-Groźby są karalne. - wtrącił się Kurek, podając nam po kubełku popcornu.
Weszliśmy do sali kinowej, a pani sprawdzająca bilety dziwnym wzrokiem zmierzyła Bartka, bo przecież nie każdy wchodzi do kina z okularami przeciwsłonecznymi na nosie. Po długich poszukiwaniach właściwych miejsc, usadowiliśmy się na krzesełkach i czekaliśmy na film. Siedziałam po środku, pomiędzy Mróz, a Kurkiem, bo nie wiem czy ta pierwsza wytrzymałaby psychicznie cały film. Oczywiście na reklamach zjadłam już pół zawartości kubła na prażoną kukurydzę, ale co mam poradzić, że one są takie długie, a popcornu tak mało?! Po wielu oczekiwaniach, seans w końcu się rozpoczął. Na początku minimalnie mnie nudziło, ale potem akcja zaczęła się rozkręcać, aż w końcu nie mogłam nawet mrugnąć, aby nie przegapić żadnego ważnego momentu. Po 2-óch godzinach siedzenia i oglądania, czas było się w końcu ruszyć. Wstając przeciągnęłam się we wszystkie strony.
-No fajny film, fajny... - Bartek pokiwał głową z uznaniem.
-Zajebisty, a nie fajny! - krzyknęła Baśka.
-Basia, opanuj emocje. - położyłam dłoń na jej ramieniu.
-A jak tam Basiu, bułki smakowały? - zapytał siatkarz, z uśmiechem na ustach.
-Tak, smakowały. - odparła zawstydzona i oplotła się szalikiem.
-To co, teraz idziemy na jakąś pizze? - zaproponowałam mierząc wzrokiem oba osobniki.
-Niee, ja muszę podziękować, jutro wyjeżdżam. - wymigała się Basia.
-A gdzie, jeśli mogę spytać? - wyszczerzył się Bartek.
-Na studia. Do Wrocławia. - odparła.
-To jest moja prywatna pani psycholog. - zarzuciłam na nią ramię i przeczochrałam jej włosy.
-Psychologia. Proszę, proszę.
-Tak, psychologia. - pokiwała głową. - To ja Was zostawiam. Miło było poznać. - wystawiła dłoń w kierunku siatkarza, a on ją uściskał. Te spojrzenie... a może jestem trochę przewrażliwiona. - Pa Dżul, trzymaj się i nie daj się zbajerować żadnemu frajerowi! - uściskała mnie z całej swojej siły i pocałowała w policzek.
-Będę tęsknić... - szepnęłam.
-Ja też. Dzwoń i pisz! Jak tylko będę we Wrocku to od razu się odezwę.
Wśród ciągłych pożegnań wyszłyśmy z kina i każde z nas poszło w swoją stronę. Kolejne miesiące bez Basi... mam nadzieję, że szybko zleci.
-To było takie wzruszające. - Kurek teatralnie otarł łzę spod oka, a ja dałam "mukę" w ramię.
-Zobaczymy jak będziesz się ze Skrą żegnał. - wystawiłam w jego kierunku język i chwyciłam go pod ramię. Odprowadził mnie pod sam blok. - Wejdziesz?
-Niee, nie będę przeszkadzał.
-Przestań! Ostatnio pyszne ciasto kupiłam. - charakterystycznie poruszałam brwiami. Wtedy dostałam SMS'a od braciszka.
Ściągnij tu Kurasia! :>
-No chooodź, nie daj się prosić. - pociągnęłam go za rękę i po wpisaniu rządku cyferek w domofon weszliśmy do klatki. Obydwoje popędziliśmy schodami do góry i otworzyłam drzwi.
-O, jesteś. - usłyszałam krzyk Zatiego z dużego pokoju.
-Jesteśmy... - poprawiłam go i powiesiłam kurtkę na wieszaku. Zaprosiłam naszego gościa do dalszej części mieszkania.
