niedziela, 25 listopada 2012

ROZDZIAŁ 8

-Powiedz mi gdzie jedziemy! - nie mogłam już usiedzieć w miejscu z wrażenia.
-Niespodzianka. - odparł Alex zerkając w lusterko.
-Nie lubię niespodzianek. - burknęłam podgłaśniając radio i założyłam ręce na klatce piersiowej.
-Gwarantuję, że będziesz się świetnie bawić! - próbował przekrzyczeć piosenkę, którą śpiewałam na całe gardło.
-Nie słyszę, śpiewam! - wyszczerzyłam się, a Alex zaśmiał się. Wystukiwał rytm uderzając palcami o kierownicę i poruszał głową. - Masz jakieś płytki? - otworzyłam skrytkę.
-Coś tam powinno się znaleźć. - zaglądał mi przez ramię.
-Na drogę patrz, ja sobie poradzę! - odwróciłam jego głowę w kierunku jazdy. - Abba? - pokiwałam z uznaniem głową. - Może być fajnie. - wyjęłam krążek z opakowania i włożyłam go do odtwarzacza.
-Od razu powracają wspomnienia... - oznajmił Alex i wyjął dłoń, aby podgłośnić. Wszystko fajnie, jeśli nie zrobiłabym tego w tym samym momencie. Obydwoje się uśmiechnęliśmy i piosenka Abby leciała już na całą głośność.
-O, czekaj. Kontrola. - westchnęłam i przekręciłam pokrętełko, aby ściszyć radio. - Słucham Cię mój jedyny, najukochańszy, opiekuńczy, wspaniały i przystojny braciszku.
-Nie słódź, bo się zawstydziłem. Gdzie jesteś? Czemu na mnie nie poczekałaś pod halą?
-Jestem z Alexem. - spojrzałam na chłopaka.
-Czemu nic mi wcześniej nie powiedziałaś?! Nie szukałbym Cię jak ostatni kretyn po całym budynku!
-Bo mnie porwał. - wywróciłam oczami. - Paweł, proszę Cię. Umiem sama o siebie zadbać. Wrócę przed 24. Pa. - powiedziałam i rozłączyłam się.
-Nie tak ostro, bo dostaniesz karę na słodycze i komputer. - zaśmiał się siatkarz.
-On jest gorszy niż rodzice. - oparłam się o zagłówek.
-Martwi się po prostu, zrozum go.
-Próbuję, ale jego zamartwianie się robi się toksyczne! Powoli mam go dosyć.
-Nie mów tak, to Twój brat.
-Wiem. - wzruszyłam ramionami. - Kocham go, ale swoim zachowaniem wszystko psuje. - po tych słowach dostałam SMS'a od Zatiego.

Przepraszam, ale martwiłem się. Zrozum, jesteś moją młodszą i malutką siostrzyczką, którą kocham. ;***

Gdy to przeczytałąm uśmiech sam wkradł się na moją twarz.
-Przeprosił? - zapytał Alex. Przytaknęłam i odpisałam:

