piątek, 17 maja 2013

ROZDZIAŁ 54

Po mszy tradycyjnie obsypanie parę młodą ryżem i pieniędzmy plus życzenia i prezenty. Przez miasto przejeżdżał korowód trąbiących, pięknie przystrojonych aut, których celem było dojechanie do pałacyku pod Rzeszowem. I wiecie co? Reszty nie pamiętam. Nie chodzi o to, że straciłam przytomność, tylko za dużo tych powitalnych kieliszków szampana. Całą historię opowiedział mi Alex.

-Napij się ze mną. - szturchnęła mnie łokciem.
-Prowadzę. - odpowiedziałem, popijając pomarańczowy sok.
-No ze mną się nie napijesz?! - zapytała z wyrzutem.  
-Noc mamy długą. - poruszałem brwiami. Rzeczywiście, nie wybiła nawet północ. 

-Aleczek, dobrze, bądź asertywny. - do naszego towarzystwa dosiadł się Winiarski. 
-To idę tańczyć, Kubi chodź! - przywołała świadka ręką, a ten zdziwiony wlepił w nią spojrzenie. Kiedy przeszli na "TY"? Od kiedy to ona prosi go do tańca?
-Idź zamiast mnie. - skinął głową w kierunku parkietu, na którym Julka już miotała się na wszystkie strony, w rytmach lat siedemdziesiątych.
-Nie jestem dobrym tancerzem. - skrzywiłem się. 
-Żaden facet nim nie jest. - prychnął. Kiedy już miałem wstawać od stołu, napadła na mnie Basia. 

-Czemu jej nie pilnowałeś? Wiesz, że choruje! - stuknęła swoim palcem wskazującym w mój tors. Bolało. 
-Nie jestem niańką. - zmarszczyłem czoło. - A ona jest pełnoletnia i raczej jej nie potrzebuje. - dodałem po chwili. 
-To co, że jest pełnoletnia! Zachowuje się jak przedszkolak, a ja zostałam bez świadkowej. - pokręciła głową z politowaniem. - Czemu nie zaprosiliśmy Pawła... - westchnęła głośno i wróciła do swoich gości. 
-Kto ze mną zatańczy?! - usłyszałem głośny lament od strony parkietu. 
-No idę. - pomachałem jej ręką i skierowałem się w jej kierunku. Rozpromieniała i od razu pociągnęła mnie na sam środek sali, przez co wylądowaliśmy w centrum zainteresowania. 
-Nie wstydź się, przyjaciele też razem tańczą. - oznajmiła, wyrzucając ręce w górę i obejmując nimi mój kark.
-Nie wstydzę się. - wyparłem się, kładąc swoje dłonie nieco powyżej jej lędźwi.
-Jasne, drżysz jak przestraszony chihuahua. - uśmiechnęła się szeroko.
-Zimno mi. - palnąłem, a ona jeszcze głośniej się roześmiała. 
-Dobra, zapomniałam, jak bardzo zabawny możesz być. - przylgnęła swoim policzkiem do mojej klatki piersiowej, a ja człapiąc po podłodze próbowałem złapać jakikolwiek rytm, co niezbytnio mi wychodziło. Wyglądałem bardziej jak kręcąca się kłoda drewna. - To Twoje serce tak bije, czy mój mózg pulsuje? - zapytała po chwili, a ja nie wiedziałem, czy mam się śmiać, czy płakać. 
-Nie masz mózgu, to co ma Ci pulsować. - sam nie wierzyłem, że to powiedziałem. Ja=idiota. 

-Cenna uwaga. Mądralo... - parsknęła. - Ale tak "baj de łej" możesz nie deptać moich stóp? Wolę nie patrzeć jak właśnie wyglądają moje szpilki w kolorze ecru. 

