wtorek, 27 listopada 2012

ROZDZIAŁ 10

-Czemu nic mi nie powiedzie... - nie dokończyłam, gdy weszłam do szatni Skrzaków. - A ich co, zmiotło z powierzchni ziemi? - rozejrzałam się wokół. Zdziwiona zamknęłam za sobą drzwi i poszłam do pani Władzi.
-Dzień dobry. - przywitałam się z uśmiechem na ustach.
-Dzień dobry Juleczko... - kobieta oparła się na mopie.
-Wie pani może gdzie poszli siatkarze ze Skry? - zapytałam.
-Na siłownię. - wskazała mi kierunek, w którym mam podążać.
-A na siłownię... - powtórzyłam mrużąc oczy. - To dziękuję bardzo. - wyszczerzyłam się i pobiegłam w kierunku siłowni.
-Co Wy robicie na siłce?! - wtargnęłam do pomieszczenia od razu rzucając torbę w kierunku krzesełek.
-Ćwiczymy? - Paweł odpowiedział pytaniem na pytanie. Nienawidzę tego!
-Czemu nie jesteście na boisku?! Przez Was wyszłam na kretynkę! - wrzeszczałam bardzo żywiołowo gestykulując.
-Okazało się, że to jednak Resovia ma przed nami... zwykłe zamieszanie... - Kłosu wzruszył ramionami.
-To, że Sovia ma przed Wami zdążyłam zauważyć. - westchnęłam z impetem siadając na krześle.
-To co, autograf Zbysia-Misia już masz? - zaśmiał się Winiarski.
-Nie, pójdę po niego potem. - wystawiłam w jego kierunku język. - Ale muszę Wam powiedzieć, że w pasiastej koszulce mu do twarzy... - teatralnie odetchnęłam.
-A z Igłą się zapoznałaś? - zapytał.
-Zamieniłam dwa zdania... - poruszyłam ramieniem. - Po jego minie, gdy powiedziałam mu, że jestem fotografem, mogłam wywnioskować, że mnie tam nie chciał. - parsknęłam.
-Nikt nie lubi być fotografowany na treningu... - udzielił się Mariusz.
-Ale Wy uwielbiacie, ja to wiem. - zaśmiałam się. - A tak poza tym to muszę być przygotowana w każdym momencie, nigdy nie wiem kiedy znowu wpadnę na jakiegoś siatkarza. - rozmarzyłam się.
-Kim był ten szczęściarz? - Karol wywrócił oczami.
-Lotman... - wyszczerzyłam się na samą myśl o całym tym zdarzeniu.
-Lotman... proszę, proszę. - odrzekł Pliński.
Siatkarze ćwiczyli niecałe 3 godziny, a ja tylko się przypatrywałam. Wyobrażałam sobie moje podejście do każdego z Resoviaków i poproszenie o podpis. Musiałam przemyśleć wszystkie ewentualne problemy jakie mogą wystąpić, lecz nie dopuszczałam takiej możliwości. Podchodzę, uśmiecham się, proszę o autograf, odbieram zeszyt, szczerzę się, wyjmuję aparat, robię zdjęcie, jeszcze bardziej się szczerzę i dziękuję, po czym odchodzę do następnej mej ofiary. Wszystko zaplanowane jest na Tip-Top, więc jeśli coś lub ktoś mi przeszkodzi to ukatrupię gołymi rękami! Chyba, że będzie to jakiś siaktarz z Resovii, to wybaczam wszelkie zawinienia.
-Ty już powinnaś czuwać przed drzwiami na halę, bo Ci uciekną! -poganiał mnie Zatorski.
-Spoko, spoooko. Sytuacja opanowana. - poruszałam brwiami, ale jednak posłuchałam się go i opuściłam Skrzaków, po czym niewinnie podeszłam do wejścia na boisko. Uchyliłam drzwi i pomiędzy nie wsadziłam głowę, rozglądając się w około. Rzeszowscy zawodnicy jeszcze grali, ale gdy Zbyszek mnie zauważył kazał wchodzić. Jeśli kazał, to co mi tam. W trzęsących się rękach trzymałam kolorową "Księgę kibica" i czarny marker. Usiadłam na krzesełkach obok atakującego i wbiłam wzrok w podłogę. Co jak co, ale te linie na boisku to przykleili nierówno!
-To jak, chcesz ten autograf? - zapytał rozbawiony Zbyszek. Szczerząc zęby i przytakując głową podałam mu zeszyt. On odszukał swoje zdjęcie wśród wszystkich innych zawodników i odebrał mi mazak.
-Jak Ci na imię? - zapytał podnosząc głowę znad zeszytu.
-Julson... to znaczy Julka! - krzyknęłam natychmiast się poprawiając, a reszta zawodników spojrzała się na mnie jak na nie umiejącą zachować się małolatę.
-Dla Julsona, Zbiiignieeeew Baaaartmaan... - pisał przeciągając samogłoski. - Dobra, wykonane. - oddał mi własność uśmiechając się. Serdecznie podziękowałam. Miałam jeszcze zrobić sobie z nim zdjęcie, ale nie przemyślałam jednego... kto ma mi je zrobić. Julka-debil. - A mogę przejrzeć? - wskazał na księgę.
-Tak, pewnie. - podałam mu ją. Przewracał kartki starannie przeglądając każdy autograf.
-Niewielu brakuje Ci z naszej drużyny. Zaraz skończą, to weźmiesz resztę. - zauważył puste miejsce obok Ignaczaka. Uśmiechnęłam się. Miałam nadzieję, że skończą jak najszybciej, bo spalę się ze wstydu!
-Dobra, dawaj co Ty tam masz. - powiedział libero podchodząc do mnie i uśmiechając się. Podałam mu zeszyt, a on odnalazł siebie i złożył podpis.
-Teraz ja! - Nowakowski wypchnął Lotmana, który już przymierzał się do zabrania Igle zeszytu. - O, jestem już. - skrzywił się.
-To jeszcze wtedy, gdy był okres reprezentacyjny. - uśmiechnęłam się.
-To oddawaj. - Paul wyrwał mu księgę z rąk.
Dla tej co nie uważa jak chodzi. ;-)
Gdy zobaczyłam, że Lotman napisał to na środku zeszytu, myślałam, że padnę na osiem zawałów. Wypieki na policzkach prawie płonęły na mojej twarzy. 
-To kto tam Ci jeszcze został? - wtrącił Zbyszek.
-Olieg Achrem. - przewróciłam na kartkę ze zdjęciem tego siatkarza. 
-Co jest? - natychmiast się pojawił.
-Podpisz się dziewczynie. - rozkazał Lotman. Jak zwykle szczerząc się głupio, podsunęłam mu marker i zeszyt, a on niewiele myśląc podpisał się.
-Nie było lepszego zdjęcia? - skrzywił się, lecz zaraz po tym roześmiał.
-Na wszystkich wyglądasz tak samo. - Krzysiek wzruszył ramionami. 
-To co, Sovia uzupełniona? - Bartman klasnął w dłonie. 
-Tak, dziękuję Wam bardzo. - rzuciłam uśmiechem nr 5532.
-Nie chcesz pamiątkowego zdjęcia? - oni czytają w myślach, mają słuch jak delfiny... 
-Oczywiście, że chcę! - wrzasnęłam. 
-Panowie, ustawiamy się do sesji! - krzyknął Ignaczak, przywołując wszystkich do siebie. - Trenerze, można? - wskazał na moją lustrzankę, a ten skinął głową. Odebrał ode mnie aparat, a my wszyscy ustawiliśmy się przed obiektywem. Stałam centralnie na środku z przodu, pomiędzy Nowakowskim, a Paul'em. 
-Dobra, teraz super słit chłopcy. - zarządził Bartman. Zdziwiłam się, lecz kiedy zauważyłam, że wszyscy wykonali jego polecenie, to ja także. Ułożyłam usta w dziubek, a dłoń uniosłam na znak pokoju. 
-Chyba zrobiłem. - uśmiechnął się trener Kowal. 
-Dziękuję Wam bardzo. - powiedziałam lekko podginając kolana. 
-Ale za to Skra ma jutro przegrać. - Igła pogroził palcem. Kiedy zobaczył moje wybałuszone oczy wybuchł śmiechem. - Do jutra i pozdrów kolegów! - pomachali mi na pożegnanie. Ja także odmachałam i wybiegłam na korytarz. Wtedy opamiętałam się i zauważyłam, że nie mam księgi. Uderzyłam się w czoło i z powrotem ruszyłam na salę.
-A właśnie się z Ciebie nabijaliśmy. - powiedział Wojciech Grzyb, podając mi otwarty zeszyt. Strzeliłam buraka i ponownie dziękując, chyba po raz pięćdziesiąty i wyszłam z sali. chciałam krzyknąć, że mam autograf Bartmana i Lotmana, ale jednak zrezygnowałam z tego poranionego pomysłu. Jeszcze jedno! Znów się wróciłam.
-Przepraszam, że znowu zawracam Wam głowę, ale... - nie dokończyłam.
-Podpis dla koleżanki? Dawaj. - Zbyszek machnął ręką przywołując mnie do siebie. Podeszłam i wyjęłam kartkę z zeszytu. Podpisał się na niej Bartman, Igła i Nowakowski. Lotman razem z Grzybem także skorzystali.
-Tylko już nie dziękuj. - zaśmiał się Ignaczak.
-To nie będę. - wyszczerzyłam się i wzruszyłam ramionami.
-Uwielbiam ją. - ktoś powiedział rozbawiony, gdy wyszłam z sali. Szeroko otworzyłam oczy i ciary przeszły mi po całym ciele. Resoviak mnie lubi! 

_________________________________________

 Jeeeest. ;-) 
Mam nadzieję, że się spodoba. ;>
A tymczasem idę się douczać i przygotowywać się psychicznie na jutrzejszy dzień. :C Życzcie mi powodzenia! ;-**
Pozdrawiam, Sissi. ♥