-Niespodziaanka! - wydarli się wszyscy. Brakowało jeszcze kryjówek za kanapą albo pod stołem, no ale wszyscy ładnie siedzieli na sofie z balonami i kwiatami w ręku, a Eliza - przyszłam na jej miejsce jako fotograf drużyny, trzymała wielki tort z napisem "Skra zawsze będzie na Ciebie czekać". Aż serce się kraje.
-A, czyli tutaj jakiś podstęp był. - Bartek zmierzył mnie wzrokiem.
-Na mnie nie patrz, przed chwilą się dowiedziałam! - wyparłam się wszystkiego, a siatkarz ruszył do swoich kolegów, aby ich uściskać.
-Fotograf, zdjęcie prosimy! - krzyknął Wlazły.
-Już, już, tylko po maszynę skoczę. - uśmiechnęłam się i poszłam do pokoju po aparat. Po chwili z powrotem znajdowałam się w salonie i cykałam pełno fotek Skrzakom.
-To teraz Ci najlepsi. Julka chodź tu. Zati zrobisz zdjęcie? - zaśmiał się Pliński.
-Ha, ha, haa... - Zatorski odebrał ode mnie aparat i stanął na przeciwko nas.
-Ten duży, okrągły! - poinformowałam go.
-Tak, wiem. - Paweł sztucznie się uśmiechnął. Po paru nieudanych próbach, nasze spotkanie zostało uwiecznione razem z palcem Zatorskiego.
-To jedzmy w końcu! - Atanasijević zacierał ręce. Widać było, że czeka tylko na tego torta. Każdy dostał swoją porządną porcję.
-No to Kypek, opowiadaj jak Ci tam na tym Wschodzie. - zaczął Daniel.
-Dobrze. Jest nawet spoko. - odparł z buzią pełną ciasta. - Jakoś tam się dogaduje, brakuje mi tylko kogoś przy boku wieczorami. - westchnął.
-Julson, jedź do Bartusia. - Winiarski szturchnął mnie łokciem.
-No, jasne. Już biegnę, nie widzisz? - wywróciłam oczami.
-Ona nigdzie nie jedzie! - oburzył się Paweł.
-Zati, wyluzuj. Zostanę tutaj z Tobą, będę opiekować się Twoimi dziećmi, robić Ci śniadanka, obiadki i kolacyjki, będę Ci sprzątać, prać i przynosić gazetę w zębach. - poklepałam go po głowie sztucznie się uśmiechając.
-Od tego będę miał żonę. - wyszczerzył się.
-Ty i żona. - parsknął Bąku. - Proszę Cię.
-Pomińmy... - Zatorski wywrócił oczami.
-Ej, Zatorscy. Już raczej wszyscy wyrośliśmy z jabłkowego soczku. - skrzywił się Plina. - Wiecie co mam na myśli? - poruszał brwiami.
-Mamy też pomarańczowy. Podobno zdrowszy. - zaśmiał się libero.
-Jako że jesteście pełnoletni, barek na peeewno nie świeci pustkami, a przyjaciela godnie trzeba przywitać. - wtrącił się Woicki.
Otworzyłam szafkę z trunkami, które zostawili nam rodzice, gdy wyprowadzali się z tego mieszkania i wyjęłam z nich czerwone wino oraz koniak. Ja tam się na tych sprawach nie znam, ale na filmach zawsze było, że kobiety preferują ten czerwony alkohol, a płci pięknej było tylko kilka okazów to wyjęłam kilka kieliszków. Po chwili każdy w ręku trzymał kieliszek koniaku lub wina. Ja przysiadłam się do Alka.
-I jak tam dzień minął? - usiadłam na oparciu kanapy.
-Szybko. - uśmiechnął się atakujący. - A Tobie? - zmrużył oczy, wpatrując się w ciecz pływającą w kieliszku.
-Też szybko. Nawet nie poczułam tego, że miałam wolne. - westchnęłam, zanurzając usta w alkoholu.
-A może chcesz koniaku spróbować? - zapytał podstawiając mi szklankę pod nos.
