-Skoczyć, to ty możesz z okna. - odburknęłam.
-Sorry, zapomniałem się zaśmiać. - zmrużył oczy. - Idziesz czy nie?
-Nie.
-No Juulka. - westchnął.
-Co?! Zanim bym się ogarnęła, to ty poszedłbyś do tego sklepu 10 razy! - wzbraniałam się.
-Aż tak wysoko oceniasz moje możliwości? - poruszał brwiami.
-Też się sobie dziwię... - mruknęłam i odwróciłam się na drugi bok, przykrywając kołdrą po same uszy.
-Mleko byś kupiła i coś na obiad... - nie ustępował.
-IDŹ SOBIE STĄD! - powiedziałam robiąc przerwy pomiędzy poszczególnymi słowami. Zatorski tylko parsknął i wyszedł. Nareszcie. Za oknem słychać było stukanie kropel deszczu o parapet i klaksony samochodów. Jeślibym mogła nie ruszałabym się z cieplutkiego łóżka przez cały dzień, lecz kiedy przypomniałam sobie, że Bartek jest w Polsce od razu wyskoczyłam z łóżka i narzuciłam na siebie szarą, dresową bluzę.
-Co pochcisz, marny kucharzyno? - bąknęłam rzucając się na kanapę w salonie.
-Gdybyś poszła po mleko, to zrobiłbym dla Ciebie Muesli a'la Paweł Zatorski, ale cóż... - westchnął.
-Jakaś odmiana mi się przyda. - wzruszyłam ramionami i podeszłam do lodówki. - O, chleb z serem i ketchupem. Too jest too... - wyszczerzyłam się i zamknęłam lodówkę łokciem. Szybko przyrządziłam sobie kanapki i poszłam przed telewizor.
Dżul, masz chwilę?
Dostałam SMS'a od Basi. Od razu na niego dpisałam na niego.
No mam. Gdzie i kiedy? ;-)
Teraz? ;>
Jem............... ale wpadaj, kanapki się znajdą. :D
Oczekuj mnie. Mam takiego niusa, że lepiej nie jedz szybko.
Czekam z niecierpliwością na Cię. :D
Nara. ;***
Tak. Wiem. Nasz korespondencja mogłaby skończyć się już po "...kanapki się znajdą", ale co tam. Sukces, że tego "newsa" nie sprzedała mi już przez telefon. Po kilku minutach już usłyszałam pukanie do drzwi. Zerwałam się z kanapy i pobiegłam w stronę korytarza.
-Ty słuchaj! - do mieszkania wtargnęła Baśka, z czerwonymi wypiekami na twarzy.
-No, słucham... - zatrzasnęłam za nią drzwi i jednym ruchem ręki wygoniłam Pawła z pokoju. Obrażony chwycił talerz ze swoimi tostami i poszedł do siebie.
-Matko, Dżul. Normalnie padnę na zawał zaraz! - rozpięła swoją kurtkę.
-No opowiadaj!
-Idę sobie rano do sklepu po bułki. Wchodzę do środka, kieruję się na stojak z pieczywem, no i tam szperam, szperam i ktoś nagle mnie popycha.
-Popycha? - skrzywiłam się.
-Nie przerywaj. No wiesz, tak wpadł na mnie. Odwracam się już taka wkurzona, gotowa do wygarnięcia najbrudniejszych brudów z jego życia, ale nagle mnie zatkało!
-Ciebie zatkało? - uniosłam jedną brew.
-Julka!
-Dobra, już dobra... - wywróciłam oczami.
-Patrze, a tu... - jej oczy wuglądały jak pięcio złotówki. - A tu...
-No, a tam? - wymownie się na nią spojrzałam.
-Bartosz... Kuraś... Kurek. - zacisnęła wargi. Moim zdaniem już chciała krzyczeć.
-I? - uniosłam jeden kącik ust.
-Jak to "i"? Kobieto! Kurek mnie popchnął! Prawie mu wykrzyczałam jakim jest idiotą! Dziewczyno, czy ty siebie słyszysz?!
-Przecież znam Kurasia od małego... - wzruszyłam ramionami. Basia spojrzała się na mnie jak na stworzenie nie z tej ziemi.
-Jak to od małego?! I ja o tym nic nie wiem?! - zdziwiła się.
-No ja właśnie nie wiem, dlaczego ty nie wiesz... - parsknęłam. - Nigdy go Tobie nie przedstawiałam? - zamyśliłam się.
-No nie! - oburzyła się. - I ja idiotka poprosiłam o autograf. - pokiwała głową.
-To fajnie. - zaśmiałam się. - A bułki masz?
-Mam, pomógł mi je pozbierać...
-Z ziemi? - skrzywiłam się.
-Nie. Z sufitu. - sztucznie się uśmiechnęła. - Dotykał je sam Kurek, już nigdy ich nie zjem.
-Ale jak je zjesz, to wyjdzie na to, że zjadłaś jego DNA. Wiesz o co chodzi... - szturchnęłam ją łokciem, cwaniacko się uśmiechając.
-Że będę z nim w ciąży? - zamyśliła się. Uderzyłam się w czoło.
