niedziela, 3 lutego 2013

ROZDZIAŁ 36

Chłopcy byli niezwykle zmotywowani na dzisiejszy mecz. Nie rozmawiali o niczym innym, jak nie o sposobach przyjmowania i wystawiania. Trener jeszcze dorzucił swoje trzy grosze na temat zagrywek, więc przy obiedzie nie było tej normalnej gadaniny bez sensu... nad czym ubolewałam, bo nie mogłam wyrzucić z siebie tych wszystkich wrażeń i emocji, które dusiłam w sobie. Na temat zgięcia łokcia przy flocie przecież nie będę się wypowiadać, znam się na tym, jak na plewieniu rzodkiewkim, czyli pojęcie mam o tym zerowe. Znudzona, grzebałam widelcem w wikwintnym łososiu w sosie cytrynowym.
-Jak Ci nie smakuje, to możesz mi oddać... - Zati od razu zabrał się za pustoszenie mojego talerza.
-Spadaj, powiedziałam, że mi nie smakuje?! - odepchnęłam brata.
-Mogłem wywnioskować to po Twojej zniesmaczonej minie... - zmrużył oczy, w skupieniu mi się przyglądając.
-Nie mów, że aż tak bardzo interesuje Cię moja obecna mina. - prychnęłam, oddzielając ości od rybiego mięsa.
-Jesteś moją małą siostrzyczką... - rozczulił się. Brakowało jeszcze tego prymitywnego złapania za policzki i próby rozerwania ich na strzępy. Reszta Skrzatów zaśmiała się pod nosem.
-Paweł proszę Cię... - uniosłam brew.
-Zati, wzorowy brat... - Winiarski trącił jego ramię łokciem.
-Śmiejcie się, śmiejcie, ludzik chce dobrze, a Ci go wcale nie traktują poważnie! - bąknął libero i do końca posiłku nie wypowiedział ani jednego słowa. Po obiedzie siatkarze ruszyli do pokoi, aby się przebrać, spakować i przygotować psychicznie na starcie tytanów... przesadziłam, po prostu Skrzatów z Brygadą Dzików. Zza ściany, gdzie pokój dzielili ze sobą Winiar razem z Mariuszem i Boninfante usłyszałam siarczyste przekleństwo, niosące się po całym Jastrzębiu. Nie musieliśmy długo czekać na wizytę w naszym pokoju.
-Macie igłę i nitkę?! - do pokoju jak poparzony wparował Michał.
-No mamy. - odparłam, spokojnie mieląc jabłko.
-Zarzuć szybko! - praktycznie skakał w miejscu z tej swojej niecierpliwości.
-Co się stało? - zapytałam w drodze po kosmetyczkę z przyborami.
-Rozerwałem spodenki w kroku... - uciął.
-Nie pytam jak do tego doszło... - westchnęłam rzucając w niego czarną nitką.
-Nie masz żółtej? - skrzywił się, pokazując mi swoje żółte spodenki.
-Mam. - siatkarz odrzucił mi czarną, a ja rzuciłam żółtą. Szybko podziękował i wybiegł z pokoju tak szybko, jak szybko tutaj trafił. Cud, że nie poprosił mnie o to, żebym ja mu to zrobiła...
-Julson... - wrócił. - A mogłabyś mi to zszyć, ja w tym czasie spakowałbym resztę rzeczy? - wyszczerzył się niemiłosiernie.
-A ja już miałam odzyskiwać wiarę w mężczyzn. - zrobiłam gest, oznaczający zarzucenie spodenek i wgryzłam się w czerwony owoc. Z niemałym trudem nawlekłam nitkę na igłę i przystąpiłam do działania.
-Chyba mam wszystko... - z łazienki wyszedł Alek, niosąc na plecach olbrzymią torbę z logo Skry.
-Chyba? - spojrzałam na niego spode łba.
-Nigdy nie ma się tej pewności. - westchnął opadając na łóżko. - Co robisz?
-Szyję. - odrzekłam.
-Co? - zmarszczył brwi unosząc się na łokciach.
-Spodenki.
-Twa wylewność mnie przeraża. - zaśmiał się.
-Idź, zanieś je Winiarowi. - rzuciłam w atakującego żółtymi spodenkami.
-A co ja, listonosz? - bąknął leniwie podnosząc się z materaca i kierując się do pokoju Miśka. Usłyszałam tylko głośne pukanie i "masz". Ach ta życzliwość...
Po zbiórce na dole, sprawdzeniu obecności i krótkiej odprawie wpakowaliśmy się do autokaru, zmierzając na halę. Większość motywowała się przed meczem słuchając muzyki, a ta mniejszość po prostu podziwiała widoki. Ja należałam do tych dwóch ekip, bo słuchałam muzyki i podziwiałam miejskie aglomeracje. Po kilkunastu minutach byliśmy już na hali. Chłopcy ruszyli się przebierać, a ja jak zwykle pokazując wcześniej plakietkę weszłam na boisko, wybierając sobie najlepszą miejscówkę do robienia zdjęć. Wszelkie występy cheerleaderek zaczynają mnie pomału denerwować. Dlaczego one mogą być takie wysportowane i gibkie, a ja nie?!