Ja też Cię kocham. ;-***

Schowałam telefon do kieszeni.
-Ile jeszcze tej jazdy? - jęknęłam podkurczając nogi. 
-Wytrzymaj jeszcze kilka minut.
-Mam nadzieję, że warto... - nadęłam policzki.
-Zaufaj mi. - uśmiechnął się i skręcił w polną dróżkę. Jechaliśmy nią nucąc piosenki Abby i podrygując.
-Jesteśmy na miejscu. - rzekł Atanasijević i po chwili zaparkował samochód pod wielkim, ogrodzonym terenem.
-Czyli gdzie? - zapytałam zdziwiona, gdy wysiadłam z Mustanga.
-Pamiętam, że zawsze chciałaś zagrać w Paintball, to proszę. Spełniam marzenia. - uśmiechnął się ponownie.
-Mówiłam Ci już, że Cię uwielbiam?! - rzuciłam się chłopakowi na szyję.
-Zdarzyło Ci się. Chodźmy. - pociągnął mnie za dłoń i weszliśmy przez furtkę na teren zabawy. Od instruktora dostaliśmy specjalistyczny strój, pistolet na kolorowe kulki i kilka wskazówek dotyczących gry. W międzyczasie zrobiliśmy sobie zdjęcie, bo przecież trzeba to uwiecznić. Oprócz nas na placu bawiło się jeszcze kilka osób. Wkroczyliśmy na terytorium strzelaniny, a ja od razu zabunkrowałam się za wysokim murem, utworzonym z worków z piaskiem. 
-Dżul, ta gra polega na tym, że powinno się biegać! - usłyszałam krzyk Alexa. Ledwo, bo ogromny kask, który dostałam zagłuszał jakiekolwiek dźwięki. Naładowałam pistolet i wybiegłam zza muru drąc się wniebogłosy. Rzucałam się na ziemię, robiłam fikołki, skakałam, biegałam i strzelałam. Takiej zabawy było mi trzeba! 
-Alek! To bolało! - wrzasnęłam, gdy dostałam czerwoną farbą w biodro. 
-Ja dostałem od Ciebie w tyłek, to się nie wykłócaj! - strzelił jeszcze jednym pociskiem, ale w porę zdążyłam ukucnąć. Zanim siatkarz przeładował broń strzelałam w niego tak długo, dopóki zabrakło mi kolorowych kulek. Obydwoje po chwili schowaliśmy się w olbrzymim dole. Powoli wyjrzałam na zewnątrz, lecz nie widziałam chłopaka, więc wybiegłam z niego prawie na czworaka, bo już nie miałam sił. Ponownie wskoczyłam zza wysoką ścianę z worków. 
-Tu Cię mam. - krzyknął Atanasijević, a ja gwałtownie się odwróciłam.
-Nie strzelaj, bo ja też strzelę i będzie bolało... - wysapałam.
-Na trzy-cztery zwiewamy. Trzy, czte-RY! - uciekłam w przeciwnym kierunku, lecz dostałam po drodze kilka kulek w plecy. 
-To nie fair! - wyłoniłam się zza bunkru i strzeliłam w chłopaka. 
-Nie mam już kulek, poddaję się! - krzyczał, lecz ja nie zrozumiałam. Wręcz zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam, że wynurza się z dołu i spokojnie sobie idzie. Idealna okazja, żeby wygrać, więc nawalałam w niego ile popadnie. 
-Dżul! - machał rękami w górze. Po chwili zrozumiałam o co mu chodzi i zrobiło mi się głupio. Podbiegłam do niego i zdejmując kask przeprosiłam go. 
-Chyba zgłoszę się na obdukcję. - masował swoje obolałe miejsca.
-To ja z Tobą. - rozpięłam kombinezon. Po dwóch godzinach morderczej strzelaniny i biegania ogarnęliśmy się i w automacie kupiliśmy coś do picia, bo umieraliśmy z pragnienia. 
-Totalna dętka ze mnie... - doczłapałam do Mustanga i rzuciłam się na przednie siedzenia. 
-Ze mnie też. 
-Ty to powinieneś mieć kondycję, siatkarzyno. - zaśmiałam się, zachłannie łykając wodę. 
-Ale my nie gramy w dwudziesto kilogramowym stroju, z pięcio kilogramowym pistoletem i kieszeniami wypchanymi kolorowymi kuleczkami. - zaśmiał się. 
-Ale w tym właśnie cała frajda... - schowałam plastikową butelkę do torby. - To co, kierunek Bełchatów-centrum? - uśmiechnęłam się.
-Jak sobie pani życzy. - Alex z piskiem opon ruszył w zamierzonym kierunku. Po kilkunastu minutach drogi byliśmy już na miejscu. Podjechał pod samą klatkę schodową.
-Dziękuję za mile spędzony wieczór. - chwyciłam torebkę z tylnego miejsca. 
-Ja także. - uśmiechnął się.
-To do jutra. - pocałowałam go w policzek i wyszłam z samochodu trzaskając drzwiami. Odszukałam z mojego prywatnego miejsca bez dna, czyli torebki klucze do mieszkania i szybko wkroczyłam na górę, bo marzyłam o prysznicu.
-Siemaa. - krzyknęłam z przedpokoju, odwieszając ramoneskę i wrzuciłam torbę do swojego pokoju. 
-Cześć, cześć. - mruknął Paweł z salonu. Wydawało mi się, że zasnął przed telewizorem. - Gdzie byliście?
-Graliśmy w Paintball. Mówię Ci, taka zabawa! - podpiłam mu trochę już chłodnej herbaty. - Idę się myć i spać, bo padam na twarz. 
-To fajnie... - przetarł oczy. 
-No fajnie, fajnie... - westchnęłam i poszłam po pidżamę. Wzięłam długą, gorącą kapiel, wysuszyłam włosy i po wcześniejszym krzyknięciu "Dobranoc" przez całe mieszkanie poszłam się położyć. Gdy już zamknęłam oczy, mój telefon zakomunikował mi, że dostałam wiadomość. Zorientowałam się, że zostawiłam go w dżinsach, więc znowu musiałam wstawać. 