poniedziałek, 26 listopada 2012

ROZDZIAŁ 9

-Dzięki, że uważasz, iż nie znajdę kobiety swego życia... - pokiwał głową zaciskając wargi.
-Spoko, służę pomocą. - poklepałam brata po ramieniu i przeskoczyłam kanapę, w celu pójścia po coś do picia.
-Co "parkurowiec" z Ciebie. - parsknął.
-A jak, uczę się od najlepszych, co nie? - chwyciłam karton z sokiem marchewkowym. - Brat libero do czegoś zobowiązuje w końcu.
-Zgadzam się. - przytaknął i odebrał mi napój, po czym wziął dużego łyka. Tak dużego, że z całego kartonu picia, zostało pół. W tamtym momencie zadzwonił telefon Pawła. - Bądź tak miła i mi go rzuć... - wystawił rękę w kierunku komórki.
-Nie chce mi się być miłą... - wzruszyłam ramionami i z powrotem usiadłam na sofie.
-Ale jędza parszywa! - kopnął mnie w udo i poszedł odebrać dzwoniący telefon.
-Halo?
-...
-Coś ty?! Naprawdę?!
-...
-No to koniecznie muszę przekazać Julce...
-...
-Jak padnie na zawał to zadzwonię po karetkę, a nie do Ciebie...
-...
-No, nara.
-Kto to był? - zapytałam ponownie zeskakując z kanapy.
-Kłosu... - odpowiedział Zati.
-No i co chciał?! - poczułam jak moja twarz robi się czerwona z wrażenia. Ja tak nienawidzę niespodzianek!
-Powiedział, że Resovia będzie na treningu... - westchnął. - A do tego Nowakowski pytał, czy będzie ta ładna siostra Zatorskiego... - odkaszlnął.
-Żartujesz?! - moje oczy przypominały 5 złotówki. Błyszczące, brązowe 5 złotówki.
-No z tym Nowakowskim to przesadziłem. - zaśmiał się. - Ale na treningu będą. Zaraz po nas.
-Boże, Boże, Boże! - skakałam po całym pokoju. - Nie będę musiała cisnąć się w grupce, między napalonymi, nastoletnimi fankami po podpis, tylko podejdę do niego na spokojnie, a on mi się podpisze! Uwielbiam mieć brata siatkarza! - rzuciłam się Pawłowi na szyję.
-W tym momencie, to Ty przypominasz hotkę... - oderwał mnie od siebie.
-Chrzanić to! Będę miała podpis Bartmana! - odtańczyłam swój taniec radości, przypominający taniec połamanego staruszka i mogłam w końcu odetchnąć siadając na krześle w kuchni. - Spokojnie. Spokojnie... niech mi tylko Alex przyniesie aparat, bo zabiję. - pobiegłam po telefon.
-Alex? Alex słuchaj... nie zapomnij mojego aparatu na dzisiaj! - wydarłam się do słuchawki.
-A co Ty taka zasapana? - zdziwił się.
-Nie ważne. Proszę Cię, weź tę lustrzankę.
-Ok, wezmę, wyluzuj. - usłyszałam jak się śmieje.
-Widziałeś już młota polskiej siatkówki?!
-Nie? - mruknął siatkarz.
-Dobra, to my widzimy się o 12. Pa. - cmoknęłam do słuchawki i rozłączyłam się.
-Współczuję Alexowi... - westchnął Paweł.
-Nie masz czego. Jedźmy już na tę halę! - poganiałam go.
-Uspokój się, jest dopiero 10 !- jako starszy brat musiał nieco ostudzić mój zapał. Odparł krótko, szybko i na temat czytając wczorajszy przegląd sportowy. W jego pokoju leży ich cała sterta. Ci mężczyźni... Schowałam wszystkie potrzebne rzeczy do torby i jak najbardziej byłam już gotowa do wyjścia, a tu jeszcze tyle czasu! Nie przeżyję. Włączyłam laptopa i oczywiście musiałam podzielić się tą jakże wspaniałą wieścią z Basią. Zostawiłam jej megadługą wiadomość na pół strony o tym, jak bardzo się cieszę i że moje marzenia spełnią się już za niecałe 2 godziny! Gdy Mróz wejdzie na "fejsa" będzie miała co czytać, a co najlepsze czego zazdrościć, bo autograf ZB9 piechotą nie chodzi. Ale OK, już nie będę taka chamska i dla niej też wezmę.
-Paawcioo, chodźmy już. - rzuciłam się na kanapę.
-Pawcio? - skrzywił się. - Nie mów tak do mnie, to trochę pedalskie za przeproszeniem...
-Wyrażaj się! - zdzieliłam go w ramię.
-Za przeproszeniem powiedziałem! - oddał mi cios.
-I w siniaka. I nie żyjesz. - rzuciłam się na niego, wgniatając go w sofę i bawiąc się śliną nad jego twarzą.
-Tobie nigdy się to nie znudzi?! - wrzeszczał rzucając się na wszystkie strony.
-Jak zabawa śliną nad twarzą własnego brata może się znudzić? - wybuchnęłam śmiechem.
-Dziecinada. - wyrwał ręce z moich objęć i zrzucił mnie na podłogę. Runęłam z wielkim hukiem i poczułam jak kości mojego kręgosłupa ponownie się ze sobą złączają, po supermegahiper wstrząsie. Powróciłam do pozycji siedzącej i pomasowałam kość ogonową.
-Bolało! - krzyknęłam rzucając w niego kolorową poduszką.
-No i prawidłowo. Może do Twojego mózgu dotarło, że nie zadziera się z Zatorskimi. - potarł rękami i przeczesał swoje ekstra długie włosy. Kto był jego fryzjerem? Nie, ja wcale się nie chwalę, ale jak coś to 20 zł za strzyżenie męskie. Cupko też kiedyś skorzystał, ale jakoś do tej pory się nie pojawił, co niezmiernie mnie dziwi.
-Czemu ten czas tak wolno leci? - jęknęłam powracając na kanapę.
-Leci jak najbardziej normalnie. - libero wzruszył ramionami.
-Nie. Za wolno. Zdecydowanie za wolno! - przełączyłam na pierwszy lepszy program. Przed telewizorem i Pawłem u boku spędziłam cały poranek. Co sekunda spoglądałam na zegarek i poziom adrenaliny w moim organiźmie znacznie wzrastał.
-Dobra, 11:20 jedźmy, bo się spóźnimy! - krzyknęłam i pociągnęłam Zatiego za koszulkę. Chwyciłam jego już spakowaną torbę i rzuciłam kluczykami do samochodu w jego stronę.
-I będę siedział jak ten pajac, samotnie w szatni... - westchnął.
-Posiedzę z Tobą! Wychooodź! - zamknęłam za nami drzwi i zbiegłam do auta. Paweł jak na złość powoli odpalił, ledwo co ruszył z parkingu i niczym żółw wlókł się po ulicach. Gdy po kilkunastu minutach byliśmy już na hali, zostawiłam brata w tyle i wbiegłam do budynku. Wtargnęłam do szatni chłopaków bez pukania.
-O, sorry. - zawstydziłam się i lekko przymknęłam drzwi, gdy zobaczyłam Wlazłego w samych bokserkach.
-Wstydzisz się? No proooszę Cię. - parsknął Pliński. - Możesz popatrzeć, Mario nie ma nic przeciwko.
-Plina... - wescthnęłam. - Mogę już?
-Czekaj, Woicki zdjął koszulkę, to radzę nie wchodzić! - odparł Daniel. - Ałaaa, wypala mi oczy! - wybuchnęłam śmiechem, a po chwili usłyszałam głośny plask. To chyba nie było w twarz... ale co ja tam wiem.
-Już?!
-No! - odpowiedzieli wszyscy głośnym chórem.
-Ja po moją maszynę. - wyszczerzyłam się i podeszłam do Alexa. On wyjął aparat z torby i oddał mi go z wielkim uśmiechem przyklejonym na twarzy.
-To zrób nam od razu zdjęcie. Tymi mięśniami będziemy gromić Resovię! - Pliński zaciągnął do siebie Kłosa i obydwoje zapozowali ukazując swoje bicepsy, tricepsy i tym podobe cepsy...
-No takimi mięśniami Plina, to Ty wiele nie zawojujesz... - zaśmiał się Mariusz i dostał od środkowego ręcznikiem.
-A teraz na kozaka... - Winiar ułożył usta w dziubek i zaplątał ręce na torsie.
-To ja też! - w ostatniej chwili dołączył się do niego Cupko i Alex. Stanęli w tej samej pozycji.
-No jako fotomodele, to Sovię pogrążacie. - odrzekłam przeglądając zdjęcia.
-O proszę kto się pojaawił! - powiedział Bąku, gdy zobaczył wchodzącego do szatni Zatiego. - Twoja siostrzyczka zrobiła nam profesjonalną sesję, niczym Dżoanie Krupie. - wyszczerzył się.
-Ja za Rubik. - Paweł uśmiechnął się.
-Dobra, to ja Was zostawiam, spotykamy się na hali. - rzuciłam i wyszłam z pomieszczenia. Szłam przez korytarz przeglądając fotki zrobione przed chwilą i uśmiechałam się sama do siebie.
-O, przepraszam! - powiedział po angielsku mężczyzna, wpadając na mnie. Zaskoczona podniosłam wieczko od aparatu z ziemi i założyłam je na lufę. Wysoki mężczyzna uśmiechnął się do mnie, a ja oczywiście zapomniałam języka w gębie. 10 lat nauki angielskiego w szkole, a jak przyjdzie co do czego, to nic nie pamiętasz i o to nasz system edukacji.
-Nic się pani nie stało? - szatyn przyglądał mi się. Przecząco pokiwałam głową. - A z aparatem wszystko okej? - tym razem przytaknęłam. Mężczyzna tylko zaśmiał się i mrugnął okiem. Stałam jak wryta i już myślałam, że topię się niczym bałwan na wiosnę. Kolana miękły, a ja ledwo się na nich trzymałam. Przypatrywałam się odchodzącej osobie bez przerwy, aż w końcu on obejrzał się, a ja opuściłam głowę w dół. Co za wtopa! Odkaszlnęłam, poprawiłam włosy, koszulkę i pewnym krokiem ruszyłam przed siebie. Przed wejściem na boisko głęboko odetchnęłam i czym prędzej wbiegłam na trybuny, aby nikt mnie nie zauważył. Usiadłam gdzieś na środku i rozejrzałam się wokół, ale na szczęście nikogo nie widziałam.
-Naprawdę?! Nie wiedziałem, że tak szybko z nią pójdzie. - usłyszałam głośny wrzas z dołu.
-No ja też nie. Czujesz to, kolacja, kwiatek i kobieta jest Twoja. - ktoś zaśmiał się cwaniacko. Wtedy zobaczyłam to, czego dzisiaj nie mogłam się doczekać. Pasiaste koszulki, czarne spodenki i czerwone ręczniki na szyjach. Głośno przełknęłam ślinę. Po chwili wzrok wszystkich siatkarzy skupił się na mojej osobie. Czy oni do cholery mają słuch jak delfiny, że przełykaną ślinę słyszą?! Uśmiechnęłam się sztucznie i poczułam jak robię się cała czerwona na twarzy.
-A panienka czego tutaj szuka? - zapytał Ignaczak, libero Asseco Resovi.
-Ja... - rozejrzałam się wokół. Idiotko, przecież nie ma nikogo, poza Tobą. - Ja tutaj jestem fotografem. - wydukałam.
-Fotografem? - powtórzył Krzysiek. - Nie miało być żadnych fotoreporterów.
-Ale ja nie jestem fotoreporterem. Pracuję w Skrze Bełchatów i właśnie na nich czekam... oni mieli mieć teraz trening. - zdziwiłam się.
-Tak? Myślałem, że sala zajęta jest dla nas, a Skra trening ma 3 godziny potem... - mężczyzna rozejrzał się po kolegach, a oni przytaknęli zgadzając się z nim.
-To ja nie przeszkadzam i już się ulatniam... - wyszczerzyłam się głupio.
-Jak panienka chce... - Igła wzruszył ramionami.
-Ale mam jedno pytanko... - tak Julka, to jest Twój czas.
-Słuchamy... - Krzysiek uśmiechnął się.
-Mogę potem wpaść po autograf? - zaplotłam ręce za sobą i niewinnie kołysałam się w przód i tył. Rzeszowianie wybuchnęli śmiechem.
-Pewnie, dla takiej ładnej fotografki zawsze. - Zbyszek posłał ten swój cwaniacki uśmiech. O matko, czemu on mi to robi?!
-Uważaj na niego... - powiedział Krzysiek, a ja zaśmiałam się. Co jak co, ale pierwsze wrażenie zrobili na mnie dobre. Mam nadzieję, że pozostanie tak do końca.

____________________________________________________

Tadadaaaam. :D Mamy następny rozdział. ^___^  Mam nadzieję, że się spodoba. ;> 
A jak tam Wam minął poniedziałek? ;-)
Pozdrawiam, Sissi. ♥

niedziela, 25 listopada 2012

ROZDZIAŁ 8

-Powiedz mi gdzie jedziemy! - nie mogłam już usiedzieć w miejscu z wrażenia.
-Niespodzianka. - odparł Alex zerkając w lusterko.
-Nie lubię niespodzianek. - burknęłam podgłaśniając radio i założyłam ręce na klatce piersiowej.
-Gwarantuję, że będziesz się świetnie bawić! - próbował przekrzyczeć piosenkę, którą śpiewałam na całe gardło.
-Nie słyszę, śpiewam! - wyszczerzyłam się, a Alex zaśmiał się. Wystukiwał rytm uderzając palcami o kierownicę i poruszał głową. - Masz jakieś płytki? - otworzyłam skrytkę.
-Coś tam powinno się znaleźć. - zaglądał mi przez ramię.
-Na drogę patrz, ja sobie poradzę! - odwróciłam jego głowę w kierunku jazdy. - Abba? - pokiwałam z uznaniem głową. - Może być fajnie. - wyjęłam krążek z opakowania i włożyłam go do odtwarzacza.
-Od razu powracają wspomnienia... - oznajmił Alex i wyjął dłoń, aby podgłośnić. Wszystko fajnie, jeśli nie zrobiłabym tego w tym samym momencie. Obydwoje się uśmiechnęliśmy i piosenka Abby leciała już na całą głośność.
-O, czekaj. Kontrola. - westchnęłam i przekręciłam pokrętełko, aby ściszyć radio. - Słucham Cię mój jedyny, najukochańszy, opiekuńczy, wspaniały i przystojny braciszku.
-Nie słódź, bo się zawstydziłem. Gdzie jesteś? Czemu na mnie nie poczekałaś pod halą?
-Jestem z Alexem. - spojrzałam na chłopaka.
-Czemu nic mi wcześniej nie powiedziałaś?! Nie szukałbym Cię jak ostatni kretyn po całym budynku!
-Bo mnie porwał. - wywróciłam oczami. - Paweł, proszę Cię. Umiem sama o siebie zadbać. Wrócę przed 24. Pa. - powiedziałam i rozłączyłam się.
-Nie tak ostro, bo dostaniesz karę na słodycze i komputer. - zaśmiał się siatkarz.
-On jest gorszy niż rodzice. - oparłam się o zagłówek.
-Martwi się po prostu, zrozum go.
-Próbuję, ale jego zamartwianie się robi się toksyczne! Powoli mam go dosyć.
-Nie mów tak, to Twój brat.
-Wiem. - wzruszyłam ramionami. - Kocham go, ale swoim zachowaniem wszystko psuje. - po tych słowach dostałam SMS'a od Zatiego.

Przepraszam, ale martwiłem się. Zrozum, jesteś moją młodszą i malutką siostrzyczką, którą kocham. ;***

Gdy to przeczytałąm uśmiech sam wkradł się na moją twarz.
-Przeprosił? - zapytał Alex. Przytaknęłam i odpisałam:

Ja też Cię kocham. ;-***

Schowałam telefon do kieszeni.
-Ile jeszcze tej jazdy? - jęknęłam podkurczając nogi. 
-Wytrzymaj jeszcze kilka minut.
-Mam nadzieję, że warto... - nadęłam policzki.
-Zaufaj mi. - uśmiechnął się i skręcił w polną dróżkę. Jechaliśmy nią nucąc piosenki Abby i podrygując.
-Jesteśmy na miejscu. - rzekł Atanasijević i po chwili zaparkował samochód pod wielkim, ogrodzonym terenem.
-Czyli gdzie? - zapytałam zdziwiona, gdy wysiadłam z Mustanga.
-Pamiętam, że zawsze chciałaś zagrać w Paintball, to proszę. Spełniam marzenia. - uśmiechnął się ponownie.
-Mówiłam Ci już, że Cię uwielbiam?! - rzuciłam się chłopakowi na szyję.
-Zdarzyło Ci się. Chodźmy. - pociągnął mnie za dłoń i weszliśmy przez furtkę na teren zabawy. Od instruktora dostaliśmy specjalistyczny strój, pistolet na kolorowe kulki i kilka wskazówek dotyczących gry. W międzyczasie zrobiliśmy sobie zdjęcie, bo przecież trzeba to uwiecznić. Oprócz nas na placu bawiło się jeszcze kilka osób. Wkroczyliśmy na terytorium strzelaniny, a ja od razu zabunkrowałam się za wysokim murem, utworzonym z worków z piaskiem. 
-Dżul, ta gra polega na tym, że powinno się biegać! - usłyszałam krzyk Alexa. Ledwo, bo ogromny kask, który dostałam zagłuszał jakiekolwiek dźwięki. Naładowałam pistolet i wybiegłam zza muru drąc się wniebogłosy. Rzucałam się na ziemię, robiłam fikołki, skakałam, biegałam i strzelałam. Takiej zabawy było mi trzeba! 
-Alek! To bolało! - wrzasnęłam, gdy dostałam czerwoną farbą w biodro. 
-Ja dostałem od Ciebie w tyłek, to się nie wykłócaj! - strzelił jeszcze jednym pociskiem, ale w porę zdążyłam ukucnąć. Zanim siatkarz przeładował broń strzelałam w niego tak długo, dopóki zabrakło mi kolorowych kulek. Obydwoje po chwili schowaliśmy się w olbrzymim dole. Powoli wyjrzałam na zewnątrz, lecz nie widziałam chłopaka, więc wybiegłam z niego prawie na czworaka, bo już nie miałam sił. Ponownie wskoczyłam zza wysoką ścianę z worków. 
-Tu Cię mam. - krzyknął Atanasijević, a ja gwałtownie się odwróciłam.
-Nie strzelaj, bo ja też strzelę i będzie bolało... - wysapałam.
-Na trzy-cztery zwiewamy. Trzy, czte-RY! - uciekłam w przeciwnym kierunku, lecz dostałam po drodze kilka kulek w plecy. 
-To nie fair! - wyłoniłam się zza bunkru i strzeliłam w chłopaka. 
-Nie mam już kulek, poddaję się! - krzyczał, lecz ja nie zrozumiałam. Wręcz zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam, że wynurza się z dołu i spokojnie sobie idzie. Idealna okazja, żeby wygrać, więc nawalałam w niego ile popadnie. 
-Dżul! - machał rękami w górze. Po chwili zrozumiałam o co mu chodzi i zrobiło mi się głupio. Podbiegłam do niego i zdejmując kask przeprosiłam go. 
-Chyba zgłoszę się na obdukcję. - masował swoje obolałe miejsca.
-To ja z Tobą. - rozpięłam kombinezon. Po dwóch godzinach morderczej strzelaniny i biegania ogarnęliśmy się i w automacie kupiliśmy coś do picia, bo umieraliśmy z pragnienia. 
-Totalna dętka ze mnie... - doczłapałam do Mustanga i rzuciłam się na przednie siedzenia. 
-Ze mnie też. 
-Ty to powinieneś mieć kondycję, siatkarzyno. - zaśmiałam się, zachłannie łykając wodę. 
-Ale my nie gramy w dwudziesto kilogramowym stroju, z pięcio kilogramowym pistoletem i kieszeniami wypchanymi kolorowymi kuleczkami. - zaśmiał się. 
-Ale w tym właśnie cała frajda... - schowałam plastikową butelkę do torby. - To co, kierunek Bełchatów-centrum? - uśmiechnęłam się.
-Jak sobie pani życzy. - Alex z piskiem opon ruszył w zamierzonym kierunku. Po kilkunastu minutach drogi byliśmy już na miejscu. Podjechał pod samą klatkę schodową.
-Dziękuję za mile spędzony wieczór. - chwyciłam torebkę z tylnego miejsca. 
-Ja także. - uśmiechnął się.
-To do jutra. - pocałowałam go w policzek i wyszłam z samochodu trzaskając drzwiami. Odszukałam z mojego prywatnego miejsca bez dna, czyli torebki klucze do mieszkania i szybko wkroczyłam na górę, bo marzyłam o prysznicu.
-Siemaa. - krzyknęłam z przedpokoju, odwieszając ramoneskę i wrzuciłam torbę do swojego pokoju. 
-Cześć, cześć. - mruknął Paweł z salonu. Wydawało mi się, że zasnął przed telewizorem. - Gdzie byliście?
-Graliśmy w Paintball. Mówię Ci, taka zabawa! - podpiłam mu trochę już chłodnej herbaty. - Idę się myć i spać, bo padam na twarz. 
-To fajnie... - przetarł oczy. 
-No fajnie, fajnie... - westchnęłam i poszłam po pidżamę. Wzięłam długą, gorącą kapiel, wysuszyłam włosy i po wcześniejszym krzyknięciu "Dobranoc" przez całe mieszkanie poszłam się położyć. Gdy już zamknęłam oczy, mój telefon zakomunikował mi, że dostałam wiadomość. Zorientowałam się, że zostawiłam go w dżinsach, więc znowu musiałam wstawać. 