-Jakim kolorze? 
-Kremowo-beżowym. - westchnęła pełna litości dla mojej niewiedzy. 
-Myślałem, że one są białe... 
-To źle myślałeś. - burknęła. - Teraz na pewno są czarne.
-Nie wyglądają najgorzej... - zerknąłem w dół. Zgodnie z prawdą nie były czarne. Jedynie lekko szarawe. Po jeszcze kilku takich nieszczęsnych nadepnięciach, Julka wywnioskowała, że lepiej będzie, jeśli zatańczy z najbardziej muzykalnym z siatkarzy Michałem W. a mnie pozostawiła samemu sobie. Wróciłem więc do stołu, nalewając sobie kolejną szklankę napoju i trzymając ją w ręku tuż przy ustach, przyglądałem się rozradowanej Zatorskiej, która tak beztrosko wywijała na parkiecie do polskiego disco. W duchu uśmiechałem się do siebie, bo już dawno nie miałem okazji zobaczyć jej tak wyluzowanej. 
-Stary, nie zapraszaj nigdy tak dużo kobiet na swoje wesele. - na krzesło obok mnie, dosłownie padł zmachany Zbyszek. Rozumiałem jego ostrzeżenie i planuję wziąć je sobie do serca. - Nawet z własną żoną nie zdążyłem zatańczyć, bo wszystkie ciotki się na mnie rzuciły! - otarł pot z czoła, brązową serwetką. Ciekawe jak ten kolor nazwałaby Julia. Kora drzewna? - Przejmij ich trochę, co?

-Jeśli ja bym je przejął, wszystkie wybiegły by z tego wesela z płaczem... - zaśmiałem się.
-Baba z wozu, koniom lżej. - poruszył ramieniem. Nie wiem jak to przysłowie miało się odnieść do weselnych pląsów, ale pozostawiam to Zibiemu. - A jak tam z panną Zatorską, działania rozpoczęte?
-Jakie działania... Nic nie idzie tak jak powinno. - obracałem szklane naczynie w dłoniach.
-Daj jej trochę czasu, sam wiesz jak to jest...
-Przecież ona znowu traktuje mnie jako takiego przyjaciela, z którym już nigdy nie porozmawia o przystojnym facecie z galerii handlowej. Wszystko zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni, niby jest jak kiedyś, lecz tak naprawdę całkiem inaczej. Rozumiesz? - skierowałem spojrzenie na Bartmana, który niezwykle pochłonięty moimi wylewnymi spostrzeżeniami zajadał się serowymi koreczkami. - Ta, rozumiesz... - mruknąłem pod nosem. 
-Co mówiłeś? - obudził się po chwili.
-Mówiłem, że zabawa jest przednia. - zdobyłem się na dosyć sztuczny uśmieszek. 
-Taka przednia, że już jeden kryształowy świecznik zginął śmiercią tragiczną. - pokręcił głową i poklepał moje ramię. - Będzie dobrze, poczekaj jeszcze trochę. 
-Czekam całe swoje życie. - odparłem, znudzony opierając się o stół. W końcu, kiedy nadszedł czas na tak zwanego jednego, całe towarzystwo wróciło do stołu. 
-Żałuj, takie balety Cię omijają. - powiedziała Julka, wypijając mi resztę soku ze szklanki. 
-Widzę. - urwałem.
-Czemu tak burczysz, stary wyluzuj... - zdziwiła się znacząco. - Gabryś, chodź do cioci! - przywołała malucha ruchem rąk, gdy tylko go zobaczyła, a ten jak na skrzydłach do niej przybiegł. Wyściskała go za wszystkie czasy, psując mu przy tym fryzurę wyglądającą na najdroższą w kraju. Ile bym dał, żeby mnie też tak wyściskała... Naprawdę o tym pomyślałem?! Robi się ze mną coraz gorzej. 
-Idziesz z nami na spacer? - trąciła mnie stopą pod stołem. 
-Spacer? - powtórzyłem.
-Spacer. 
-Spacer! - wydarł się malec, a ona chwytając moją, jak i jego dłoń wyprowadziła nas na zewnątrz. 
-Uprowadzasz mi syna? - posmutniała Barbara.
-Miało się nie wydać... - mruknęła Julka. Skierowaliśmy się w stronę niewielkiego stawu, który w większości pokryty był lodem. Wiał porywisty wiatr, który tamował nasze drogi oddechowe powodując bezdech. Wszystko wokół było oszronione, a mróz niewiarygodnie szczypał w uszy. Współczuję Julsonowi, krótka sukienka nie idzie w parze z taką pogodą. 
-Nie jest Ci zimno? - zapytałem, przerywając niezręczną ciszę.
-Jest. - odparła krótko. - Ale nie dawaj mi swojej kurtki!
-Nie zamierzałem. - prychnąłem.
-Jasne, już widziałam jak chciałeś rozpinać zamek. - wywróciła oczami. 
-Jako dowód przyjaźni. W każdym filmie tak robią... 
-Tylko przyjaźni? - wbiła wzrok w ziemię, kopiąc Bogu ducha winny kamyk. 
-A jeszcze czegoś więcej? - drążyłem temat. 
-Nie, po prostu... - zacięła się. - Chcę się upewnić, że nie chcesz znowu... no wiesz. - westchnęła.
-Nie chcę znowu o Ciebie zabiegać? 
-Właśnie. - uniosła głowę.
-Możesz być spokojna. - uśmiechnąłem się lekko, wystawiając ręce do przodu, dając jej znak, że śmiało może się do mnie przytulić. 
-Dzięki. - odetchnęła głęboko. Po chwili do naszej dwójki dołączył się jeszcze mały Bartman, także spragniony przyjaznych uścisków. Po zrobieniu jednej sporej rundki wokół pałacyku, wróciliśmy do jego wnętrza. Od razu spotkaliśmy się z falą gorąca bijącego od będących tam gości. Długo się nie zastanawiając ruszyliśmy na parkiet, a ja nabrałem pewności siebie. Wiem na czym stoję, a swoje uczucia muszę ulokować gdzie indziej. Może przemiła ciocia Zbyszka zechce mnie przygarnąć? 
-Cholera... - Julka zamarła na chwilę, przerywając nasz wspólny taniec.
-Co się stało? - dynamicznie odwróciłem się, spoglądając w stronę głównego wejścia. 
-Co on tutaj robi? - jęknęła przerażona, ściskając mocniej moją dłoń. 