-Poprzez zjedzenie bułki, której dotykał. Tak, tak. - poklepałam ją po ramieniu. Ona wywróciła oczami i złapała za najświeższą gazetę.
-O, patrz. Bonda grają, lecimy? - zapytała podpijając mi trochę kawy z kubka.
-Kiedy? - zapytałam odbierając jej napój.
-Dzisiaj... o 21:30. Bilety po 25 złotych. Daawaj, fajnie będzie. Pamiętaj, że ja jutro wyjeżdżam! - jej usta ułożyły się w dziubek i spojrzała na mnie przymrużonymi oczami.
-No okej. - westchnęłam. - 25 złotych? Muszę wyżebrać od brata. - wzięłam łyk kawy. Jeszcze chwilę pogadałyśmy, ale Baśka zaraz musiała się zbierać. Zamknęłam za nią drzwi i wzięłam się za ogarnianie kuchni. Następnie ubrałam się w dresy, a włosy związałam na czubku głowy w luźnego koka. Resztę popołudnia spędziłam przed komputerem, przerabiając i dodając zdjęcia.
-Jedziesz ze mną na ten trening? - zapytał Zati, kiedy już wychodził z mieszkania.
-Nie! - odkrzyknęłam. Zapomniałam, miałam napisać do Kurka, czy idzie ze mną do kina. Taka tam fajna niespodzianka dla Mróz.
Jesteś mi potrzebny dzisiaj wieczorem, o 21:30 pod kinem! Plis, plis, plis. :D
21:30? Ja już będę spał... :(
No to wypij dużo kawy. Proszę Cię, przyyjdź! :*
A co tam takiego będzie się działo?
Dowiesz się jak przyjdziesz...........
OK. Do potem. ;-)
No to Barbarka będzie miała niespodziankę. Teatralnie zatarłam ręce i rzuciłam telefonem na łóżko. Wcisnęłam ENTER i ostanie fotki do dodania trafiły do galerii. Na obiad zamówiłam sobie chińszczyznę, nie miałam mocy, aby coś sobie przyrządzić. Z białym kubełkiem w dłoni i nogami na stole usiadłam przed telewizorem i oglądałam "wiadomości". Potem Zati wrócił z treningu i tak minął mi cały dzień, aż do wieczora.
-Bracie mój kochany... - zaczęłam, kiedy ubierałam się do wyjścia.
-Czego? - burknął.
-Masz na zbyciu dwie dyszki?
-Na co? Jak impreza z Kurasiem, to nie idziesz...
-Na kino z Baśką.Na nowego Bonda. No weeeź, bądź człowiek. - wyszłam z pokoju.
-Masz. - westchnął podając mi banknot.
-Dziękuję! - pocałowałam go w policzek i wybiegłam z bloku. Skierowałam się na najbliższy przystanek autobusowy i pojechałam pod kino. Tam czekał już Bartek. W ciemnej bluzie, w kapturze na głowie i przeciwsłonecznych okularach. Pomijając, że jest noc i październik...
-Siemka. - przywitałams się z siatkarzem.
-Cześć, cześć. Co tam?
-Idziemy na Bonda. - wyszczerzyłam się. - Ale nie sami...
-A z kim? - zdziwił się.
-Z Barbarą. Moją przyjaciółką. Pozbierałeś jej bułki w sklepie.
-To Twoja znajoma? O widzisz, ładna. - uśmiechnął się.
-No i w tym sęk, że ona też tutaj będzie właśnie i chcę jej zrobić niespodziankę. - usiadłam na ławce obok niego.
-Ja mam być tą niespodzianką? - wskazał na siebie.
-Owszem. O, idzie. - szepnęłam.
-Jestem! - Basia ponownie w tym dniu się ze mną przywitała.
-Jak tam? - zapytałam.
-Miałam cichą nadzieję, że znów spotkam Kurka, ale cóż... - westchnęła. - Idziemy?
-No to chodźmy! - krzyknął Bartek, wystawiając do Basi rękę. - Może nadzieja nie jest matką głupich? - roześmiał się i przedstawił. Ona jak wryta wpatrywała się w niego, aż mi było głupio. Jak Ci siatkarze męcą w głowach...
____________________________________________________
Jest kolejny. ;))) Mam nadzieję, że się spodoba.
Dzisiaj o 22:30 siadamy przed ti wu. ♥ :D
Pozdrawiam, Sissi. ♥
Siadamy, oj siadamy. ;D
OdpowiedzUsuńA rozdział jak zwykle genialny. ;*
;>>>
UsuńDziekuje bardzo. ; ***
Czyżby Basia nie zauważyła Kurka? To przecież niemożliwe, on taki wysoki jest ;D
OdpowiedzUsuńW ciąży przez bułkę? To by było ciekawe :D
Opowiadanie jest świetne, już po kilku rozdziałach. Aż się boję co będzie dalej :D
VE.
hahahahahahaha ty jesteś niesamowita! Mówię to chyba już 10x :D
OdpowiedzUsuńSkąd masz takie pomysły? Ale są one tak bardzo zabawne:)
GENIALNE ! *____* Tylko pisz częściej :D
OdpowiedzUsuń