Zostawiłaś aparat u mnie w aucie. Niedługo głowy zapomnisz......... ;> Dobranoc. ;*

Rzeczywiście! Tak myślałam, że czegoś mi brakuje... podziękowałam Aleksowi za informację i także życzyłam mu dobrej nocy. Z powrotem wskoczyłam pod kołdrę i po chwili zasnęłam.
***
-Resovia w Bełchatowie! - krzyknął Zatorski. "Co mnie tu kurde obchodzi?!" pomyślałam i odwróciłam się na drugi bok. - Julson, Twój Bartman przyjechał! 
-Nooo! - odkrzyknęłam i schowałam głowę pod poduszką. 
-Świat schodzi na psy. Ideał tysiąca nastolatek, a ty takim zwykłym "No" odpowiadasz?! - zdziwił się mój brat. 
-A już myślałam, że masz dobry słuch. Daj mi spać! Mam jeszcze... - w tym momencie zerknęłam na wyświetlacz telefonu. - Mam jeszcze 3 minuty spania? Dzięki... - bąknęłam. Zdążyłam tylko zamknąć powieki, a już czas było wstawać. Odsłoniłam żaluzje i przeciągnęłam się we wszystkie strony, szeroko ziewając. Przeczesałam włosy palcami i poszłam do kuchni, gdzie już buszował Paweł. 
-Zalej mi muesli. - wymamrotałam, opierając głowę o dłoń.
-Rączek się nie ma? - prychnął.
-Ma się. Ale bądź dobrym bratem... - ponownie ziewnęłam. Zati pokiwał głową i zgodnie z moją prośbą zalał mi płatki mlekiem. Do tego nalał do szklanki pomarańczowego soku, a ja podziękowałam mu całusem w powietrzu. 
-Ale masz siniaka na ramieniu! - zaśmiał się libero. Nerwowo na niego spojrzałam. Faktycznie, wyglądał jakby ktoś porządnie mi przyłożył.
-To od tego całego Paintball'a. - uniosłam jeden kącik ust. W tamtej chwili podniosłam jeszcze koszulkę od pidżamy i ujrzałam nieco mniejszego siniaka na biodrze i miednicy. Na udzie też nie mogło go zabraknąć.
-Dobrze, że mamy jesień to nie będę łazić w szortach. - odetchnęłam. 
-Jeszcze pomyślą, że Cię leję w domu! - oburzył się.
-No a nie? - zaśmiałam się, a Zatorski uderzył mnie centralnie w wielkiego siniaka na ramieniu. 
-Pogięło Cię całkiem?! - pomasowałam kończynę.
-Sorry, chciałem mocniej. - sztucznie się wyszczerzył i poszedł przed telewizor. 
-Idiota. - burknęłam pod nosem i wzięłam łyżkę z muesli do ust. Leniwie przeżuwałam każdy kęs, wpatrując się w szare niebo za oknem, ale na myśl o tym, że sam Zbyszek, Igła, Lotman i Achrem są w Bełchatowie, uśmiech sam wdzierał się na moją zaspaną twarz. 
-Kiedy na trening? - krzyknęłam odkładając brudną miskę do zlewu.
-Na 12. - odparł mój brat. 
-Sovia też będzie? - niewinnie zapytałam.
-Wątpię. - odrzekł. Westchnęłam głośno i wróciłam do pokoju, aby się ubrać. Nałożyłam duży, męski T-Shirt z nadrukiem "SuperMan'a", do tego jasne rurki i szara, zwykła, rozpinana bluza z kapturem. Włosy starannie rozczesałam i uplotłam szybkiego, niedbałego kłoska, który opadał mi na lewe ramię. Na górnej powiece zrobiłam długą, prostą kreske eyelinerem, a usta przejechałam brzoskwiniowym błyszczykiem. 
-Uhuhuh, Bartman padnie z wrażenia. - zagwizdał Zatorski, gdy wyszłam z łazienki.
-Też tak sądze. - zaśmiałam się. - Już się nie mogę doczekać! - zatarłam ręce. 
-Działające markery masz? - zapytał.
-Mam.
-Księga kibica gotowa?
-Gotowa.
-Aparat?
-U Alexa. - w tym momencie Paweł dziwnie mi się przyjrzał. - Nie, nie byłam u niego. Zostawiłam po prostu w aucie. - wywróciłam oczami. 
-Przecież nic nie powiedziałem... - wzruszył ramionami.
-Ale chciałeś. To przeszywające spojrzenie wydało wszystko! - szturchnęłam go łokciem. 
-Dobra, dobra. - skinął głową.
-A jeśli ich dzisiaj nie spotkam? - zasmuciłam się. - Nie wytrzymam do jutra! 
-Musisz, chcemy mieć profesjonalne zdjęcia z meczu! - dźgnął mnie palcem w żebra. 
-Tutaj też mam siniaka. - strąciłam jego rękę. - Ehh... Bartman w Bełchatowie, a ja siedzę w domu z bratem. - pokiwałam głową. 
-Spokojnie, masz cały dzień przed sobą. - oznajmił i poszedł do kuchni, po czym pozmywał po swoim śniadaniu. Ja przełączyłam na Polsat Sport i leciał mecz ZAKSY z AZS Politechniką Warszawską. Zawsze podziwiałam Gacka, a nawet się w nim podkochiwałam, ale to dawne czasy. W sumie, w jakim siatkarzu ja się nie podkochiwałam! Odkąd pamiętam, na każdym meczu obojętnie jakiego klubu lub reprezentacji wyłapywałam jednego zawodnika, a potem wiedziałam o nim wszystko, łącznie z rozmiarem buta. Tylko Skra Bełchatów była dla mnie drużyną nietykalną. Obiecałam sobie, że nie zakocham się w żadnym graczu z tego klubu, bo oni są poniekąd moją rodziną, a za nikogo z rodziny za mąż wyjść się nie da. Oni znają mnie od małego, a ja od małego im kibicowałam. Nawet wtedy, gdy Paweł chodził do gimnazjum razem z rodzicami wchodziliśmy na halę i kibicowaliśmy Skrzakom. Potem przyszedł Winiarski, a ja zadłużyłam się w jego oczach. Ile ja prowadziłam morderczych prób odczarowania się i odkochania, ale przeszło mi i Michał jest moim przyjacielem. Jako jedyna dziewczyna patrzę mu w oczy i nic. Nawet jego żona-Dagmara zdradziła mi, że boi się jego wzroku. Czyli dziecinne czary pomogły. Tęsknię za tamtymi czasami, kiedy po każdym meczu biegłam po autograf. Niezależnie, czy miałam ich z dziesięć, czy dwadzieścia jednego zawodnika. Każdy cieszył tak samo, a siatkarze rozpoznawali mnie z daleka i śmiali się, że kolekcjonerka biegnie. Naprawdę świetnie wspominam tamte chwile i cieszę się, że nawet teraz mogę być blisko siatkówki i siatkarzy. 
-Gacek? Twój wymarzony mąż? - Paweł wybuchł śmiechem.
-Będziesz mi to wypominał? - rzuciłam w niego poduszką. 
-Wy dziewczyny to jesteście dziwne... 
-Bądź takiej myśli cały czas, to zakon czeka. - wyszczerzyłam się i podgłośniłam telewizor. 


______________________________________

Takie małe pytanie. Czy kiedy przeczytaliście o ziewaniu, to też ziewaliście? ;> :D
Wysyłam Wam następny rozdział dosyć wcześnie, bo nauka wzywa. :C A na Siatkarskich snach dodam coś wieczorem. ;-)
Pozdrawiam gorąco i dziękuję za wszystkie miłe komentarze! To naprawdę motywuje do dalszego pisania! :D 
Sissi. ♥

sobota, 24 listopada 2012

ROZDZIAŁ 7

-Czas się chyba zbierać... - szepnęłam, gdy z kolejnej próby zaśnięcia nic nie wyszło.
-Ale jest tak wcześnie... - jęknął siatkarz.
-Będziesz miał dłuższy dzień. - zaśmiałam się i lekko pokopałam go po plecach.
-Dłuższy, ale bardziej męczący. - złapał moje stopy i zaczął je gilgotać.
-Alex! Proszę, puść! - darłam się na całe gardło i próbowałam wyrwać nogi z jego objęć.
-Ale nie wstajesz jeszcze? - zmrużył oczy.
-Nie! - odparłam szybko i schowałam nogi pod śpiwór. Zapięłam go po samą brodę, więc wyglądało to jakbym spała w kokonie. - O, chyba pada. - skrzywiłam się, gdy usłyszałam krople obijające się o okno.
-A ty chciałaś wstawać. - westchnął i obrócił się w moją stronę.
-Dzięki Ci, za uratowanie mi humoru. - wywróciłam oczami. W tamtym momencie do pokoju wparował Zatorski.
-Słyszałem, że nie śpicie. - powiedział mocno szarpiąc drzwiami.
-Słuch to Ty masz dobry. - odwróciłam się w jego stronę. - Puka się najpierw!
-Dobra, dobra. - skinął głową. - Co chcecie na śniadanie?
-Nie wierzę, mój własny brat pyta się mnie co chcę na śniadanie. Święto lasu! - krzyknęłam, a Alek się zaśmiał.
-Nie drzeć się tam! - usłyszeliśmy głośne pretensje któregoś z Skrzaków. Dokładnie nie wiem którego.
-Jajecznica? - Paweł uniósł brew.
-Może być. - wzruszyłam ramionami. - Alex?
-Nie będę się narzucał, zjem u siebie. - odrzekł.
-Przestań! - szturchnęłam go łokciem.
-Właśnie, śniadanie zjemy wszyscy, potem rób sobie co chcesz. - Zati wyszczerzył rząd zębów. Nie do końca białych, bo to mój brat, więc nie mogę na każdym kroku go wychwalać.
-No jak tak nalegacie... - odparł młody Serb.
-To za 15 minut widzę Was gotowych, siedzących ze wszystkimi przy stole! - pokiwał palcem.
-No. - mruknęłam wyganiając go ręką.
-Czyli pospane. - westchnął chłopak.
-Pamiętaj. Dłuższy dzień, więcej zrobisz. - wyskoczyłam spod śpiwora i zajrzałam do szafy, w celu wybrania sobie jakiś ciuchów. Wyjęłam bluzkę i dżinsy, a do tego czarne, krótkie Conversy. -To ja spadam, wracam za kilka minut. - mrugnęłam okiem i wyszłam z pokoju.
W salonie zobaczyłam ledwo poruszających się siatkarzy, którzy z wielkim trudem usadowili się przy stole. Woicki siedział oparty o dłoń, a Winiarski całkowicie schował twarz w rękach. Mają nauczkę przynajmniej. Ukryłam się w łazience i wzięłam krótki prysznic, po czym przywdziałam ubrania i zrobiłam lekki makijaż Włosy związałam w wysokiego kucyka. Wróciłam do siebie i zobaczyłam, że Alek w tym czasie złożył obydwa śpiwory. Narzucił na siebie T-Shirt i skierowaliśmy się do kuchni.
-Jak się spało gołąbeczki? - wtrącił Bartek.
-Wyśmienicie. - sztucznie się uśmiechnęłam, a Atanasijević odsunął mi krzesło, abym mogła na nim usiąść.
-Widzę, że korzystasz jak brat nie czuwa. - zaśmiał się Bąkiewicz.
-Nie tylko wtedy korzystam. - wyszczerzyłam się i poruszałam brwiami.
-Czego ja się tutaj dowiaduję! - krzyknął Zati.
-Paweł, nie krzyycz. - jęknął Winiarski.
Po chwili ogromna porcja jajecznicy stała już po środku stołu. Wszyscy sobie nałożyli i życząc smacznego wzięli się za posiłek.
-A wiecie, że podobno Bartman nie zagra w meczu z nami? - wtrącił rozgrywający.
-Ooo, to na kogo będę patrzeć? - zasmuciłam się. - Ale załatwicie mi dostęp po autograf?
-Załatwimy. - westchnął libero.
-Czyli jak nie zagra, to wygraną mamy w kieszeni! - parsknął Kłos.
-Kłosu... - szepnął Winiar. Karol szybko się opamiętał i obiecał, że już nie będzie krzyczał.
-Ale to nie jest pewne, tak? - zapytał Alek.
-No niestety nie... - odrzekł Woicki. - Także panowie, spinamy tyłki i gromimy Sovię.
-Taaa... - wymamrotał Pliński. - Nawet jeśli będą grali bez Bartmana, to mają Schöps'a. Powodzenia.
-Kuurde panowie. Zamiast się motywować do walki, to Ci się atakującymi przejmują. - oburzyłam się. - Popieram Pawła, jak zepniecie te swoje pijackie dupska, to wygracie to spotkanie, jasne?!
-Jestem za, ale komu mam jeszcze powtórzyć, aby nie darł mordki? - wtrącił Michał.
-Kiedy macie ten mecz? - spytałam.
-Pojutrze. - odparł Daniel.
-To muszę przygotować aparat... i zeszyt na autografy. - zaśmiałam się.
-To w tym roku Twoim celem jest Bartman, Ignaczak i? - roześmiał się Pliński.
-I Lotman. Mogę też wziąć drugi od Achrema, bo tamten jest niedokończony. - skrzywiłam się.
-Reszta już padła Twoim łupem... przez miesiąc jarała się autografem od Wojtka Grzyba. - westchnął Zati.
-To może tam powinnaś podjąć pracę? - Bąku uniósł brew.
-Nie, nie, niee. Nie zostawię Was. - uśmiechnęłam się. Po skończonym śniadaniu pozbierałam wszystkie talerze i odłożyłam je do zlewu, po czym pozmywałam. Reszta towarzystwa pomału się kruszyła, bo przecież po południu trening.
-No to do zobaczenia. - powiedział Atanasijević, gdy odprowadziłam go do drzwi.
-Do zobaczenia - uśmiechnęłam się i wspięłam na palce, aby dać mu całusa w policzek. Atakujący nachylił się i także mnie cmoknął, po czym wyszedl machając na pożegnanie.
-Coś pomiędzy Wami jest? - Paweł zadał pytanie prosto z mostu, przełączając kanały w telewizorze.
-Miłość... - westchnęłam i rzuciłam się na kanapę, obok niego, a Zati spojrzał na mnie wybałuszonymi oczami. - Ale braterska. - poklepałam go po policzku.
-No wiesz, ja tam nie mam nic przeciwko. Alek to fajny chłopak. - wzruszył ramionami.
-Wiem. Ale to przyjaciel, nikt więcej. - odebrałam mu pilota.
-Oddawaj złodzieju! - rzucił się na mnie i przygniótł mnie swoim z pozoru małym i lekkim ciałem. Tylko z pozoru! Ledwo mogłam złapać powietrze.
-Daj mi obejrzeć powtórkę "Chirurgów"! - wydarłam się.
-Żadni "Chirurdzy", powtórka wczorajszego meczu Jastrzębskiego leci! - zaczął mnie gilgotać
-Nie ma! - broniłam się czym mogłam, poduszki służyły mi jako pociski, a nogi jako tarcza.
-Cholerna małolata! - dźgnął mnie palcem w brzuch i odrzucił poduszkę leżącą na podłodze.
-Kup drugi telewizor. - wzruszyłam ramionami.
-Coraz poważniej się nad tym zastanawiam... - westchnął i oglądał serial razem ze mną. Po skończonym seansie, przełączył na ten swój mecz, a ja wróciłam do swojego pokoju i szybko go ogarnęłam. Włączyłam komputer i weszłam na Facebook'a. Alex przed chwilą dodał nasze zdjęcia z wczorajszego spaceru, więc od razu je polubiłam. Po paru minutach pod spodem było już kilkadziesiąt "lajków". Co jak co, ale my to robimy furorę. Po chwili dostałam od niego wiadomość.
Podobaja sie? ;-)

