widziani. - zaproponował. Bez wahania się zgodziłam, już nie widziała mi się dalsza zabawa na tym weselu, tym bardziej, jeśli sama Baśka nie chce mnie widzieć. Szybko znaleźliśmy się w czarnym Mustangu i zmierzaliśmy w kierunku mieszkania siatkarza, gdyż u mnie był Paweł.
Po niecałej godzinie dotarliśmy na miejsce. Weszliśmy do mieszkania, w którym praktycznie nic się nie zmieniło. Od razu chwyciłam po apteczkę i pomogłam Alkowi opatrzyć jego nos.
-Co dostałeś od Bartka? - zapytałam, podając mu chusteczkę.
-Pięść w nos. - urwał, odchylając głowę do tyłu.
-Nie o to mi chodzi... - zdziwiłam się, myjąc swoje ręce.
-A o co? -
-O to czarne pudełeczko...
-Nie mam żadnego pudełeczka. - uniósł brew, a ja już zwątpiłam w swój wzrok.
Po tym jak wspólnymi siłami zatamowaliśmy cieknącą krew, Serb zaoferował mi przebranie i nocleg. Zgodziłam się, nie miałam po co wracać do siebie, a tym bardziej nie chciałam. Zator zaraz obsypywałby mnie pytaniami na temat wesela, wczesnego powrotu i zakrwawionej sukienki... Nie miałam siły na to wszystko odpowiadać.
-Zrobiłem Ci herbatę i zmieniłem pościel, pokój właśnie się wietrzy, chcesz może coś zjeść? - toczył swój monolog, gdy tylko wyszłam z łazienki.
-Nie trzeba było. - uśmiechnęłam się lekko, rozczulając się nad zachowaniem przyjaciela.
-Drobiazg. - mrugnął okiem, podsuwając na brzeg blatu kubek z parującą herbatą. Usiadłam przy stole, przeglądając najnowszą gazetkę promującą supermartket i co chwila popijałam gorący napój. Alex usiadł na przeciwko mnie.
-Ale się porobiło, co? - pokręcił głową. - Mam nadzieję, że nikt nie wezwał policji...
-Nie chcę dyskutować na ten temat... To wszystko wina Bartka...
-To nie ja jestem od osądzania, ale po części go rozumiem. - stwierdził.
-Nie miał prawa się tak zachować... Nie usprawiedliwiajmy go.
-Nikogo przecież nie usprawiedliwiam! Mówię tylko, że zrobiłbym tak samo.
-Zapytałbyś, jaki kto jest w łóżku? - parsknęłam.
-Zdenerwowałbym się, jeśli zobaczyłbym swoją dziewczynę w objęciach kogoś innego.
-Nie jestem jego dziewczyną! - warknęłam.
-Ale byłaś... I to już jest powód.
-Zaczynamy się kłócić. - ucięłam.
-Przepraszam. - spuścił wzrok, wbijając go w gazetkę, którą sama oglądałam.
-Wiesz co, położę się. - oznajmiłam.
-Jasne. - odprowadził mnie wzrokiem do swojej sypialni. Zamknęłam się w niej i z pełnym impetem rzuciłam się na miękkie łóżko. Wbiłam twarz w materac i analizowałam każde zdarzenie z dnia dzisiejszego.
-Może chcesz dodatkowy koc? - usłyszałam. Nerwowo obejrzałam się w tył i zobaczyłam jego twarz, która jako jedyna wystawała zza drzwi.
-Nie, dzięki. - posłałam delikatny uśmiech.
-Zamknij potem okno, przeziębisz się... - wskazał w stronę parapetu, a ja przytaknęłam kiwając głową. - Dobranoc. - szepnął.
-Dobranoc. - odpowiedziałam, po czym schowałam się pod kołdrą. Znów mój mózg zajęły rozmyślania i relfeksje.
-Wiesz co, jednak ja zamknę to okno. - wparował do pokoju.
-Traktujesz mnie jak dziecko. - powiedziałam rozbawiona. Nie odpowiedział, jedynie trzasnął plastikową obudową i tak szybko jak się tutaj pojawił, tak szybko zniknął. W tym aspekcie mogę go pochwalić, bo przy nim chociaż na chwilę mogę zapomnieć. O wszystkim. Nawet o niezamkniętym szczelnie oknie.