_____________________________________________________________________

Toż to takie pisane na szybko i bez sensu, i bez składu, ładu... 
Następny rozdział miał być epilogiem, ale znowu przedłużam! Znowu! Sama nie wiem który już raz. 
Ale okkkkk, dla Was misiaczki wszystko. ♥

+ ten rozdział dedykuję Oldze, bo była najbliżej odpowiedzi! :D Pozdraaawiam! ;* 

18 komentarzy:

  1. Coś czuję, że to Kurek...
    Dlaczego kazałaś nam tak długo czekać?.. :C
    Pierwsza! Hahaha..! ;D Dobrze, ze oglądam sobie mecz Janowicz, bo bym pewnie była któraś tam z kolei... -_-
    Pozdrawiam, Natka *-*
    Ps.
    Aha. Nie szkodzi, ze przedłużasz... Dla mnie to może trwać wieczność i jeden dzień dłużej :>

    OdpowiedzUsuń
  2. No, prawie mi się strzelić udało :D
    Dziękuję za dedykację ;*
    Jeżeli chodzi o przedłużenie, to mi tam pasuje :') Wiesz, że lubię Twoje oppwiadanie ^_^
    To teraz mam rozkminę kogo tam przywiało :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku nie mogłam się doczekać tego rozdziału :P ale na szczęście jest :) tylko co ja będę czytać jak to się skończy :( przedłużaj ile możesz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego mam wrażenie, że Kurek przyjechał? :D Takie przedłużania jest ok. :D Więcej rozdziałów = więcej radości z czytania tego opowiadania :D
    Rozdział fajny :D

    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmmm. Czy aby to byl Bartek.? Taki dziwnie wrazenie mam ze to on. Ale co mi taaam. Poczekam poczekam i sie dowiem. Takie dudum uwielbiam tego bloga wspaniale ze go przedluzasz, oczywiscie jak go zakonczysz hd ciagle na niego wpadala i czytala od nowa i tak w kolko i w kolko. Nie powiem ale zawsze go sprawdzam po kilka razy na dzien jak nie kilkanascie. Bardzo ale to bardzo lubie to opowiadanie. Rozdzial istna bajka zresta od samego poczatku takie byly.
    Dobra nie bede juz zanudzac i skoncze ten komentarz.