No jasne! :D Inaczej bym ich nie polubiła. ;>

Nie wiedzialem, ze bedziemy tacy slawni! ; o

Ja tak samo! Twoje koleżanki, na pewno są zazdrosne........;>

O Ciebie? Pfff.............

: o Dzięki! A ja dzisiaj powiedziałam bratu, że łączy nas braterska miłość!

Braterska milosc? Niezle. :D Bedziesz dzisiaj na treningu?

Będę. :D Szykuję aparat. ;> 

To szykuj, a potem zerezerwuj sobie czas. ;* 

Mam się bać?

Chyba mnie. ;-)

Ciebie nie da rady. ;-*

No to do potem, ja spadam pod prysznic. Pa, mloda. ;* 

Naaaaaaaaara staruszku. :D :-*

Pobuszowałam jeszcze trochę po portalu i zrzuciłam wszystkie fotki z aparatu na komputer. Karta pamięci była w tamtym momencie pusta, więc sesję można było zacząć! Poszłam zrobić sobie kawę i z powrotem wróciłam przed laptopa. Porozmawiałam chwilę z Basią, która zaraz wychodziła na uczelnię, opowiedziałam jej o całym wczorajszym zajściu, a ona zwyzywała mnie za to, że nic nie zaszło. Odezwała się ta, co wydukała dwa słowa przy Kurku. Przed komputerem minął mi praktycznie cały dzień. Potem zrobiłam z Pawłem obiad, czyli zapiekankę z warzywami i po krótkim odpoczynku czas było wyruszyć na trening. Narzuciłam ramoneskę i chwyciłam etui razem z aparatem. Zeszliśmy do auta i pojechaliśmy w stronę hali. 
-Nie dam rady. - powiedział Winiarski ze smutną miną, gdy zobaczył nas wchodzących do budynku. Rzeczywiście nie wyglądał najlepiej. Ciekawe co na to Dagmara... Paweł poszedł się przebrać, a ja wkroczyłam na trybuny. Wypróbowałam różne opcje robienia zdjęć na reklamach sponsorów klubu i na ich logo. Wybrałam najbardziej odpowiedni program i oczekiwałam przyjścia zawodników. Ci jak zawsze się wlekli. Gdy wkroczyli na boisko, od razu rzuciłam się do robienia im zdjęć. I tak nie robiłam ich tak dużo jak zawsze, bo domyślam się, że fani Skry mają już dość Wlazłego w swoich czarnych legginsach, tylko chcą go wreszcie w czarno-żółtej koszulce z numerem 2. Dzisiaj Winiarski nie grał dużo. Tłumaczył się lekkim przeziębieniem, a trener Nawrocki zrozumiał go i dał chłopakowi odpocząć. Po 3 godzinach wyczerpującego treningu i kontuzji Vincića, która jak się potem okazało nie była groźna, wszyscy mogli iść do domu. 
-To poczekasz? - zapytał Alex uśmiechając się.
-Poczekam. - skinęłam głową i usiadłam na krzesełkach w holu. Minęła mnie pani sprzątająca, wesoło się witając, a pan ochroniarz zagadnął o rozgrywkach chłopaków. Powiedziałam, że jutro przyjeżdża do nas drużyna z Rzeszowa i będzie miał okazję bliżej poznać tamtejszych zawodników, a możliwe, że nawet wziąć od nich autograf, albo zrobić sobie zdjęcie. Na takiej miłej pogawędce czas szybciej zleciał i nawet nie zauważyłam kiedy Atanasijević wyszedł z szatni. Poprawił sobie torbę na ramieniu i żegnając się z ochroniarzem wyszliśmy z obiektu. Podeszliśmy do czarnego Forda Mustanga, którego dostał od swojego dziadka. Siatkarz wrzucił torbę na tylne siedzenia i obydwoje usiedliśmy z przodu. 
-To gdzie się wybieramy? - zapytałam.
-Zobaczysz... - odrzekł i odpalił auto. 

_____________________________________

Mamy następny rozdział! ;-) Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. :D 
Następny możliwe, że jutro, albo w poniedziałek. 
Pozdrawiam, Sissi. ♥


piątek, 23 listopada 2012

ROZDZIAŁ 6

-Oni teraz i tak nie wrócą do domu. - wskazałam na siatkarzy bawiących się w najlepsze.
-Ale przynajmniej my dwoje jesteśmy w miarę kontaktowni. - Alex dźgnął mnie palcem w żebra, a ja przymusowo się uśmiechnęłam. Jakoś nie miałam humoru na żarty.
-Zostaniesz ze mną? - zapytałam niepewnie.
-No jasne. - chłopak uśmiechnął się.
-Nie chcę zostać sama z tymi pijakami. - rozejrzałam się po mieszkaniu.
-Co Wy tacy niemrawi? - do naszej rozmowy dołączył się Winiar i zarzucił swoją rękę na moje ramię, całując mnie w policzek.
-Tak jakoś. - odrzekłam i wzruszyłam ramionami.
-Kureczek z Rosji przyjechał, a Ci się smucą!
-Kto się smuci?! - Pliński od razu załapał.
-No te młodzieniaszki nasze. Polać im! - krzyknął Michał.
-Niee, dziękujemy. - Alek odmówił. - Ktoś musi panować nad sytuacją.
-Po co panować? Przecież jesteśmy grzeczni. - zdziwił się Bąkiewicz, który także do nas dołączył.
-No i prawidłowo! Tak trzymać. - sztucznie się uśmiechnęłam i skierowałam się do kuchni. Oparłam się o kuchenną wysepkę i nalałam sobie pomarańczowego soku do szklanki. Po chwili obok znalazł się Bartek.
-Sorry, nie chciałem popsuć Ci zabawy. - wybełkotał.
-Nie popsułeś, nie martw się. - poklepałam go po policzku. - Kto chce pizzę?! - krzyknęłam. Wszyscy podnieśli swe dłonie. Biedni, wygłodzili się. Szybko wybrałam numer do pizzeri czynnej 24 h i zamówiłam 6 dużych, okrągłych placków z ananasem. Jak mi wiadomo Skrzaki raczej lubią hawajską. Po niecałych 15 minutach dostawca przyniósł 6 dużych opakowań z pizzą pod same drzwi, Serdecznie podziękowałam i zapłaciłam za dostawę. Zaraz po tym wszyscy zajadali się włoskim przysmakiem.
-Chcesz mojego ananasa? - zapytał Zati podchodząc do mnie z talerzem po pizzy i górką owoca widniejącą na jego środku.
-No. - odrzekłam z pełną buzią.
-Dobrze wiesz, że nie lubię hawajskiej. - mruknął.
-Sorry, przegrałeś większością głosów. - wzruszyłam ramionami.
-Już nikt się z człowiekiem nie liczy. - pokiwał głową i wrócił do towarzystwa.
-Dobry pomysł miałaś z tą pizzą. - pochwalił mnie Atanasijević.
-Raz na jakiś czas mi się zdarzy. - zaśmiałam się biorąc kolejny kęs do ust.
-Ubrudziłaś się. - Alek uśmiechnął się, a ja nerwowo wytarłam twarz.
-Już? - zapytałam, a on przecząco pokiwał głową.
-Tutaj. - przejechał kciukiem po moim policzku. Następnie delikatnie zaczesał moje włosy za ucho mrugając okiem.
-Dziękuję. - rzekłam zawstydzona. Po tym zajściu krępacja i cisza przejęła nad nami rządy. Alex odstawił talerz do zlewu.
-Co robimy z towarzychem? - zapytał.
-A co możemy zrobić? - wzdrygnęłam się. - Musimy czekać aż pousypiają.
-Chyba się nie doczekamy. - siatkarz szeroko ziewnął.
-Też tak uważam. Takie czuwanie nie ma sensu Ja na Twoim miejscu już dawno poszłabym do siebie.
-No ale ja nie jestem Tobą. - wyszczerzył się - To gdzie śpię?
Na to pytanie moje oczy wyszły z orbit
-To Ty chcesz tu zostać?
-A co, myślałaś, że zostawię Cię z nimi samą? - prychnął.
-Po części miałam nadzieję, że nie. - uśmiechnęłam się subtelnie.
-No to załatwione. Oni niech rządzą się sami.
-To idź do mnie, ja załatwię Ci jakiś materac albo śpiwór.
-Okej. - Alek pokiwał głową i skierował się do mojego pokoju. Po tych słowach ruszyłam do przedpokoju, bo tam stała szafa ze wszystkimi szpargałami. Udało znaleźć mi się dwa śpiwory.
-Znalazłam. - oznajmiłam, gdy wróciłam do pokoju. - Przynajmniej będzie sprawiedliwie. - wyszczerzyłam się.
-To fajnie. - Alex odebrał ode mnie swoje dzisiejsze posłanie. Nie z baldachimem, ale zawsze.
-Jak chcesz się wykąpać, to wiesz, mogę dać Ci coś z ciuchów Pawła.
-Ciuchy raczej nie będą mi potrzebne. Najwyżej ręcznik. - uśmiechnął się.
-A tak, jasne. - podałam mu go, a on poszedł pod prysznic. Wrócił po kilku minutach w samych bokserkach, a ręcznikiem suszył swoje brązowe loczki. Jakoś cudem niezauważalnie przemknął się do pokoju, który jeszcze nie widział półnagiego mężczyzny Starając się nie zwracać na niego uwagi chwyciłam swoją pidżamę i poszłam do łazienki. Słyszałam tylko jak muzyka w salonie ucichła. Po kąpieli postanowiłam, że do nich zajrzę. Zobaczyłam wszystkich leżących na podłodze. Pogasiłam wszystkie światła i wróciłam do Alka.
-Koniec imprezy? - zapytał leżąc już w śpiworze i trzymając ręce na karku.
-Na szczęście tak. - uśmiechnęłam się i także wskoczyłam pod śpiwór, wcześniej gasząc światło.
-No to dobranoc. - szepnął siatkarz.
-Dobranoc. - odparłam i odwróciłam się na bok, przodem do niego. Alexandar zrobił tak samo. Widziałam jego błyszczące w ciemności oczy. Po chwili położył swoją dłoń na mojej, która była wysunięta poza śpiwór i lekko pogłaskał kciukiem. Uśmiechnęłam się, a jego ręka jechała coraz wyżej. Dotykał mojego ramienia, potem szyi, a następnie policzka. Objął go swą olbrzymią ręką, a ja poczułam wewnętrzne ciepło. Odgarnął moje włosy z twarzy, a potem przykrył śpiworem po samą brodę. W pewnym sensie poczułam ulgę, ale z drugiej pewien niedosyt. Atanasijević delikatnie się uśmiechnął i zamknął powieki.
***
Przebudziłam się skulona. W nocy było otwarte okno, więc w pokoju było bardzo zimno. Lekko podniosłam głowę i ujrzałam jeszcze śpiącego Alexa. Ledwo co dosięgnęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Było dopiero parę minut po 6. Zablokowałam komórkę i z powrotem ją odłożyłam. Atanasijević spał z szeroko otwartą buzią i wyglądał przeuroczo. Uśmiechnęłam się sama do siebie i weszłam pod śpiwór przykrywając się po same uszy. Głęboko westchnęłam i zamknęłam powieki. Po paru minutach, gdy już przysypiałam poczułam mocne uderzenie w brzuch. Gwałtownie się zerwałam i okazało się, że to Alek rozwalił się w całym pokoju, rozrzucając kończyny we wszystkie strony. Delikatnie zdjęłam jego rękę ze swojego ciała, a kiedy z powrotem wygodnie się ułożyłam, siatkarz mruknął coś pod nosem i powrócił do pozycji embrionalnej. Spał tak słodko, że nie mogłam się na niego napatrzeć. Nagle z pokoju obok usłyszałam głośny krzyk.
-Pliński kretynie! - tylko tyle udało mi się zrozumieć, ale podejrzewam, że cała reszta słów to wiązanka przekleństw.
-Co jest? - zapytał zaspany i zachrypnięty Alek.
-Tamci balangowicze mają jakieś problemy. - wskazałam głową. 
-A mianowicie Winiarski. - uśmiechnął się. - Która godzina?
-Jakoś po 6. - odparłam.
-O matko, normalni ludzie o tej godzinie śpią, a nie drą się na całe miasto. - rzekł siatkarz kiwając głową.
-No dokładnie! - poparłam go, poraz kolejny układając się do dalszego snu.
-Pobiłem Cię w nocy?
-Nie wiem, okaże się potem, jak zobaczę jakieś siniaki. - uśmiechnęłam się.
-Jak coś, to z góry przepraszam. - także się wyszczerzył. Odwróciłam się na bok, tyłem do chłopaka. Słyszałam tylko jak on robi tak samo. Po chwili jednak poczułam ciepłe dłonie na swoim udzie.
-Wiem, że Ci zimno. -szepnął i przytulił się do mnie. Nie miałam odwagi wykonać jakiegokolwiek ruchu, więc tylko skinęłam głową. Jego ciepły oddech odczuwałam na karku. Był spokojny i równomierny, czego nie mogłam powiedzieć o swoim. O śnie w tamtym momencie mogłam zapomnieć.
-Chociaż trochę Ci cieplej? - zapytał znów szepcząc, a ja ponownie pokiwałam twierdząco głową. - Następnym razem zamykaj okno na noc. - powiedział śmiejąc się i dźgając mnie palcem w żebra odsunął się ode mnie, odwracając się w drugą stronę. Nadęłam policzki i głośno wypuściłam powietrze. Zaraz po tym do pokoju wszedł Paweł, ale obydwoje udawaliśmy, że śpimy.
-Słuchajcie, Julka jest w pokoju z Alexem. - oznajmił, gdy zamknął drzwi. Wszyscy zareagowali bardzo entuzjastycznie.
-To teraz będą gadać. - westchnęłam.
-Będą myśleć, że jesteśmy razem. - dodał.
-Bzdura. - parsknęłam. - Tym bardziej, że przecież śpimy oddzielnie!
-No właśnie. To o niczym nie świadczy.
-Dokładnie. Ale Skrzaki to plotkarze. - zaśmiałam się.
-I to jacy! - Alex także się roześmiał. - Zdradzę Ci nawet, że królem plotkarzy jest Woicki.
-Wiem, wiem. Kiedyś jak byłam młodsza i na przykład dostałam złą ocenę w szkolę lub uwagę, pokłociłam się z Zatim, czy spaliłam kotlety na obiad o wszystkim wiedział.
-A jeśli wie on, wie cały klub. - powiedzieliśmy jednocześnie. Zdziwieni spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem.