Zostawiłaś aparat u mnie w aucie. Niedługo głowy zapomnisz......... ;> Dobranoc. ;*

Rzeczywiście! Tak myślałam, że czegoś mi brakuje... podziękowałam Aleksowi za informację i także życzyłam mu dobrej nocy. Z powrotem wskoczyłam pod kołdrę i po chwili zasnęłam.
***
-Resovia w Bełchatowie! - krzyknął Zatorski. "Co mnie tu kurde obchodzi?!" pomyślałam i odwróciłam się na drugi bok. - Julson, Twój Bartman przyjechał! 
-Nooo! - odkrzyknęłam i schowałam głowę pod poduszką. 
-Świat schodzi na psy. Ideał tysiąca nastolatek, a ty takim zwykłym "No" odpowiadasz?! - zdziwił się mój brat. 
-A już myślałam, że masz dobry słuch. Daj mi spać! Mam jeszcze... - w tym momencie zerknęłam na wyświetlacz telefonu. - Mam jeszcze 3 minuty spania? Dzięki... - bąknęłam. Zdążyłam tylko zamknąć powieki, a już czas było wstawać. Odsłoniłam żaluzje i przeciągnęłam się we wszystkie strony, szeroko ziewając. Przeczesałam włosy palcami i poszłam do kuchni, gdzie już buszował Paweł. 
-Zalej mi muesli. - wymamrotałam, opierając głowę o dłoń.
-Rączek się nie ma? - prychnął.
-Ma się. Ale bądź dobrym bratem... - ponownie ziewnęłam. Zati pokiwał głową i zgodnie z moją prośbą zalał mi płatki mlekiem. Do tego nalał do szklanki pomarańczowego soku, a ja podziękowałam mu całusem w powietrzu. 
-Ale masz siniaka na ramieniu! - zaśmiał się libero. Nerwowo na niego spojrzałam. Faktycznie, wyglądał jakby ktoś porządnie mi przyłożył.
-To od tego całego Paintball'a. - uniosłam jeden kącik ust. W tamtej chwili podniosłam jeszcze koszulkę od pidżamy i ujrzałam nieco mniejszego siniaka na biodrze i miednicy. Na udzie też nie mogło go zabraknąć.
-Dobrze, że mamy jesień to nie będę łazić w szortach. - odetchnęłam. 
-Jeszcze pomyślą, że Cię leję w domu! - oburzył się.
-No a nie? - zaśmiałam się, a Zatorski uderzył mnie centralnie w wielkiego siniaka na ramieniu. 
-Pogięło Cię całkiem?! - pomasowałam kończynę.
-Sorry, chciałem mocniej. - sztucznie się wyszczerzył i poszedł przed telewizor. 
-Idiota. - burknęłam pod nosem i wzięłam łyżkę z muesli do ust. Leniwie przeżuwałam każdy kęs, wpatrując się w szare niebo za oknem, ale na myśl o tym, że sam Zbyszek, Igła, Lotman i Achrem są w Bełchatowie, uśmiech sam wdzierał się na moją zaspaną twarz. 
-Kiedy na trening? - krzyknęłam odkładając brudną miskę do zlewu.
-Na 12. - odparł mój brat. 
-Sovia też będzie? - niewinnie zapytałam.
-Wątpię. - odrzekł. Westchnęłam głośno i wróciłam do pokoju, aby się ubrać. Nałożyłam duży, męski T-Shirt z nadrukiem "SuperMan'a", do tego jasne rurki i szara, zwykła, rozpinana bluza z kapturem. Włosy starannie rozczesałam i uplotłam szybkiego, niedbałego kłoska, który opadał mi na lewe ramię. Na górnej powiece zrobiłam długą, prostą kreske eyelinerem, a usta przejechałam brzoskwiniowym błyszczykiem. 
-Uhuhuh, Bartman padnie z wrażenia. - zagwizdał Zatorski, gdy wyszłam z łazienki.
-Też tak sądze. - zaśmiałam się. - Już się nie mogę doczekać! - zatarłam ręce. 
-Działające markery masz? - zapytał.
-Mam.
-Księga kibica gotowa?
-Gotowa.
-Aparat?
-U Alexa. - w tym momencie Paweł dziwnie mi się przyjrzał. - Nie, nie byłam u niego. Zostawiłam po prostu w aucie. - wywróciłam oczami. 
-Przecież nic nie powiedziałem... - wzruszył ramionami.
-Ale chciałeś. To przeszywające spojrzenie wydało wszystko! - szturchnęłam go łokciem. 
-Dobra, dobra. - skinął głową.
-A jeśli ich dzisiaj nie spotkam? - zasmuciłam się. - Nie wytrzymam do jutra! 
-Musisz, chcemy mieć profesjonalne zdjęcia z meczu! - dźgnął mnie palcem w żebra. 
-Tutaj też mam siniaka. - strąciłam jego rękę. - Ehh... Bartman w Bełchatowie, a ja siedzę w domu z bratem. - pokiwałam głową. 
-Spokojnie, masz cały dzień przed sobą. - oznajmił i poszedł do kuchni, po czym pozmywał po swoim śniadaniu. Ja przełączyłam na Polsat Sport i leciał mecz ZAKSY z AZS Politechniką Warszawską. Zawsze podziwiałam Gacka, a nawet się w nim podkochiwałam, ale to dawne czasy. W sumie, w jakim siatkarzu ja się nie podkochiwałam! Odkąd pamiętam, na każdym meczu obojętnie jakiego klubu lub reprezentacji wyłapywałam jednego zawodnika, a potem wiedziałam o nim wszystko, łącznie z rozmiarem buta. Tylko Skra Bełchatów była dla mnie drużyną nietykalną. Obiecałam sobie, że nie zakocham się w żadnym graczu z tego klubu, bo oni są poniekąd moją rodziną, a za nikogo z rodziny za mąż wyjść się nie da. Oni znają mnie od małego, a ja od małego im kibicowałam. Nawet wtedy, gdy Paweł chodził do gimnazjum razem z rodzicami wchodziliśmy na halę i kibicowaliśmy Skrzakom. Potem przyszedł Winiarski, a ja zadłużyłam się w jego oczach. Ile ja prowadziłam morderczych prób odczarowania się i odkochania, ale przeszło mi i Michał jest moim przyjacielem. Jako jedyna dziewczyna patrzę mu w oczy i nic. Nawet jego żona-Dagmara zdradziła mi, że boi się jego wzroku. Czyli dziecinne czary pomogły. Tęsknię za tamtymi czasami, kiedy po każdym meczu biegłam po autograf. Niezależnie, czy miałam ich z dziesięć, czy dwadzieścia jednego zawodnika. Każdy cieszył tak samo, a siatkarze rozpoznawali mnie z daleka i śmiali się, że kolekcjonerka biegnie. Naprawdę świetnie wspominam tamte chwile i cieszę się, że nawet teraz mogę być blisko siatkówki i siatkarzy. 
-Gacek? Twój wymarzony mąż? - Paweł wybuchł śmiechem.
-Będziesz mi to wypominał? - rzuciłam w niego poduszką. 
-Wy dziewczyny to jesteście dziwne... 
-Bądź takiej myśli cały czas, to zakon czeka. - wyszczerzyłam się i podgłośniłam telewizor. 