* * *

-I want you to staaaaaaaaaaaaaaaaaaay! - rozległo się w całym mieszkaniu, choć chyba nie tylko. Zerwałam się na równe nogi, w popłochu szukając źródła pochodzenia tego przeraźliwego dźwięku.
-Uuuuuu, the reason I hold... on? - zaciął się, widząc mnie w przejściu między kuchnią, a salonem. - Tak sobię nucę... 
-Co mówisz, bo ogłuchłam od tego wycia! - wydarłam się.
-Wsparcie przede wszystkim. - mruknął pod nosem. - Tosty z dżemem wiśniowym! - także krzyknął.
-O, jak miło! - przekrzykiwaliśmy się nawzajem, aż w końcu nasze usta nepełniły się słodką i chrupiącą grzanką. Po porannej pogawędce, przy której obgadaliśmy wszystko i każdego, postanowiłam odrobinę się odświeżyć, a potem czym prędzej trafić do domu.
-Będziesz śmigać w tej krwawej kiecce? - skrzywił się. - Może podrzucę Ci jakiś T-Shirt...
-Zapnę zamek i nic nie widać. - zademonstrowałam, zasuwając ramoneskę. 
-To chociaż Cię podwiozę... 
-Jak tak nalegasz. - przewróciłam ślepiami i wyszłam z mieszkania. Alek zamknął je i oboje pognaliśmy do samochodu. Był okropny ziąb, nie wyobrażam sobie, że musiałabym teraz stać na przystanku w oczekiwaniu na autobus. Dzięki Bogu, że mam Alexa w pełni dysponowanym autem! 
Po kilkunastu minutach dotarliśmy pod mój blok. Serdecznie podziękowałam siatkarzowi za wszystko i wysiadłam z samochodu, biegnąc w stronę klatki schodowej, jednocześnie grzebiąc w kopertówce w poszukiwaniu kluczy. Nagle odbiłam się od czegoś, a lepiej byłoby powiedzieć kogoś.
-Przepraszam. - fuknęłam tylko i już chciałam wyminąć tę osobę.
-Hej, nie poznajesz mnie? - pociągnął mnie za łokieć, a ja pod wpływem emocji wyrwałam się z jego uścisku. W głowie szukałam odpowiedniego imienia do nazwania tego mężczyzny. - Dawno się nie widzieliśmy... - charakterystycznie poruszał brwiami. I wtedy dostałam wewnętrznego kopa. Szczepan.
-Jak mnie znalazłeś? - zapytałam, próbując zachować spokój. 
-Muszę szczerze powiedzieć, że nie było to trudne. - zaśmiał się szyderczo. - Warto mieć znajomości.
-Miałeś siedzieć. - urwałam.
-W co Ty wierzysz... - zaczesał kosmyk moich włosów za ucho, a ja strzepnęłam jego dłoń. 
-Nie dotykaj mnie. - syknęłam, odsuwając się. - Idź stąd, nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego. 
-Nie denerwuj się, lala. Nic Ci nie zrobię. - jeszcze raz wysunął po mnie dłoń, a ja kolejny raz się oparłam. 
-Spierdalaj koleś, nie słyszałeś?! - odezwał się Atanasijević. 
-O, a ten, to Twój alvaro? - prychnął Szczepan. 
-Po prostu Alex. - założył ręce na torsie. 
-Uuu, powiało grozą. - zaśmiał się. Alex znów nie wytrzymał, przyłożył mu centralnie w środek twarzy, a Szczepan jak długi wyłożył się na lodowatej ziemi, zostawiając na niej krwawe ślady. - Jesteście nienormalni. - powiedział i z wielkim trudem wstając, wrócił do swojego auta. 
-Ile jeszcze razy będę musiał przyłożyć komuś w Twojej obronie? - westchnął atakujący, rozmasowując obolałe kostki u ręki. 