__________________________________

No i mamy kolejny rozdział. ;-)
Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.
Pozdrawiam, Sissi, ♥

poniedziałek, 19 listopada 2012

ROZDZIAŁ 5

-Mówiłam Ci już kiedyś, że Cię zabiję, no nie? - wysyczała Baśka, poprzez zaciśnięte zęby.
-Groźby są karalne. - wtrącił się Kurek, podając nam po kubełku popcornu.
Weszliśmy do sali kinowej, a pani sprawdzająca bilety dziwnym wzrokiem zmierzyła Bartka, bo przecież nie każdy wchodzi do kina z okularami przeciwsłonecznymi na nosie. Po długich poszukiwaniach właściwych miejsc, usadowiliśmy się na krzesełkach i czekaliśmy na film. Siedziałam po środku, pomiędzy Mróz, a Kurkiem, bo nie wiem czy ta pierwsza wytrzymałaby psychicznie cały film. Oczywiście na reklamach zjadłam już pół zawartości kubła na prażoną kukurydzę, ale co mam poradzić, że one są takie długie, a popcornu tak mało?! Po wielu oczekiwaniach, seans w końcu się rozpoczął. Na początku minimalnie mnie nudziło, ale potem akcja zaczęła się rozkręcać, aż w końcu nie mogłam nawet mrugnąć, aby nie przegapić żadnego ważnego momentu. Po 2-óch godzinach siedzenia i oglądania, czas było się w końcu ruszyć. Wstając przeciągnęłam się we wszystkie strony.
-No fajny film, fajny... - Bartek pokiwał głową z uznaniem.
-Zajebisty, a nie fajny! - krzyknęła Baśka.
-Basia, opanuj emocje. - położyłam dłoń na jej ramieniu.
-A jak tam Basiu, bułki smakowały? - zapytał siatkarz, z uśmiechem na ustach.
-Tak, smakowały. - odparła zawstydzona i oplotła się szalikiem.
-To co, teraz idziemy na jakąś pizze? - zaproponowałam mierząc wzrokiem oba osobniki.
-Niee, ja muszę podziękować, jutro wyjeżdżam. - wymigała się Basia.
-A gdzie, jeśli mogę spytać? - wyszczerzył się Bartek.
-Na studia. Do Wrocławia. - odparła.
-To jest moja prywatna pani psycholog. - zarzuciłam na nią ramię i przeczochrałam jej włosy.
-Psychologia. Proszę, proszę.
-Tak, psychologia. - pokiwała głową. - To ja Was zostawiam. Miło było poznać. - wystawiła dłoń w kierunku siatkarza, a on ją uściskał. Te spojrzenie... a może jestem trochę przewrażliwiona. - Pa Dżul, trzymaj się i nie daj się zbajerować żadnemu frajerowi! - uściskała mnie z całej swojej siły i pocałowała w policzek.
-Będę tęsknić... - szepnęłam.
-Ja też. Dzwoń i pisz! Jak tylko będę we Wrocku to od razu się odezwę.
Wśród ciągłych pożegnań wyszłyśmy z kina i każde z nas poszło w swoją stronę. Kolejne miesiące bez Basi... mam nadzieję, że szybko zleci.
-To było takie wzruszające. - Kurek teatralnie otarł łzę spod oka, a ja dałam "mukę" w ramię.
-Zobaczymy jak będziesz się ze Skrą żegnał. - wystawiłam w jego kierunku język i chwyciłam go pod ramię. Odprowadził mnie pod sam blok. - Wejdziesz?
-Niee, nie będę przeszkadzał.
-Przestań! Ostatnio pyszne ciasto kupiłam. - charakterystycznie poruszałam brwiami. Wtedy dostałam SMS'a od braciszka.

Ściągnij tu Kurasia! :>

-No chooodź, nie daj się prosić. - pociągnęłam go za rękę i po wpisaniu rządku cyferek w domofon weszliśmy do klatki. Obydwoje popędziliśmy schodami do góry i otworzyłam drzwi. 
-O, jesteś. - usłyszałam krzyk Zatiego z dużego pokoju. 
-Jesteśmy... - poprawiłam go i powiesiłam kurtkę na wieszaku. Zaprosiłam naszego gościa do dalszej części mieszkania. 
-Niespodziaanka! - wydarli się wszyscy. Brakowało jeszcze kryjówek za kanapą albo pod stołem, no ale wszyscy ładnie siedzieli na sofie z balonami i kwiatami w ręku, a Eliza - przyszłam na jej miejsce jako fotograf drużyny, trzymała wielki tort z napisem "Skra zawsze będzie na Ciebie czekać". Aż serce się kraje. 
-A, czyli tutaj jakiś podstęp był. - Bartek zmierzył mnie wzrokiem.
-Na mnie nie patrz, przed chwilą się dowiedziałam! - wyparłam się wszystkiego, a siatkarz ruszył do swoich kolegów, aby ich uściskać. 
-Fotograf, zdjęcie prosimy! - krzyknął Wlazły.
-Już, już, tylko po maszynę skoczę. - uśmiechnęłam się i poszłam do pokoju po aparat. Po chwili z powrotem znajdowałam się w salonie i cykałam pełno fotek Skrzakom. 
-To teraz Ci najlepsi. Julka chodź tu. Zati zrobisz zdjęcie? - zaśmiał się Pliński.
-Ha, ha, haa... - Zatorski odebrał ode mnie aparat i stanął na przeciwko nas. 
-Ten duży, okrągły! - poinformowałam go.
-Tak, wiem. - Paweł sztucznie się uśmiechnął. Po paru nieudanych próbach, nasze spotkanie zostało uwiecznione razem z palcem Zatorskiego.  
-To jedzmy w końcu! - Atanasijević zacierał ręce. Widać było, że czeka tylko na tego torta. Każdy dostał swoją porządną porcję. 
-No to Kypek, opowiadaj jak Ci tam na tym Wschodzie. - zaczął Daniel.
-Dobrze. Jest nawet spoko. - odparł z buzią pełną ciasta. - Jakoś tam się dogaduje, brakuje mi tylko kogoś przy boku wieczorami. - westchnął.
-Julson, jedź do Bartusia. - Winiarski szturchnął mnie łokciem.
-No, jasne. Już biegnę, nie widzisz? - wywróciłam oczami.
-Ona nigdzie nie jedzie! - oburzył się Paweł.
-Zati, wyluzuj. Zostanę tutaj z Tobą, będę opiekować się Twoimi dziećmi, robić Ci śniadanka, obiadki i kolacyjki, będę Ci sprzątać, prać i przynosić gazetę w zębach. - poklepałam go po głowie sztucznie się uśmiechając.
-Od tego będę miał żonę. - wyszczerzył się.
-Ty i żona. - parsknął Bąku. - Proszę Cię.
-Pomińmy... - Zatorski wywrócił oczami.
-Ej, Zatorscy. Już raczej wszyscy wyrośliśmy z jabłkowego soczku. - skrzywił się Plina. - Wiecie co mam na myśli? - poruszał brwiami.
-Mamy też pomarańczowy. Podobno zdrowszy. - zaśmiał się libero.
-Jako że jesteście pełnoletni, barek na peeewno nie świeci pustkami, a przyjaciela godnie trzeba przywitać. - wtrącił się Woicki.
Otworzyłam szafkę z trunkami, które zostawili nam rodzice, gdy wyprowadzali się z tego mieszkania i wyjęłam z nich czerwone wino oraz koniak. Ja tam się na tych sprawach nie znam, ale na filmach zawsze było, że kobiety preferują ten czerwony alkohol, a płci pięknej było tylko kilka okazów to wyjęłam kilka kieliszków. Po chwili każdy w ręku trzymał kieliszek koniaku lub wina. Ja przysiadłam się do Alka.
-I jak tam dzień minął? - usiadłam na oparciu kanapy.
-Szybko. - uśmiechnął się atakujący. - A Tobie? - zmrużył oczy, wpatrując się w ciecz pływającą w kieliszku.
-Też szybko. Nawet nie poczułam tego, że miałam wolne. - westchnęłam, zanurzając usta w alkoholu.
-A może chcesz koniaku spróbować? - zapytał podstawiając mi szklankę pod nos.
-Czemu nie. - wzruszyłam ramionami. Nigdy wcześniej nie miałam takiej okazji, więc odebrałam od niego trunek i napiłam się.
-Julka! - krzyknął Paweł. Zakrztusiłam się napojem i prawie wyplułam go na środek pokoju.
-Booże, Zatorski, wyluzuj. Ona jest pełnoletnia! - oburzył się Winiarski. - Cały czas "Julka to nie" , "Julka co ty robisz" , "Julka zastanów się". Szajby można dostać!
Przyjmujący od razu spotkał się z olbrzymim poparciem wśród siatkarzy, a Zatorski obiecał poprawę.
-Smakowało? - wyszczerzył się Atanasijević. Zaprzeczyłam kiwając głową. Zdecydowanie wolałam wino.
-Szkoda, że Bartek nie gra już w Skrze. - westchnęłam. - Brakuje mi go trochę.
-Noo, fajny z niego gość. Miejmy nadzieję, że wróci. - Alex wyzerował cały koniak.
-Dolać Ci? - zapytałam już chwytając za butelkę.
-Niee, dzięki. - zaprzeczył. - Za gorąco tutaj macie. - rozpiął swoją bluzę.
-Mi też jest ciepło. Może przejdziemy się na spacer? - zapytałam.
-A z chęcią. - uśmiechnął się. Prawie niezauważalnie wymknęliśmy się z mieszkania. Prawie.
-Gdzie zmykacie? - zapytał Pliński.
-Na chwilę tylko, złapać świeżego powietrza. - odparłam.
-No chyba nie na fajkę, co? - uniósł jedną brew i podchwytliwie się na nas spojrzał.
-Ja sportoowiec. - Alek ukazał rząd swoich zębów. Daniel tylko zaśmiał się i wyszliśmy na zewnątrz.
-O masz, a tutaj ziąb! - zapięłam kurtkę po samą szyję. Alex gdy zauważył, że mi zimno, na moją głowę narzucił kaptur.
-O, Dżul-eskimos. - zaśmiał się.
-O, Alex-bałwan. - powtórzyłam jego czynność.
-Ej, to nie brzmiało fajnie. - zasmucił się.
-No przepraaaszam, wiesz, że to tak z miłości. - przeczochrałam jego włosy. Wiem, musiało to komicznie wyglądać, gdyż musiałam stanąć na palcach, a i tak mi jeszcze trochę brakowało.
-I tak Ci nie wybaczę tego bałwana... - zrobił minę obrażonego dziecka.
-To poczekaj. Jeszcze raz. - zdjęłam z niego kaptur i narzuciłam ponownie. - O, Alex-kochane bałwaniątko. - wyszczerzyłam się.
-Bałwaniątko? - zdziwił się i powtórzył łamaną polszczyzną.
-Zdrobnienie od "bałwan". - oznajmiłam. - Chodź, przejdziemy się w stronę tamtego parku, hm? - pociągnęłam go za łokieć. On nie upierał się. Po drodze jeszcze wskoczyłam mu na barana, po czym wywróciliśmy się na środku chodnika i zdarłam kolano. My wariaci. Nie jedna osoba przechodząca obok nas mogła wziąć nas za zakochaną parę idiotów, ale co poradzę? Doszliśmy do parku i usiedliśmy na ławce.
-Zmęczyłem się. - powiedział rozpinając kurtkę.
-No takiego grubasa na plecach nieść, to się nie dziwię. - odrzekłam, z powrotem zapinając mu płaszcz. Żeby się nie zaziębił!
-Jakiego grubasa... - westchnął i zmierzył mnie wzrokiem.
-No jak to jakiego! Ty nie widziałeś mojego sadła! - krzyknęłam i stanęłam przed nim.
-No to pokaż. - założył ręce na torsie i wygodnie rozsiadł się na ławce.
-Oszalałeś? - zaśmiałam się. - Teraz, na środku parku. - postukałam się w skroń.
-No to czyli nie jesteś tłustym grubasem...
-Jestem.
Pokiwał przecząco głową przygryzając język. Westchnęłam i rozpięłam płaszczyk.
-Niee no, nie będę stała tutaj roznegliżowana. - parsknęłam.
-Nie jedna mogłaby Ci pozazdrościć takiej figury. - mrugnął okiem klepiąc mnie po brzuchu.
-Jasne, jasne. - wywróciłam oczami. - A ja chętnie bym się z jakąś zamieniła.
-No to więcej trzeba przed komputerem siedzieć i chipsy wżerać!
-Oj już tak dużo chipsów nie jem... - z powrotem usiadłam na ławce.
-Od jutra biegamy. - usiadł przodem na mnie, kładąc łokieć na oparciu ławki.
-Co robimy? - niedosłyszałam.
-Biegamy.
-Dobra. - zgodziłam się i przybiłam z nim piątkę.
-Jutro o 6:15 widzę Cię przed Twoim blokiem. - poruszał brwiami.
-6:30? - zrobiłam smutną minę.
-Okej. - westchnął. - A mam pomysł. - uniósł brew.
-Mam się bać? - skrzywiłam się.
-Stań przede mną, a ja zrobię Ci zdjęcie. Potem porównamy przed bieganiem i po. - uśmiechnął się.
-Patrzcie, patrzcie, jaki pomysłowy. - przeczochrałam jego loczki i za jego rozkazem stanęłam przed nim przybierając różne pozy, a Alex śmiał się ze mnie. Potem dołączył do mnie i cyknęliśmy sobie tzw. "słit focię" z przepięknymi dziubkami.
-To teraz ja wstawię na "fejsa". - zaśmiał się, przypatrując się zdjęciu.
-Ale teraz zróbmy takie. - przyssałam się do jego policzka mocno zaciskając powieki, a on zrobił zdziwioną minę zasłaniając usta.
-Genialne. - pokazał mi wyświetlacz.
-Dzięki komu? - wyszczerzyłam się.
-A może to trafi na "Facebook'a" ? - zastanawiał się porównując zdjęcia.
-Zobaczysz, które lepiej będzie się prezentowało. Albo dodaj dwa. - wzruszyłam ramionami przypatrując się Alkowi zafascynowanemu fotkami. W pewnym momencie poniósł wzrok, a nasze spojrzenia spotkały się. Zawstydzona przeniosłam się na zgraję komaro-podobnych owadów.
-Masz rację, dodam dwa. - uśmiechnął się. - Misja wykonana, wracamy już?
Przytaknęłam kiwając głową i chwyciłam go pod rękę. W mieszkaniu byliśmy po niecałych 20-stu minutach. Zdjęliśmy kurtki, a impreza trwała w najlepsze.
-O, nasze młodzieniaszki wróciły. - zaśmiał się Winiarski. - Gdzie się to podziewało? - wybełkotał.
-Na spacerze się było. - odparłam. - Paweł, barek cały pusty. - westchnęłam spoglądając na pijanego brata.
-Kypka trzeba było dobrze przywitać! - tłumaczył się.
-Jasne. - syknęłam i zebrałam wszystkie szklane, puste butelki do jednego worka.
-Pomóc Ci? - zapytał Atanasijević.
-Nie, dziękuję. - odparłam i wyniosłam śmieci do kosza na zewnątrz.
-Siostra, nie chciałem, żeby to tak wyszło! - mruczał Zatorski, gdy wróciłam do góry.
-No a jednak. Wy jutro macie trening!
-E tam. - machnął ręką.
-Julson, nie denerwuj się! - krzyczał Winiar razem z Plińskim.
-Odczepcie się od dziewczyny. - rzekł Bąkiewicz.
-Nawrocki mnie ukatrupi... - westchnęłam.
-Damy radę. O niczym się nie dowie. - Alex mocno mnie objął.