-Czemu nie. - wzruszyłam ramionami. Nigdy wcześniej nie miałam takiej okazji, więc odebrałam od niego trunek i napiłam się.
-Julka! - krzyknął Paweł. Zakrztusiłam się napojem i prawie wyplułam go na środek pokoju.
-Booże, Zatorski, wyluzuj. Ona jest pełnoletnia! - oburzył się Winiarski. - Cały czas "Julka to nie" , "Julka co ty robisz" , "Julka zastanów się". Szajby można dostać!
Przyjmujący od razu spotkał się z olbrzymim poparciem wśród siatkarzy, a Zatorski obiecał poprawę.
-Smakowało? - wyszczerzył się Atanasijević. Zaprzeczyłam kiwając głową. Zdecydowanie wolałam wino.
-Szkoda, że Bartek nie gra już w Skrze. - westchnęłam. - Brakuje mi go trochę.
-Noo, fajny z niego gość. Miejmy nadzieję, że wróci. - Alex wyzerował cały koniak.
-Dolać Ci? - zapytałam już chwytając za butelkę.
-Niee, dzięki. - zaprzeczył. - Za gorąco tutaj macie. - rozpiął swoją bluzę.
-Mi też jest ciepło. Może przejdziemy się na spacer? - zapytałam.
-A z chęcią. - uśmiechnął się. Prawie niezauważalnie wymknęliśmy się z mieszkania. Prawie.
-Gdzie zmykacie? - zapytał Pliński.
-Na chwilę tylko, złapać świeżego powietrza. - odparłam.
-No chyba nie na fajkę, co? - uniósł jedną brew i podchwytliwie się na nas spojrzał.
-Ja sportoowiec. - Alek ukazał rząd swoich zębów. Daniel tylko zaśmiał się i wyszliśmy na zewnątrz.
-O masz, a tutaj ziąb! - zapięłam kurtkę po samą szyję. Alex gdy zauważył, że mi zimno, na moją głowę narzucił kaptur.
-O, Dżul-eskimos. - zaśmiał się.
-O, Alex-bałwan. - powtórzyłam jego czynność.
-Ej, to nie brzmiało fajnie. - zasmucił się.
-No przepraaaszam, wiesz, że to tak z miłości. - przeczochrałam jego włosy. Wiem, musiało to komicznie wyglądać, gdyż musiałam stanąć na palcach, a i tak mi jeszcze trochę brakowało.
-I tak Ci nie wybaczę tego bałwana... - zrobił minę obrażonego dziecka.
-To poczekaj. Jeszcze raz. - zdjęłam z niego kaptur i narzuciłam ponownie. - O, Alex-kochane bałwaniątko. - wyszczerzyłam się.
-Bałwaniątko? - zdziwił się i powtórzył łamaną polszczyzną.
-Zdrobnienie od "bałwan". - oznajmiłam. - Chodź, przejdziemy się w stronę tamtego parku, hm? - pociągnęłam go za łokieć. On nie upierał się. Po drodze jeszcze wskoczyłam mu na barana, po czym wywróciliśmy się na środku chodnika i zdarłam kolano. My wariaci. Nie jedna osoba przechodząca obok nas mogła wziąć nas za zakochaną parę idiotów, ale co poradzę? Doszliśmy do parku i usiedliśmy na ławce.
-Zmęczyłem się. - powiedział rozpinając kurtkę.
-No takiego grubasa na plecach nieść, to się nie dziwię. - odrzekłam, z powrotem zapinając mu płaszcz. Żeby się nie zaziębił!
-Jakiego grubasa... - westchnął i zmierzył mnie wzrokiem.
-No jak to jakiego! Ty nie widziałeś mojego sadła! - krzyknęłam i stanęłam przed nim.
-No to pokaż. - założył ręce na torsie i wygodnie rozsiadł się na ławce.
-Oszalałeś? - zaśmiałam się. - Teraz, na środku parku. - postukałam się w skroń.
-No to czyli nie jesteś tłustym grubasem...
-Jestem.