______________________________________________________________________

Coś krwawy ten epizod... Cóż. :-) 
Już jutro mecz naszej reprezentacji. Nie mogę usiedzieć na miejscu, a co dopiero będzie jutro! : o 

Pozdrawiam, Sissi. ♥


15 komentarzy:

  1. bardzo fajny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. jeju w końcu się doczekałam :) Zastanawia mnie to czy Julka będzie z Aleksem a powiem że chciałabym:) Fajny rozdział czekam na wiecej! :)
    Pozdrawiam, Edith ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super!Bartek nie powinien się tak zachować, a Baśka nie powinna obwiniać za wszystko Julę.Mam nadzieję, że dziewczyny się pogodzą i ten Szczepan niech on się wreszcie odczepi.!Zapraszam
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Achh no troszke krwawy rozdzial ale za to jaki. Zacny jak nigdy. Moim zdaniem Bartek przegial, ale tez to nie powod do obwiniania za wszystko Julki. Szczepan mendoza dal by ludziom spokoj a nie pojawial sie w najmniej oczekiwanych chwilach. Debil-.-' Tylko niech Julcia i pani Bartman sie pogodza. Juz chce kolejny. ale wiem ze i tak musze poczekac na nastepny.

    Zapraszam
    lovevolleyballintheleadrolewithyou.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojacież pierdziele jaki zajebisty rozdział. Ale ten Bartek powoli zaczyna mnie irytować. Dobrze ,że Alek mu zapalił gonga i temu pędzlowi Szczepanowi też. Jesteem z niego dumna. Baśka zachowała się nie fair ,bo to przecież nie wina Julki ,że panowie się pobili. Mam nadzieję ,żę w następnym rozdziale Julka już będzie z Aleksem tak oo kisski kisski loffki loffki Czekam na więcej. Zapraszam do siebie pieprznieta.blogspot.com
    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny :o Alex w takim 'niegrzecznym' wydaniu, no no no :D Lubię to! ]
    O co temu Bartkowi chodziło? ;/ nie ogarniam, jakoś go chyba znielubiłam.
    A i mam nadzieję, że między Basią a Julką nie dojdzie to większych sprzeczek.
    Pozdrawiam ciepło :*

    OdpowiedzUsuń
  7. http://szukalas.blogspot.com
    Zapraszam.:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Aleks obrońca! podoba mi się ta jego wersja ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bartek ewidentnie przesadził. Ja rozumiem, że boli go cała ta sytuacja ale bez przesadzy. Basia też nie powinna za wszystko obwiniać Julki:/ Aleks obrońca i podoba mi się ta jego wersja;)

    pozdrawiam
    http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. A jednak Kurek;/ Ja zawsze trafiam!-_-
    Ech, no to sobie przywalili po razie xd
    Sorry no, rozumiem Bartka, ale to go nie usprawiedliwia ;<
    Aleks jest jakby bliższy Julce, także czekam na wielki come back ^^
    Bo będzie taki?;> Będzie! :D
    Szczepan, mam nadzieję, że nie namąci za wiele...?
    Ściskam;*

    OdpowiedzUsuń
  11. No krwawy rozdział, krwawy! ;o Ale po co się Kurek niepotrzebnie odzywał no ;/ Ale ja coś czuję, że Szczepan powróci :O Mam nadzieje, że nie namąci za bardzo ;/ Ogólnie, rozdział genialny! :D
    A tak przy okazji, zapraszam do siebie. Dopiero zaczęłam, prolog już jest :D
    Pozdrawiam :D
    http://heroes-in-the-sky.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Aluś uwielbiam Cię jeszcze bardziej! No po prostu idealna okazja, aby małymi kroczkami do siebie wrócili. Kurek zachował się jak kompletny dupek, nie spodziewałabym się tego po nim... Trochę krwi się polało, Baśka jest wkurzona na Julkę i jeszcze do tego przypałętał się ten powalony Szczepan... Ta dziewczyna to ma jednak trudne życie! Dobrze, że ma przy sobie obrońcę w osobie Aleksa :)

    OdpowiedzUsuń