_________________________________________________________________

Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale jak mogliście zauważyć wenę miałam bardziej na mój drugi blog. :D 
Wszystko postaram się nadrobić! 
Pozdrawiam, Sissi. ♥




wtorek, 13 listopada 2012

ROZDZIAŁ 4

-Julson, skoczysz do sklepu? - zapytał Zati, który jak zwykle mnie obudził.
-Skoczyć, to ty możesz z okna. - odburknęłam.
-Sorry, zapomniałem się zaśmiać. - zmrużył oczy. - Idziesz czy nie?
-Nie.
-No Juulka. - westchnął.
-Co?! Zanim bym się ogarnęła, to ty poszedłbyś do tego sklepu 10 razy! - wzbraniałam się.
-Aż tak wysoko oceniasz moje możliwości? - poruszał brwiami.
-Też się sobie dziwię... - mruknęłam i odwróciłam się na drugi bok, przykrywając kołdrą po same uszy.
-Mleko byś kupiła i coś na obiad... - nie ustępował.
-IDŹ   SOBIE   STĄD! - powiedziałam robiąc przerwy pomiędzy poszczególnymi słowami. Zatorski tylko parsknął i wyszedł. Nareszcie. Za oknem słychać było stukanie kropel deszczu o parapet i klaksony samochodów. Jeślibym mogła nie ruszałabym się z cieplutkiego łóżka przez cały dzień, lecz kiedy przypomniałam sobie, że Bartek jest w Polsce od razu wyskoczyłam z łóżka i narzuciłam na siebie szarą, dresową bluzę.
-Co pochcisz, marny kucharzyno? - bąknęłam rzucając się na kanapę w salonie.
-Gdybyś poszła po mleko, to zrobiłbym dla Ciebie Muesli a'la Paweł Zatorski, ale cóż... - westchnął.
-Jakaś odmiana mi się przyda. - wzruszyłam ramionami i podeszłam do lodówki. - O, chleb z serem i ketchupem. Too jest too... - wyszczerzyłam się i zamknęłam lodówkę łokciem. Szybko przyrządziłam sobie kanapki i poszłam przed telewizor.

Dżul, masz chwilę? 
Dostałam SMS'a od Basi. Od razu na niego dpisałam na niego.
No mam. Gdzie i kiedy? ;-)

Teraz? ;> 

Jem............... ale wpadaj, kanapki się znajdą. :D

Oczekuj mnie. Mam takiego niusa, że lepiej nie jedz szybko. 

Czekam z niecierpliwością na Cię. :D 

Nara. ;***

Tak. Wiem. Nasz korespondencja mogłaby skończyć się już po "...kanapki się znajdą", ale co tam. Sukces, że tego "newsa" nie sprzedała mi już przez telefon. Po kilku minutach już usłyszałam pukanie do drzwi. Zerwałam się z kanapy i pobiegłam w stronę korytarza. 
-Ty słuchaj! - do mieszkania wtargnęła Baśka, z czerwonymi wypiekami na twarzy. 
-No, słucham... - zatrzasnęłam za nią drzwi i jednym ruchem ręki wygoniłam Pawła z pokoju. Obrażony chwycił talerz ze swoimi tostami i poszedł do siebie. 
-Matko, Dżul. Normalnie padnę na zawał zaraz! - rozpięła swoją kurtkę. 
-No opowiadaj!
-Idę sobie rano do sklepu po bułki. Wchodzę do środka, kieruję się na stojak z pieczywem, no i tam szperam, szperam i ktoś nagle mnie popycha. 
-Popycha? - skrzywiłam się.
-Nie przerywaj. No wiesz, tak wpadł na mnie. Odwracam się już taka wkurzona, gotowa do wygarnięcia najbrudniejszych brudów z jego życia, ale nagle mnie zatkało! 
-Ciebie zatkało? - uniosłam jedną brew. 
-Julka! 
-Dobra, już dobra... - wywróciłam oczami. 
-Patrze, a tu... - jej oczy wuglądały jak pięcio złotówki. - A tu... 
-No, a tam? - wymownie się na nią spojrzałam.
-Bartosz... Kuraś... Kurek. - zacisnęła wargi. Moim zdaniem już chciała krzyczeć. 
-I? - uniosłam jeden kącik ust. 
-Jak to "i"? Kobieto! Kurek mnie popchnął! Prawie mu wykrzyczałam jakim jest idiotą! Dziewczyno, czy ty siebie słyszysz?!
-Przecież znam Kurasia od małego... - wzruszyłam ramionami. Basia spojrzała się na mnie jak na stworzenie nie z tej ziemi.
-Jak to od małego?! I ja o tym nic nie wiem?! - zdziwiła się. 
-No ja właśnie nie wiem, dlaczego ty nie wiesz... - parsknęłam. - Nigdy go Tobie nie przedstawiałam? - zamyśliłam się.
-No nie! - oburzyła się. - I ja idiotka poprosiłam o autograf. - pokiwała głową.
-To fajnie. - zaśmiałam się. - A bułki masz? 
-Mam, pomógł mi je pozbierać... 
-Z ziemi? - skrzywiłam się.
-Nie. Z sufitu. - sztucznie się uśmiechnęła. - Dotykał je sam Kurek, już nigdy ich nie zjem.
-Ale jak je zjesz, to wyjdzie na to, że zjadłaś jego DNA. Wiesz o co chodzi... - szturchnęłam ją łokciem, cwaniacko się uśmiechając.
-Że będę z nim w ciąży? - zamyśliła się. Uderzyłam się w czoło. 
-Poprzez zjedzenie bułki, której dotykał. Tak, tak. - poklepałam ją po ramieniu. Ona wywróciła oczami i złapała za najświeższą gazetę. 
-O, patrz. Bonda grają, lecimy? - zapytała podpijając mi trochę kawy z kubka. 
-Kiedy? - zapytałam odbierając jej napój. 
-Dzisiaj... o 21:30. Bilety po 25 złotych. Daawaj, fajnie będzie. Pamiętaj, że ja jutro wyjeżdżam! - jej usta ułożyły się w dziubek i spojrzała na mnie przymrużonymi oczami. 
-No okej. - westchnęłam. - 25 złotych? Muszę wyżebrać od brata. - wzięłam łyk kawy. Jeszcze chwilę pogadałyśmy, ale Baśka zaraz musiała się zbierać. Zamknęłam za nią drzwi i wzięłam się za ogarnianie kuchni. Następnie ubrałam się w dresy, a włosy związałam na czubku głowy w luźnego koka. Resztę popołudnia spędziłam przed komputerem, przerabiając i dodając zdjęcia. 
-Jedziesz ze mną na ten trening? - zapytał Zati, kiedy już wychodził z mieszkania. 
-Nie! - odkrzyknęłam. Zapomniałam, miałam napisać do Kurka, czy idzie ze mną do kina. Taka tam fajna niespodzianka dla Mróz. 
Jesteś mi potrzebny dzisiaj wieczorem, o 21:30 pod kinem! Plis, plis, plis. :D

21:30? Ja już będę spał... :( 

No to wypij dużo kawy. Proszę Cię, przyyjdź! :*

A co tam takiego będzie się działo? 

Dowiesz się jak przyjdziesz...........

OK. Do potem. ;-) 

No to Barbarka będzie miała niespodziankę. Teatralnie zatarłam ręce i rzuciłam telefonem na łóżko. Wcisnęłam ENTER i ostanie fotki do dodania trafiły do galerii. Na obiad zamówiłam sobie chińszczyznę, nie miałam mocy, aby coś sobie przyrządzić. Z białym kubełkiem w dłoni i nogami na stole usiadłam przed telewizorem i oglądałam "wiadomości". Potem Zati wrócił z treningu i tak minął mi cały dzień, aż do wieczora. 
-Bracie mój kochany... - zaczęłam, kiedy ubierałam się do wyjścia. 
-Czego? - burknął.
-Masz na zbyciu dwie dyszki? 
-Na co? Jak impreza z Kurasiem, to nie idziesz... 
-Na kino z Baśką.Na nowego Bonda. No weeeź, bądź człowiek. - wyszłam z pokoju. 
-Masz. - westchnął podając mi banknot. 
-Dziękuję! - pocałowałam go w policzek i wybiegłam z bloku. Skierowałam się na najbliższy przystanek autobusowy i pojechałam pod kino. Tam czekał już Bartek. W ciemnej bluzie, w kapturze na głowie i przeciwsłonecznych okularach. Pomijając, że jest noc i październik... 
-Siemka. - przywitałams się z siatkarzem. 
-Cześć, cześć. Co tam?
-Idziemy na Bonda. - wyszczerzyłam się. - Ale nie sami...
-A z kim? - zdziwił się. 
-Z Barbarą. Moją przyjaciółką. Pozbierałeś jej bułki w sklepie.
-To Twoja znajoma? O widzisz, ładna. - uśmiechnął się. 
-No i w tym sęk, że ona też tutaj będzie właśnie i chcę jej zrobić niespodziankę. - usiadłam na ławce obok niego. 
-Ja mam być tą niespodzianką? - wskazał na siebie.
-Owszem. O, idzie. - szepnęłam. 
-Jestem! - Basia ponownie w tym dniu się ze mną przywitała.
-Jak tam? - zapytałam. 
-Miałam cichą nadzieję, że znów spotkam Kurka, ale cóż... - westchnęła. - Idziemy? 
-No to chodźmy! - krzyknął Bartek, wystawiając do Basi rękę. - Może nadzieja nie jest matką głupich? - roześmiał się i przedstawił. Ona jak wryta wpatrywała się w niego, aż mi było głupio. Jak Ci siatkarze męcą w głowach... 