Pokiwał przecząco głową przygryzając język. Westchnęłam i rozpięłam płaszczyk.
-Niee no, nie będę stała tutaj roznegliżowana. - parsknęłam.
-Nie jedna mogłaby Ci pozazdrościć takiej figury. - mrugnął okiem klepiąc mnie po brzuchu.
-Jasne, jasne. - wywróciłam oczami. - A ja chętnie bym się z jakąś zamieniła.
-No to więcej trzeba przed komputerem siedzieć i chipsy wżerać!
-Oj już tak dużo chipsów nie jem... - z powrotem usiadłam na ławce.
-Od jutra biegamy. - usiadł przodem na mnie, kładąc łokieć na oparciu ławki.
-Co robimy? - niedosłyszałam.
-Biegamy.
-Dobra. - zgodziłam się i przybiłam z nim piątkę.
-Jutro o 6:15 widzę Cię przed Twoim blokiem. - poruszał brwiami.
-6:30? - zrobiłam smutną minę.
-Okej. - westchnął. - A mam pomysł. - uniósł brew.
-Mam się bać? - skrzywiłam się.
-Stań przede mną, a ja zrobię Ci zdjęcie. Potem porównamy przed bieganiem i po. - uśmiechnął się.
-Patrzcie, patrzcie, jaki pomysłowy. - przeczochrałam jego loczki i za jego rozkazem stanęłam przed nim przybierając różne pozy, a Alex śmiał się ze mnie. Potem dołączył do mnie i cyknęliśmy sobie tzw. "słit focię" z przepięknymi dziubkami.
-To teraz ja wstawię na "fejsa". - zaśmiał się, przypatrując się zdjęciu.
-Ale teraz zróbmy takie. - przyssałam się do jego policzka mocno zaciskając powieki, a on zrobił zdziwioną minę zasłaniając usta.
-Genialne. - pokazał mi wyświetlacz.
-Dzięki komu? - wyszczerzyłam się.
-A może to trafi na "Facebook'a" ? - zastanawiał się porównując zdjęcia.
-Zobaczysz, które lepiej będzie się prezentowało. Albo dodaj dwa. - wzruszyłam ramionami przypatrując się Alkowi zafascynowanemu fotkami. W pewnym momencie poniósł wzrok, a nasze spojrzenia spotkały się. Zawstydzona przeniosłam się na zgraję komaro-podobnych owadów.
-Masz rację, dodam dwa. - uśmiechnął się. - Misja wykonana, wracamy już?
Przytaknęłam kiwając głową i chwyciłam go pod rękę. W mieszkaniu byliśmy po niecałych 20-stu minutach. Zdjęliśmy kurtki, a impreza trwała w najlepsze.
-O, nasze młodzieniaszki wróciły. - zaśmiał się Winiarski. - Gdzie się to podziewało? - wybełkotał.
-Na spacerze się było. - odparłam. - Paweł, barek cały pusty. - westchnęłam spoglądając na pijanego brata.
-Kypka trzeba było dobrze przywitać! - tłumaczył się.
-Jasne. - syknęłam i zebrałam wszystkie szklane, puste butelki do jednego worka.
-Pomóc Ci? - zapytał Atanasijević.
-Nie, dziękuję. - odparłam i wyniosłam śmieci do kosza na zewnątrz.
-Siostra, nie chciałem, żeby to tak wyszło! - mruczał Zatorski, gdy wróciłam do góry.
-No a jednak. Wy jutro macie trening!
-E tam. - machnął ręką.
-Julson, nie denerwuj się! - krzyczał Winiar razem z Plińskim.
-Odczepcie się od dziewczyny. - rzekł Bąkiewicz.
-Nawrocki mnie ukatrupi... - westchnęłam.
-Damy radę. O niczym się nie dowie. - Alex mocno mnie objął.
-Zati, wyluzuj. Zostanę tutaj z Tobą, będę opiekować się Twoimi dziećmi, robić Ci śniadanka, obiadki i kolacyjki, będę Ci sprzątać, prać i przynosić gazetę w zębach. - poklepałam go po głowie sztucznie się uśmiechając.