______________________________________

Takie małe pytanie. Czy kiedy przeczytaliście o ziewaniu, to też ziewaliście? ;> :D
Wysyłam Wam następny rozdział dosyć wcześnie, bo nauka wzywa. :C A na Siatkarskich snach dodam coś wieczorem. ;-)
Pozdrawiam gorąco i dziękuję za wszystkie miłe komentarze! To naprawdę motywuje do dalszego pisania! :D 
Sissi. ♥

17 komentarzy:

  1. Fajny , fajny . Nie wiem czy czytasz blog Never Say Never , jeżeli nie to zapraszam : http://never-say-never-love.blogspot.com/ ;) .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo, czytam, czytam i bardzo go lubię! :D ♥
      Pozdrawiam. ;-*

      Usuń
    2. Właśnie , chce go usunąć . Nie podoba mi się i nie umiem z tego wybrnąć żeby akcja się rozkręciła dlatego tutaj ( http://truskawa-pisze.blogspot.com/ ) jest nowy . Ja również pozdrawiam ;)

      Usuń
    3. Jeśli uważasz, że tak będzie lepiej, to zrób tak. ;-))
      Zajrzę na pewno! Pozdrawia. ;-*

      Usuń
    4. Dzięki ;) I chciałam powiedzieć że jest już prolog ;D Zapraszam :)

      Usuń
  2. Długo każesz czekać aż ie Dżulson pocałuje z Alkiem?;p
    Wiesz, że świetnie piszesz:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cierpliwość popłaca. ;> :D
      Dziękuję. ;-*

      Usuń
    2. yeah! zdrowie moich oczu znacznie się poprawi :D

      Usuń
    3. Hahahah :D To się cieszę! ^___^

      Usuń
  3. Kiedy będzie nowy rozdział ? :D ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, naprawdę. :C
      Możliwe, że jutro, ale nic nie obiecuję. ;-)

      Usuń
  4. Nie chce się zakochać, ale i tak się zakocha, ha ! ;D
    Pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak czytam to opowiadanie to siostra mi się ciągle pyta ; 'Co tak się śmiejesz to tego ekranu ? 'Jak zwykle genialny *.* Już nie mogę się doczekać następnego ! Pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo. ♥ To pozdrów siostrę. ;-)))
      Dziękuję i pozdrawiam. ;-*

      Usuń
  6. Nie no, ja kocham to opowiadanie :DD
    VE.

    OdpowiedzUsuń