____________________________________________________

Jest kolejny. ;))) Mam nadzieję, że się spodoba. 
Dzisiaj o 22:30 siadamy przed ti wu. ♥ :D 
Pozdrawiam, Sissi. ♥

poniedziałek, 5 listopada 2012

ROZDZIAŁ 3


-Już się zrobiło późno, będę się zbierać... - powiedziała Baśka i chwyciła za torbę.
-Nooo, to my Cię odprowadzimy. - Alex posłał mi prawie błagalne spojrzenie.
-Oczywiście. - uśmiechnęłam się i wyszliśmy z kawiarni, a tam straszny ziąb. Czuć, że to już jesień zawitała do naszego pięknego kraju.
-Długo się znacie? - zapytał atakujący, aby przerwać niezręczną ciszę.
-Będzie jakoś od przedszkola, co nie? - szturchnęłam Basię łokciem.
-No, coś koło tego. - mruknęła pod nosem. - Dobra, wiecie co, przypomniałam sobie, że muszę jeszcze skoczyć po.. po chleb. - sztucznie się uśmiechnęła.
-Po chleb? O tej porze? - zdziwiłam się.
-Tak, na kolację. Idźcie, do domu trafię już sama. - pożegnała się z nami i poszła w przeciwnym kierunku.
-Dziwna jakaś... - skrzywił się Atanasijević.
-Nie wiem co ją ugryzło. - wzruszyłam ramionami. - Zawsze była duszą towarzystwa, a teraz jednego słowa nie potrafiła wykrztusić. - chwyciłam Alka pod rękę. Chłopak odprowadził mnie pod same drzwi klatki schodowej.
-Jutro się widzimy, co nie? - zapytał na wychodnym.
-Jutro jest środa? - zamyśliłam się. - W środy mam wolne. - uniosłam jeden kącik ust ku górze.
-O, to kto mi będzie skakał z aparatem przed twarzą? - zasmucił się.
-W czwartek odrobimy. - pocałowałam go w policzek i wbiegłam po schodach do góry. - Jesteeem! - krzyknęłam zrzucając z siebie kurtkę. - Matko, jak zimno. - przecierałam ręce. - Zati? Jesteś? - zdziwiłam się, wchodząc do dużego pokoju i nie zastając tam brata. Wzruszyłam ramionami i wstawiłam wodę na herbatę. Szybko przebrałam się w ciuchy, w których chodzę po domu, wzięłam laptopa i z kubkiem gorącej herbaty, usiadłam w salonie na kanapie i przykryłam się kocykiem.
-O, jesteś. - rzekł Paweł, który właśnie wszedł do mieszkania.
-No jestem, a ty gdzie byłeś? - zapytałam popijając napój.
-Na strychu, musiałem poszukać moich starych adidasów... - podrapał się w kark.
-Po co? - uniosłam jedną brew.
-Robimy zbiórkę w Skrze, dla biednych dzieci i wystawiam je na aukcję... - odpowiedział siadając obok mnie.
-Już byś nie był takim sknerą i oddał te nowe! - warknęłam.
-Przestań! Moje nowe "najacze" mają parę tygodni, jeszcze dobrze ich nie rozchodziłem, a już mam je sprzedawać!? A w sumie tamte też są w dobrym stanie... - wzruszył ramionami, biorąc łyka z mojego kubka. - Jak tam spacer z Alexem?
-Świetnie. - rzuciłam krótko. - Jutro też macie na 10?
-Niee, jutro na popołudnie. Wyśpię się. - przeciągnął się we wszystkie strony. - No i ty jutro robisz śniadanko. - wyszczerzył się.
-Żarty się trzymają widzę... -parsknęłam. On tylko przeczochrał moje włosy, a ja kopnęłam go w udo. Wystawiając mi język pobiegł do kuchni i zrobił sobie herbaty. Wtedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Zapraszałaś kogoś? - zdziwił się Zatorski.
-Nie... - odłożyłam laptopa i pobiegłam w stronę drzwi. - O, cześć. - uśmiechnęłam się. - Wchodź. - zaprosiłam Bąkiewicza do środka.
-Jest Paweł? - zapytał.
-Jest, jest. W salonie. - powiesiłam jego kurtkę, a on ruszył na poszukiwania kolegi z drużyny.
-To ja Wam nie przeszkadzam, zmykam do siebie. - puściłam oczko, zabrałam ze sobą sprzęt i resztkę herbaty, i z trudem weszłam do pokoju. Włączyłam wieżę i leciała akurat piosenka, której już bardzo dawno nie słyszałam. Zapaliłam lampkę nocną i rzuciłam się na łóżko zamykając oczy. Pod kark podłożyłam ręce i wyprostowałam nogi. Razem z tą piosenką wróciły wszystkie wspomnienia ze szkoły, pierwsze miłości i kłótnie. Lubię, kiedy słucham jakiejś piosenki, a ona przywołuje mi obrazy z przeszłości i to wszystko wygląda, jakby działo się w teraźniejszym czasie.
-Julson, idziesz z nami na basen? - do pokoju wparował Paweł i przerwał moje rozmyślania.
-O tej godzinie? - zdziwiłam się, opierając się na łokciach.
-Bąku ma karnet, wchodzimy za darmo... - wyszczerzył się.
-No dobra... - westchnęłam i wygoniłam brata z pokoju. Z szafy wyciągnęłam strój i szybko pognałam do łazienki, aby się przebrać. Po kilku minutach byłam już gotowa na skok do wody. Przyda mi się takie odprężenie i ochłoda, a przy okazji spalę trochę kalorii. Pojechaliśmy samochodem Michała. Oczywiście musiałam siedzieć z tyłu, bo wielcy panowie siatkarze rozsiedli się na przodzie, a ja czułam się jak jakieś dziecko, które nie ma prawa wyjść ze swojego podróżnego fotelika. Po kilkunastu minutach jazdy i wysłuchaniu narzekań Pawła, jaka to ja jestem nie dobra, dotarliśmy na pływalnię. Weszliśmy do środka, a potem rozeszliśmy się po szatniach. Zdjęłam z siebie ubranie, które potem wpakowałam na siłę do malutkiej szafeczki i wzięłam ręcznik, oraz założyłam klapki. Następnie krótki prysznic i można było wchodzić. W wodzie pustki, zero jakiejkolwiek żywej duszy. Lepiej dla nas. Odwiesiłam ręcznik na wieszaku, zdjęłam klapki i podeszłam na kraniec kafelków, aby sprawdzić jaka jest temperatura wody. Zanurzyłam stopę w basenie i dynamicznie nią pomachałam.
-Doobra, bo będziesz się modlić nad tą wodą 5 dni. - rzekł Zati, po czym wepchnął mnie do wody.
-Palant! - krzyknęłąm wynurzając się na powierzchnię.
-Nie ma za co. - mrugnął i także wskoczył, ale bez niczyjej pomocy.
-I do tej pory nie nauczyłeś się skakać na główkę? - westchnęłam, a Paweł mnie ochlapał. - Patrz, jak skacze mistrz! - wyszłam z wody i na trampolinie przybrałam pozę Balotelliego. Odbiłam się i wleciałam do wody głową w dół. - Ta daaa! - wyszczerzyłam się, odgarniając włosy z twarzy.
-Popracował bym jeszcze nad pozycją Twojego karku podczas lotu i ułożeniem rąk...- usłyszałam z brzegu basenu. Myśląc, że to Bąkiewicz wymądrza się jak zawsze, wywróciłam oczami i nic sobie nie zrobiłam z jego komentarza, lecz po całkowitym odgarnięciu włosów z twarzy zobaczyłam Michała, który płynie sobie spokojnie do drabinek. Zmarszczyłam czoło i odwróciłam się w kierunku dobiegającego głosu.
-Udajesz, że mnie nie znasz? - zaśmiał się. Moje usta ułożyły się w literkę "O" i czym prędzej wyskoczyłam z wody.
-Kuruś, Kureczku, Kuruniu! - rzuciłam się chłopakowi w objęcia. - Boże drogi, jak ja Cię dawno nie widziałam! - wyściskałam go z każdej strony.
-Dobra, dobra, staarczy młoda. - wyszczerzył się.
-Co ty tutaj robisz? - zapytałam zaskoczona.
-Przyjechałem w odwiedziny. - uśmiechnął się.
-Jaa, jak super! - nie mogłam oderwać wzroku od przyjmującego. Tak dawno go nie widziałam. - Na ile przyjechałeś?
-Na tydzień. Spokojnie, pójdziemy na porządne balety. - szturchnął mnie łokciem.
-Ej, ej! Żadne balety, ona ma 19 lat! - oburzył się Zatorski, a wszyscy obecni na tej pływalni wybuchnęli śmiechem.
-No tak, no to pójdziemy do sali zabaw i ponurkujemy w kolorowych kulkach. - posłałam bratu spojrzenie typu "Are you kidding me?".
-Przednia zabawa, lepsza niż nie jedna impreza. - pokiwał głową Kurek, unosząc kąciki ust ku górze.
Po chwili gadaniny, namówiliśmy Bartka, żeby dołączył do nas i trochę popływał. Nie obyło się bez użycia siły, ale w końcowym efekcie do wody trafił sam. Na basenie byliśmy do późnych godzin nocnych, dopóki nie zamknęli pływalni.
-Boże, ile można się ubierać? - wywrócił oczami Zatorski.
-Jeszcze nie zauważyłeś, że w przeciwieństwie do Ciebie mam długie włosy, które trzeba wysuszyć, abyś potem nie woził mnie po lekarzach i nie płacił za leki?! - warknęłam zarzucając kaptur na głowę.
-O, ma dziewczyna rację. - poparł mnie Bartek i objął w pasie.
-Dobra, dobra... - Zatorski wywrócił oczami i wszyscy razem ruszyliśmy do samochodu Bąkiewicza.
-Jedziesz z nami? - zapytał Paweł, zwracając swoje pytanie do Bartka.
-Niee, zobaczymy się jutro na treningu. - uśmiechnął się.
-Ooo, akurat wtedy jak mam wolne?! - założyłam ręce na klatce piersiowej.
-Dobranoc młoda. - Kurek pocałował mnie w czoło i chowając ręce w kieszenie, odwrócił się i odszedł. My wpakowaliśmy się do auta i Michał odwiózł nas pod sam blok. Podziękowaliśmy i wbiegliśmy do mieszkania. Woda wyciągnęła ze mnie jakąkolwiek moc, więc przebrałam się w pidżamę i od razu usnęłam.

_____________________________________________

I kolejny rozdział się pojawił. ;) Mam nadzieję, że się spodoba.
Pozdrawiam. :*
Siatkarskie sny.

niedziela, 4 listopada 2012

ROZDZIAŁ 2

-Julsoooon! - usłyszałam krzyk Pawła z kuchni. Dzisiaj już nie obudził mnie tak delikatnie, jak wczoraj, tylko darł się przez całe mieszkanie. Zwlokłam się z łóżka, od razu włączyłam komputer i poszłam w stronę brata.
-Co pichcisz? - zapytałam przecierając twarz i opierając się o kuchenną wysepkę.
-Zupę mleczną. - wyszczerzył się.
-Przecież wiesz, że nienawidzę zupy mlecznej! - usiadłam przy stole i podparłam się na łokciu.
-Tak? No to czas żebyś polubiła... - Zati nalał talerz mleka i nałożył łyżkę makaronu, po czym podsunął całe danie pod mój nos.
-Boże, aż mi nie dobrze... - burknęłam i odsunęłam talerz jak najdalej od siebie.
-Marudzisz. - oznajmił i z prędkością światła pochłonął całą zupę. Ja narobiłam sobie kilka kanapek i poszłam przed komputer. - A ty już przed ten komputer?! Zjeść w spokoju, przy stole! - krzyczał Paweł.
-Doobra. - machnęłam ręką i odstawiając talerz na biurko, z podkuloną nogą usiadłam na krześle i włączyłam Facebook'a. 12 powiadomień i w tym same "Lubię to" pod zdjęciem z Alkiem. Uśmiechnęłam się sama do siebie i ugryzłam kromkę chleba. Potem weszłam na jakiś serwis informacyjny i dowiedziałam się, co ciekawego słychać w świecie.
-Zbieraj się, zaraz jedziemy! - oznajmił Zati.
-Noo... - odburknęłam i wyłączając laptopa odniosłam talerz do zlewu. Potem wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i uczesałam włosy w warkocza, którego zarzuciłam na prawe ramię. Chowając lustrzankę do torby, zeszłam na parking i wsiadłam do samochodu.
-Pamiętaj, zajedź jeszcze po Baśkę. - mruknęłam.
-Ona tam jeszcze potrzebna... - westchnął i przekręcił kluczyk w stacyjce. Pod blokiem Basi byliśmy nieco przed 10. Puściłam jej strzałkę, a ona po sekundzie pojawiła się na zewnątrz.
-Czeeść. - entuzjastycznie przywitała się z nami i usiadła z tyłu, rzucając torbą siedzenie obok. Do hali dotarliśmy punktualnie na 10, więc Paweł odrzucił mi kluczyk i czym prędzej pobiegł do szatni, a ja musiałam zamknąć samochód.
-Cześć dziewczyny! - usłyszałyśmy męski głos zza naszych pleców. Odwróciłam się i ujrzałam Alexa.
-Ooo, cześć, cześć. A ty nie powinieneś się teraz przebierać na trening? - przytuliłam się do atakującego.
-Powinienem, ale zaspałem... - odparł. - O, a to na pewno ta Twoja ładna koleżanka. - roześmiał się. - Alex jestem. - podał rękę Basi, a ona strzeliła buraka.
-Basia. - wydukała i zaraz spuściła głowę w dół. Wszyscy we trójkę ruszyliśmy do hali, a Alek poszedł do szatni. - Zabiję Cię! No zabiję! - krzyczała Baśka, uderzając mnie w ramię.
-Wyluzuj. - zaśmiałam się. - O, a to jest pani Wandzia. - przedstawiłam ją pani sprzątającej i skierowałyśmy się w stronę boiska. Baśce od razu dech zaparło i rozglądała się wokół.
-Matko! Ile bym dała, żeby tutaj zagrać! - uniosła głowę do góry i wbiła wzrok w sufit. Siłą zaciągnęłam przyjaciółkę na trybuny, gdzie nasze miejsce i czekałyśmy na Skrzaków.
-No i ja jej mówię, że nie, sorry, nie skorzystam, nie interesuje mnie ta oferta w abonamencie, a ta dalej ciągnie ten sam temat, no to znowu jej grzecznie podziękowałem. Mówię Ci, taka nachalna babka... - Woicki wyżalał się Winiarskiemu, ale ten drugi nie był najwyraźniej zainteresowany całą sytuacją, bo chował włosy pod swoją sławną, czarną opaską.
-Siemanooo! - krzyknęłam machając do chłopaków. Wszyscy jednocześnie mi odmachali, a Baśka siedziała jak słup soli, zero jakiegokolwiek ruchu. - Pomachaj! - szturchnęłam ją łokciem.
-Nie. - rzuciła krótko. - Nie wiem w ogóle co ja tu robię...
-Siedzisz. - wzruszyłam ramionami i wyjęłam mój sprzęt z torby.- A tak poza tym, to nie przywitałaś się z moimi kolegami... - pociągnęłam ją za rękę w stronę parkietu. Wszyscy serdecznie ją powitali, lecz po interwencji pana Jacka, musieli wrócić do gry.
-Oho, zacznie się... - mruknął Pliński, gdy zauważył mnie stojącą z aparatem w dłoni. Nie zważając na ich jęki i protesty, znów porobiłam im kilka zdjęć z rozgrzewki.
-Chodź, oprowadzę Cię po hali. - zaproponowałam Basi, a ona niechętnie poszła za mną. Po znajomości załatwiłam jej kilka krówek w żółtym opakowaniu, z logiem Skry. - Potem jak chcesz, pójdziemy po autografy.
-Okeej... - uśmiechnęła się. Chyba pierwszy raz, odkąd weszliśmy do tej sali. Potem porobiłam jeszcze kilka fotek z meczu i jak zwykle wybrałam swoje ulubione. Tym razem był na nim Mariusz Wlazły, kiedy skakał do zagrywki. Po wyczerpującym treningu znaleźli jeszcze chwilę czasu i poświęcili ją na podpisanie się Basi. Serdecznie podziękowała i widać było, że jeśli teraz nie miała miękkich kolan, skakała pod sam dach tej hali.
-Julson, zajedziesz ze mną jeszcze do Kłosa? - zapytał Zatorski.
-Niee, to ja odprowadzę Basię. - powiedziałam i pożegnałam się z siatkarzami.
-Dżul to czekaj, pójdę z Wami! - wyrwał się Atanasijević. Skoro tak bardzo chciał... poczekałyśmy na niego przed halą.
-Dzięki, to teraz jakiś serb będzie wiedział gdzie mieszkam... - warknęła Barbara.
-Ale za to jaki serb. - zaśmiałam się. Po chwili pojawił się Atanasijević i wszyscy ruszyliśmy w kierunku domu panny Mróz.
-I jak tam, masz jakieś fajne zdjęcia? - zapytał Alex.
-Jak zawsze. - wyszczerzyłam się i podałam mu lustrzankę.
-Oo, to jest fajne. A w ogóle widziałaś ile mamy lajków pod tamtym?! - krzyknął podekscytowany atakujący.
-Widziałam, widziałam... - poparłam go, a zaraz po tym spojrzałam na przyjaciółkę, która szła z wzrokiem wbitym w ziemię.  -Zajdziemy na kawę? - zapytałam.
-Świetny pomysł! - odrzekł Atanasijević.
-Super. - mruknęła pod nosem Baśka. - Chyba muszę iść do domu, bo czeka mnie pakowanie... - próbowała się wykręcić.
-Ojj, pół godzinki Cię nie zbawi. - pociągnęłam ją za ręke i weszliśmy do kawiarni. Usiedliśmy w głębi, w nastrojowym kącie i ja razem z Alexem zamówiłam gorącą czekoladę, a Baśka wzięła pomarańczowy sok. Przez całe spotkanie może wypowiedziała góra 3 słowa, a my z Alkiem nadawaliśmy cały czas, robiąc przerwy tylko na oddech.