-Od tego będę miał żonę. - wyszczerzył się.
-Ty i żona. - parsknął Bąku. - Proszę Cię.
-Pomińmy... - Zatorski wywrócił oczami.
-Ej, Zatorscy. Już raczej wszyscy wyrośliśmy z jabłkowego soczku. - skrzywił się Plina. - Wiecie co mam na myśli? - poruszał brwiami.
-Mamy też pomarańczowy. Podobno zdrowszy. - zaśmiał się libero.
-Jako że jesteście pełnoletni, barek na peeewno nie świeci pustkami, a przyjaciela godnie trzeba przywitać. - wtrącił się Woicki.
Otworzyłam szafkę z trunkami, które zostawili nam rodzice, gdy wyprowadzali się z tego mieszkania i wyjęłam z nich czerwone wino oraz koniak. Ja tam się na tych sprawach nie znam, ale na filmach zawsze było, że kobiety preferują ten czerwony alkohol, a płci pięknej było tylko kilka okazów to wyjęłam kilka kieliszków. Po chwili każdy w ręku trzymał kieliszek koniaku lub wina. Ja przysiadłam się do Alka.
-I jak tam dzień minął? - usiadłam na oparciu kanapy.
-Szybko. - uśmiechnął się atakujący. - A Tobie? - zmrużył oczy, wpatrując się w ciecz pływającą w kieliszku.
-Też szybko. Nawet nie poczułam tego, że miałam wolne. - westchnęłam, zanurzając usta w alkoholu.
-A może chcesz koniaku spróbować? - zapytał podstawiając mi szklankę pod nos.
-Czemu nie. - wzruszyłam ramionami. Nigdy wcześniej nie miałam takiej okazji, więc odebrałam od niego trunek i napiłam się.
-Julka! - krzyknął Paweł. Zakrztusiłam się napojem i prawie wyplułam go na środek pokoju.
-Booże, Zatorski, wyluzuj. Ona jest pełnoletnia! - oburzył się Winiarski. - Cały czas "Julka to nie" , "Julka co ty robisz" , "Julka zastanów się". Szajby można dostać!
Przyjmujący od razu spotkał się z olbrzymim poparciem wśród siatkarzy, a Zatorski obiecał poprawę.
-Smakowało? - wyszczerzył się Atanasijević. Zaprzeczyłam kiwając głową. Zdecydowanie wolałam wino.
-Szkoda, że Bartek nie gra już w Skrze. - westchnęłam. - Brakuje mi go trochę.
-Noo, fajny z niego gość. Miejmy nadzieję, że wróci. - Alex wyzerował cały koniak.
-Dolać Ci? - zapytałam już chwytając za butelkę.
-Niee, dzięki. - zaprzeczył. - Za gorąco tutaj macie. - rozpiął swoją bluzę.
-Mi też jest ciepło. Może przejdziemy się na spacer? - zapytałam.
-A z chęcią. - uśmiechnął się. Prawie niezauważalnie wymknęliśmy się z mieszkania. Prawie.
-Gdzie zmykacie? - zapytał Pliński.
-Na chwilę tylko, złapać świeżego powietrza. - odparłam.
-No chyba nie na fajkę, co? - uniósł jedną brew i podchwytliwie się na nas spojrzał.
-Ja sportoowiec. - Alek ukazał rząd swoich zębów. Daniel tylko zaśmiał się i wyszliśmy na zewnątrz.
-O masz, a tutaj ziąb! - zapięłam kurtkę po samą szyję. Alex gdy zauważył, że mi zimno, na moją głowę narzucił kaptur.
-O, Dżul-eskimos. - zaśmiał się.
-O, Alex-bałwan. - powtórzyłam jego czynność.
-Ej, to nie brzmiało fajnie. - zasmucił się.