    Jesli bedziesz miala chwile czasu to zapraszam na swoj blog
    lovevolleyballintheleadrolewithyou.blogspot.com

    Pozdrawiaam :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie kończ tego :3 Świetne jest to opowiadanie. I co ten Aleks wyprawia? Niech jej powie, że nadal ją kocha, a nie świruje pawiana ;D No a teraz to już w ogóle zżera mnie ciekawość, kto tam wlazł na tą salę xD
    Nie masz mózgu, to co ma Ci pulsować - KOCHAM TO, KOCHAM TO, KOCHAM TO JAK SIATKÓWKĘ!
    Mam nadzieję, że wróciłaś cała i zdrowa z wojaży po świecie?
    Pozdrawiam i buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Możesz przedłużać opowiadanie nieskończenie wiele razy ;) Cały czas się zastanawiam, kto wszedł na salę.. Pożyjemy zobaczymy ;D Zapraszam do mnie: http://all-you-need-is-love-and-volleyball.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Czyzby tajemniczy gość to Kurek? Mam nadzieję, że nie będziesz nas długo trzymać w niepewności. Lepiej niech Aleks tak szybko nie rezygnuje!
    [volleyball-and-love.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak to zwykle u Ciebie zaczynam od: hahahahhahahah :D
    No to Julka popiła :P
    Ale, że jak to Alek przyjaciel? hahahahah jasne, jasne xd
    Słynny wers -genialny!
    A co do gościa, to nie wiem czemu ale myślę, że to Pawełek przyszedł sprawdzić swoją małą siostrzyczkę :D
    I nie kończ! Jeszcze NIE! ;)
    Ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie mam pojęcia kto tam przyszedł ale jestem strasznie ciekawa ;p Uwielbiam Gabrysia słodziak , a Aleks niech nie udaje , przecież wszyscy wiemy ,że ją kocha xd ^^ swietny rozdział nie kończ tego opowiadania jest fenomenalne ;) a jeśli masz chwilkę zapraszam do siebie http://siatkoholik.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Kuraś??? O matko o matko... Na bank on, bo któż by inny miał przyjść? Tylko ja już się trochę pogubiłam. Julka coś czuje jeszcze do Alexa? Trochę mi go szkoda, bo nadal coś do niej ma, a ona? No właśnie nie wiadomo. Ale coś mi się wydaje, że ona jeszcze kocha Alka. Nieźle się uśmiałam jak czytałam ten rozdział. Haha biedne buty i nogi Julki:D czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Długo czekałam na ten dobry rozdział. Coś czuje ,że to Bartuś zrobi wejście smoka na weselicho. Jaka Julka lekko pijana i uhahana. Bardzo fajnie ,że Alex zaczął tańczyć razem z nią ,ale czemu zgada się na dalsze just friend. Nie wiem. Zapraszam di siebie niezwykleinteresujacahistoria.blogspot.com
    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział świetny ;D Ja tam się cieszę, że znów trochę przedłużyłaś to opowiadanie ;D
    Czekam na więcej i zapraszam do mnie volleyball-lost-dreams.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. no to Julka zaszalała na weselu;) Aleks sam jest sobie winny, że Julka traktuje go tylko jako przyjaciela, za co swoją drogą powinien być wdziędzy, że dała mu jakąkolwiek szansę:) czyżby na końcu pojawił się Bartosz K.?;p

    pozdrawiam
    http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Super rozdział czekam na następny zapraszam do mnie http://wposzukiwaniubieliiczerwieni.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Super,czekamy:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Na początku przepraszam najmocniej za moje zaległości.
    No to Juleczka poszalała sobie na weselu, nie ma co. Zibi też wyglądał na nieźle zmęczonego mimo tego, iż w siatkarskim gronie uchodzi za niezłego tancerza. Liczę na to, że ogarną się wreszcie z Aleksem i do siebie wrócą.
    P.s.
    Nie kończ tego! Proszę :)

    OdpowiedzUsuń