__________________________________________________

Przepraszam, że taki krótki, ale coś nie szło mi robienie poprawek. :C
Jastrzębski vs. Skra 3:1.
Zacięta walka. :D
Zapraszam także tutaj : Siatkarskie sny.  
Pozdrawiam, Sissi. ♥

sobota, 3 listopada 2012

ROZDZIAŁ 1

-Nie rób mi dzisiaj zdjęć! - zasłonił się Woicki, dwoma rękoma, a to podziałało na mnie jak płachta na byka, co poskutkowało ogromną liczbą fotek. - Zati, weź swoją siostrę, bo jej samej i jej aparacikowi stanie się krzywda! - pogroził palcem.
-Julson, daj sobie na luz... - westchnął Zatorski. Jako że byłam posłuszną siostrą, zasłoniłam lufę lustrzanki okrągłym, plastikowym ochraniaczem i ruszyłam na trybuny, bo i tak miałam wystarczająco zdjęć z rozciągania i tego mega rozkroku Woickiego. Po chwili dostałam SMSa od Baśki.
Jestem w Bełchatowie, idziemy na kawkę? ;*
Szybko jej odpisałam:
Gdzie i o której?

KubusCafe, 13?

Pasuje, do potem. :*

Przejrzałam wszystkie dotychczas zrobione fotki i pousuwałam te, które są rozmazane. Po chwili rozpoczął się mecz, więc kolejna misja do spełnienia. Podeszłam bliżej boiska i pstrykałam zdjęcia komu się dało. Jedno wyjątkowo mi się spodobało, a był na nim Winiar razem z Cupko. Jeśli ładnie je się przerobi, trochę biało-czarnej barwy i będzie super artystycznie! Gdy trener Nawrocki, ustalił kilku minutową przerwę podbiegłam do chłopaków i cyknęłam sobie "sweet focię" z bratem, a potem z Alex'em. 
-To koniecznie musi trafić na naszą stronę! - krzyknął uradowany Atanasijević, wskazując na wyświetlacz aparatu, na którym widniały nasze dziubki. 
-Mówisz? - dokładniej mu się przyjrzałam. - Lekki retusz i będzie w sam raz. - przybiłam z atakującym głośną piątkę, po czym oni znów ruszyli na parkiet, a ja zrobiłam kolejny przegląd. 
-Dobra chłopcy, na dzisiaj starczy... spotykamy się jutro o 10! - trener przypomniał o jutrzejszym treningu i pogonił chłopców do szatni. Tam niestety nie miałam już wstępu, a wyobrażam sobie, jaką furorę zrobiłyby moje zdjęcia. "Nagi Winiarski tylko w tej galerii!" , "Kooistra w samym ręczniku" . To byłoby coś... usiadłam na ławeczce, schowałam mój profesjonalny sprzęt do torby i czekałam na Pawła, kiedy w końcu wyjdzie. Dostałam kolejnego SMSa od Basi. 
Gdzie jesteś? ;/

Jeszcze w hali, zaraz będę!

Zapukałam do szatni chłopaków, a otworzył mi Karol. Nerwowo zasłoniłam oczy.
-Zawołaj Zatiego. - powiedziałam. 
-Zati! - krzyknął, a Paweł od razu pojawił się przede mną. Pociągnął mnie za rękaw i poszliśmy w stronę parkingu. 
-Chciałaś się jeszcze bardziej zdemoralizować? - westchnął.
-Co oznacza "jeszcze bardziej"? - zdziwiłam się. - Myślisz, że gołego faceta nie widziałam? - parsknęłam, a zaraz po tym uderzyłam głową w brzeg samochodu przy wsiadaniu do niego. 
-A widziałaś? - przeraził się. - Chyba w książce od biologii. - roześmiał się po chwili.
-Ojj, byś się zdziwił braciszku. - głośno wypuściłam powietrze.
-Ej, mam nadzieję, że nie podglądasz mnie pod prysznicem!
-Prędzej by mi oczy wypaliło... - wyszczerzyłam się. - Podrzucisz mnie pod Kubusa? Z Baśką się umówiłam...
-A nie z gołym facetem? 
-Jeśli Basia, to dla Ciebie nagi koleś, to nie wnikam... - wzruszyłam ramionami. Po kilku minutach byliśmy już pod kawiarnią. Pocałowałam Pawła w policzek i wysiadłam z auta. 
-Tylko na kolację proszę wrócić! - krzyknął jeszcze, a ja pokiwałam głową. Wpadłam do kawiarni i od razu ujrzałam Basię.
-O, wielka fotografka raczyła się pojawić... - wywróciła oczami. Nie zważając na jej dogryzanie, pocałowałam ją w policzek i rozłożyłam się na krześle. 
-I co tam, studentko psychologii... - wyraźnie zaakcentowałam te dwa ostatnie słowa i przeglądałam menu z napojami. 
-Żyję. - wyszczerzyła się. - I uczę się, jem, śpię, uczę się, jem, śpię, uczę się... i tak leci. A tam? 
-Wstaję, jem, idę robić zdjęcia, jem, i idę spać. - obydwie się roześmiałyśmy. Po chwili przyszedł do nas przystojny kelner i odebrał zamówienia, a po kilku minutach, przed naszymi oczami stały dwie szklanki kawy latte. 
-Dalej kręcisz z Alexem? - zapytała Baśka, znacząco poruszając brwiami.
-Jak to dalej? Przecież nigdy między nami nic nie było... nie wiem o co Ci chodzi. - włożyłam słomkę do ust i delikatnie sączyłam kofeinowy napój.
-A ja jestem papieżem. - westchnęła.
-O widzisz, to miło. - odparłam szczerząc zęby.
-Dżul!
-No co? Mówię Ci, nie kręcę z nim i nigdy nie kręciłam. Jesteśmy tylko przyjaciółmi i nic więcej...
-Od przyjaźni się zaczyna. - uśmiechnęła się. - Wiem coś o tym. - od razu spuściła wzrok.
-Fabian? - zapytałam po cichu. Ona przytaknęła. - I co, już nie macie ze sobą kontaktu? - znów pokiwała głową. Po tym zdaniu nastała dłuższa cisza. Do końca wypiłam kawę.
-Idziemy na spacer? - zapytała Baśka, wyglądając przez okno. 
-Okej. - przyjęłam jej propozycję i płacąc za kawę wyszłyśmy z kawiarni. Opatuliłam się szalikiem i ruszyłyśmy w stronę parku.
-Pamiętasz jak tutaj miałyśmy swoją pierwszą, podwójną randkę? - zaśmiała się Basia.
-No jak mogłabym zapomnieć! To wtedy kiedy narobiłam sobie wstydu, bo upaprałam się czekoladowym lodem... - spojrzałam na tę pamiętną ławkę z czułością. 
-Kiedy to było.. Boże wieki temu! - przeszłyśmy całą alejkę, śmiejąc się i wspominając dawne czasy. Zaczęło robić się pochmurno i ciemno, więc postanowiłyśmy, że rozejdziemy się do domów.
-Kiedy wracasz do Wrocławia? - zapytałam mocno ściskając przyjaciółkę.
-Pojutrze. - odparła.
-To chodź ze mną jutro na trening chłopaków, zapoznam Cię z nimi! 
-Niee, to nie jest najlepszy pomysł... - skrzywiła się.
-Ależ jest! Przyjedziemy jutro po Ciebie. Bądź gotowa przed 10. Buziaki. - jeszcze raz pocałowałam ją w policzek i poszłam w stronę swojego bloku. Po drodze narobiłam jeszcze tysiące zdjęć jesiennego krajobrazu. Będę dzisiaj miała masę roboty z ich przerabianiem. Wparowałam do mieszkania, trzaskając drzwiami.
-Jestem! Co na kolację? - powiesiłam torbę na krześle.
-Polecam otworzenie lodówki. - odparł Zati zapatrzony w telewizor. - Szybko, łatwo i smacznie.
Westchnęłam i poszłam do kuchni. Otworzyłam drzwiczki od lodówki wpatrywałam się w nią dobre kilka minut.
-Nie ma nic dobrego. - uznałam i chwyciłam jakbłko, po czym przysiadłam się do Pawła.
-Co tam u Basi? - zapytał.
-Studiuje... - wzruszyłam ramionami wgryzając się w owoc. - A mam takie pytanie...
-No?
-Możemy jutro zabrać ją na Wasz trening? Siedzi sama w domu, to chociaż tam ją zaprosiłam.
-Nie wiem, czy trener nie będzie miał nic przeciwko... nie dość, że ty się szlajasz między nogami, to jeszcze ona...
-Najwyżej ją wyrzuci. - zaśmiałam się. On pokiwał głową przytakując, a ja mu podziękowałam. - Dobra, ja się zmywam, mam masę roboty. - poklepałam brata po ramieniu i ruszyłam w stronę swojego pokoju, po drodze łapiąc drugie jabłko. Weszłam do środka, przebrałam się w legginsy, top, a do tego grube skarpety, które uszyła mi babcia. Zapaliłam lampkę nocną i usiadłam na łóżku razem z aparatem i laptopem. Zgrałam wszystkie zdjęcia na komputer i zabrałam się za ich przerabianie.
-Chcesz herbaty? - zapytał Zati, wchodząc do pokoju.
-Mogę chcieć, ale poproszę tą malinową. - uśmiechnęłam się. Po chwili kubek z gorącym napojem już stał na półce.
-Patrz, jakie super zdjęcie Ci zrobiłam. - odwróciłam laptopa w kierunku Pawła.
-Noo, super. - wywrócił oczami, a ja wybuchnęłam śmiechem. Robiąc sobie przerwę zajrzałam na FaceBook'a i włączyłam Skype'a. Kiedy tylko włączyłam portal, wiadomość od Alka.
Kiedy pojawi sie nasze zdjecie? :D
Na jego prośbę od razu wrzuciłam je na "Fejsa". Ładnie go oznaczyłam, a po chwili pełno "Lubię to" pod spodem. 
Bedziesz jutro na treningu?
Kolejna wiadomość...
Tak, ale nie sama. :D Będę miała asystentkę. ;>

Ooo, kto to?

Moja przyjaciółka, Basia. Poznasz ją jutro.

Ladna?

I to jak! :

No to nie moge sie doczekac. :)

Na tej wiadomości już się skończyło. Szybko przejrzałam jeszcze stronę główną na "Facebook'u" i powróciłam do obróbki zdjęć. Nawet nie zauważyłam, kiedy wybiła 23. 
-Julson, późno już. Idź spać. - powiedział Paweł, już przebrany w pidżamkę. 
-Poczekaj, jeszcze minutka. Kilka zdjęć mi zostało. 
-Jeśli teraz nie wyłączysz tego laptopa, to nie licz na poranne śniadanie. - zaplótł ręce na klatce piersiowej, 
-I tak na nie nie mogę liczyć... - wzruszyłam ramionami i dokonywałam ostatnich poprawek. - Okej, już. Tylko dodam na stronę. - po kilku minutach fotki pięknie prezentowały się w galerii Skry, a ja posłusznie wyłączyłam komputer i ruszyłam do łazienki. Tam szybki prysznic i można było iść spać.