-No przepraaaszam, wiesz, że to tak z miłości. - przeczochrałam jego włosy. Wiem, musiało to komicznie wyglądać, gdyż musiałam stanąć na palcach, a i tak mi jeszcze trochę brakowało.
-I tak Ci nie wybaczę tego bałwana... - zrobił minę obrażonego dziecka.
-To poczekaj. Jeszcze raz. - zdjęłam z niego kaptur i narzuciłam ponownie. - O, Alex-kochane bałwaniątko. - wyszczerzyłam się.
-Bałwaniątko? - zdziwił się i powtórzył łamaną polszczyzną.
-Zdrobnienie od "bałwan". - oznajmiłam. - Chodź, przejdziemy się w stronę tamtego parku, hm? - pociągnęłam go za łokieć. On nie upierał się. Po drodze jeszcze wskoczyłam mu na barana, po czym wywróciliśmy się na środku chodnika i zdarłam kolano. My wariaci. Nie jedna osoba przechodząca obok nas mogła wziąć nas za zakochaną parę idiotów, ale co poradzę? Doszliśmy do parku i usiedliśmy na ławce.
-Zmęczyłem się. - powiedział rozpinając kurtkę.
-No takiego grubasa na plecach nieść, to się nie dziwię. - odrzekłam, z powrotem zapinając mu płaszcz. Żeby się nie zaziębił!
-Jakiego grubasa... - westchnął i zmierzył mnie wzrokiem.
-No jak to jakiego! Ty nie widziałeś mojego sadła! - krzyknęłam i stanęłam przed nim.
-No to pokaż. - założył ręce na torsie i wygodnie rozsiadł się na ławce.
-Oszalałeś? - zaśmiałam się. - Teraz, na środku parku. - postukałam się w skroń.
-No to czyli nie jesteś tłustym grubasem...
-Jestem.
Pokiwał przecząco głową przygryzając język. Westchnęłam i rozpięłam płaszczyk.
-Niee no, nie będę stała tutaj roznegliżowana. - parsknęłam.
-Nie jedna mogłaby Ci pozazdrościć takiej figury. - mrugnął okiem klepiąc mnie po brzuchu.
-Jasne, jasne. - wywróciłam oczami. - A ja chętnie bym się z jakąś zamieniła.
-No to więcej trzeba przed komputerem siedzieć i chipsy wżerać!
-Oj już tak dużo chipsów nie jem... - z powrotem usiadłam na ławce.
-Od jutra biegamy. - usiadł przodem na mnie, kładąc łokieć na oparciu ławki.
-Co robimy? - niedosłyszałam.
-Biegamy.
-Dobra. - zgodziłam się i przybiłam z nim piątkę.
-Jutro o 6:15 widzę Cię przed Twoim blokiem. - poruszał brwiami.
-6:30? - zrobiłam smutną minę.
-Okej. - westchnął. - A mam pomysł. - uniósł brew.
-Mam się bać? - skrzywiłam się.
-Stań przede mną, a ja zrobię Ci zdjęcie. Potem porównamy przed bieganiem i po. - uśmiechnął się.
-Patrzcie, patrzcie, jaki pomysłowy. - przeczochrałam jego loczki i za jego rozkazem stanęłam przed nim przybierając różne pozy, a Alex śmiał się ze mnie. Potem dołączył do mnie i cyknęliśmy sobie tzw. "słit focię" z przepięknymi dziubkami.
-To teraz ja wstawię na "fejsa". - zaśmiał się, przypatrując się zdjęciu.
-Ale teraz zróbmy takie. - przyssałam się do jego policzka mocno zaciskając powieki, a on zrobił zdziwioną minę zasłaniając usta.
-Genialne. - pokazał mi wyświetlacz.
-Dzięki komu? - wyszczerzyłam się.
-A może to trafi na "Facebook'a" ? - zastanawiał się porównując zdjęcia.
-Zobaczysz, które lepiej będzie się prezentowało. Albo dodaj dwa. - wzruszyłam ramionami przypatrując się Alkowi zafascynowanemu fotkami. W pewnym momencie poniósł wzrok, a nasze spojrzenia spotkały się. Zawstydzona przeniosłam się na zgraję komaro-podobnych owadów.
-Masz rację, dodam dwa. - uśmiechnął się. - Misja wykonana, wracamy już?
Przytaknęłam kiwając głową i chwyciłam go pod rękę. W mieszkaniu byliśmy po niecałych 20-stu minutach. Zdjęliśmy kurtki, a impreza trwała w najlepsze.
-O, nasze młodzieniaszki wróciły. - zaśmiał się Winiarski. - Gdzie się to podziewało? - wybełkotał.
-Na spacerze się było. - odparłam. - Paweł, barek cały pusty. - westchnęłam spoglądając na pijanego brata.
-Kypka trzeba było dobrze przywitać! - tłumaczył się.
-Jasne. - syknęłam i zebrałam wszystkie szklane, puste butelki do jednego worka.
-Pomóc Ci? - zapytał Atanasijević.
-Nie, dziękuję. - odparłam i wyniosłam śmieci do kosza na zewnątrz.
-Siostra, nie chciałem, żeby to tak wyszło! - mruczał Zatorski, gdy wróciłam do góry.
-No a jednak. Wy jutro macie trening!
-E tam. - machnął ręką.
-Julson, nie denerwuj się! - krzyczał Winiar razem z Plińskim.
-Odczepcie się od dziewczyny. - rzekł Bąkiewicz.
-Nawrocki mnie ukatrupi... - westchnęłam.
-Damy radę. O niczym się nie dowie. - Alex mocno mnie objął.
_________________________________________________________________
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale jak mogliście zauważyć wenę miałam bardziej na mój drugi blog. :D
Wszystko postaram się nadrobić!
Pozdrawiam, Sissi. ♥
oba blogi czytam i są swietne :) dodawaj tutaj częściej rozdziały ^^
OdpowiedzUsuńDzięki bardzo. ;-*
UsuńPostaram się. :D
Czyżby Alex coś do Julki ? ;>
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział, genialny. ;D
;***
Okaże się w następnych rozdziałach, nic nie mogę powiedzieć. ;> :D
UsuńDziękuję bardzo! ;-**
nowy zwiazek sie nam szykuje?:D Alex i Julson :D
OdpowiedzUsuńOba twoje blogi są genialne:D
I rozsmieszyła mnie akcja pod kinem trojcy :D
Wszystko okaże się w swoim czasie. ;> :D
UsuńDziękuję bardzo. ;-**
wiem ze mi nie powiesz a ja sobie po prostu głośno myślę Oo :P
UsuńTe ich słit focie są genialne ;d Tak w ogóle świetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję. ;-*
UsuńSweet focie z Aleksem zawsze spoko ;>
OdpowiedzUsuńŚwietne to jest :))
VE.
Dziękuję. ;-*
UsuńŚwietny rozdział :P
OdpowiedzUsuńNapisałaś że wenę miałaś bardziej na ten drugi blog a tam się jeszcze nowy rozdział nie pojawił?;D
Dzięki bardzo. ;)
UsuńNa "Siatkarskich snach" pojawił się 29 rodział, kilka godzin przed tym, a dzisiaj zamierzam dodać kolejny :)
Świetny rozdział !!
OdpowiedzUsuńPisz częściej, proszę ! ;D
Dziękuję bardzo. ;-*
UsuńKiedy można 'dostaniemy' nowy, kolejny wspaniały rozdział ? :D
OdpowiedzUsuńMożliwe, że w czwartek, albo dopiero w piątek. ;-)
UsuńJutro trening, więc nie dam rady. :C
Pozdrawiam. ;-*
Będzie dzisiaj nowy rozdział ? :D
OdpowiedzUsuńNiestety. ;-(
UsuńNowu będzie jutro, bo nie wyrobiłam się.
Ale zapraszam tutaj : http://volleyball-dreams-come-true.blogspot.com/ . ;-))
Czekam na nowy rodział :D ;)
OdpowiedzUsuń