Mecz zakończył się wynikiem 3:1 dla gospodarzy. Muszę przyznać nasi chłopcy walczyli, lecz nie tak skutecznie jak Jastrzębianie. W ten sposób przygoda w Pucharze Polski dobiegła końca. Z opuszczonymi głowami weszli do szatni. Bałam się cokolwiek do nich powiedzieć. Jak zawsze po przegranym meczu. Z szatni nie dobiegały już dźwięczne rytmy disco, czy wdzięczne okrzyki. Raczej cisza, każdy bił się z myślami i analizował to, co zrobił źle. Nastrój udzielił się także mi, wzięłam tylko kurtkę z przebieralni chłopców i wyszłam na zewnątrz, aby złapać świeżego powietrza, gdyż miałam dość zaduchu panującego w środku hali. Zapięłam się po samą szyję, jednocześnie chowając aparat do etui. Zawiesiłam je sobie na szyi i wolnym krokiem podeszłam do autokaru, który oblęgały już stada nastoletnich fanek. Nawet nie miałam siły, aby przepychać się wśród nich, po prostu stanęłam za nimi i oczekiwałam przyjścia siatkarzy, którzy raczej nie będą zadowoleni z tego widoku. Kierowca próbował jakoś załagodzić sytuację i uciszyć te dziewczęta, i chyba nie tylko... Krążyłam w tę i z powrotem wdychając świeże powietrze, aż w końcu te tak podrażniło moje nozdrza, że musiałam kichnąć.
-Na zdrowie. - usłyszałam zza siebie. Wycierając zakatarzony nos rękawem ciemnej kurtki odwróciłam się i ujrzałam jakże cudownego osobnika.
-Bartek! - krzyknęłam na całe gardło i zaczęłam biec w stronę chłopaka, od razu rzucając mu się na szyję.
-Ciszej, bo fanki. - powiedział szeptem, ale ja puściłam to swojej uwadze.
-Co Ty tutaj robisz? - zapytałam niezwykle uradowana.
-Przyjechałem do Polski na rehabilitację... a że dowiedziałem się, iż moja ulubiona drużyna jaką jest PGE Skra Bełchatów gra dzisiaj mecz, no to jak mogłem się nie pojawić. - poruszał brwiami.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę! - ponownie wtuliłam się w siatkarza. - Tęskniłam...
-Miałem pojawić się na święta, ale nie wypaliło...
-Nie dzwoniłeś, nie pisałeś. - zrobiłam smutną minę uderzając go w ramię.
-Będę trochę w Polsce, to nadrobimy... - przemierzwił moje włosy, które i tak nie wyglądały już najlepiej. Chwyciłam go pod rękę i oddaliliśmy się od autokaru, zostawiając zmarznięte kibicki w tyle. Weszliśmy z powrotem do hali i opierając się o ścianę w holu czekaliśmy na Bełchatowian. Ci, w ciszy wyszli z szatni, ale gdy zobaczyli Kurka, od razu ruszyli, by się z nim przywitać. Mimo że Bartek nie gra już w Skrze, zawsze będzie tutaj mile widzianym gościem. Miejmy nadzieję, że jeszcze do nas wróci...
Po wymienieniu się wrażeniami z dzisiejszego meczu, musieliśmy się rozstać. Bartek przyjechał swoim samochodem, ale obiecał, że przyjdzie na trening. Wsiedliśmy do autobusu, po wcześniejszym rozdaniu kilku podpisów. Ja wsiadłam pierwsza i przyglądałam się nietęgim minom Skrzatów. Jak najszybciej próbowali wyrwać się ze szponów fanów i wsiąść do pojazdu, aby udać się do hotelu i iść spać. Po zamknięciu drzwi autokaru, kierowca odpalił wóz i wyruszyliśmy z parkingowego miejsca. Widząc smutek wymalowany na twarzy Alex'a, dałam mu całusa w policzek, a ten zdobył się na delikatny ruch prawego kącika ust, po czym odwrócił głowę w stronę okna. Rozejrzałam się po wnętrzu autobusu, wszyscy zmieleni i wyczerpani, ze słuchawkami w uszach. Z całej drużyny tylko Winiar oderwał wzrok od widoków za szybą i mrugnął do mnie okiem, co zrobiłam także ja. Po krótkim czasie, znów znajdowaliśmy się w hotelu, lecz w sekundę wszyscy zaszyli się w swoich pokojach.
-Porażka zdarza się nawet najlepszym... - wiem, że głupio to zabrzmiało, ale musiałam w końcu przerwać tę ciszę. Nie potrafiłam wytrzymać bez ich rozmów.
-Jedna tak, ale nie kilka pod rząd. - syknął Atanasijević i poszedł się przebrać.
-Ty też się tak przejmujesz? - jęknęłam, licząc, że Kostek aż tak bardzo nie przeżył tej przegranej.
-Już nie, czekolada dała mi ukojenie. - uśmiechnął się szeroko i powrócił do szamania wielkiem tabliczki kakaowego przysmaku. Naburmuszony Alexandar wyszedł z łazienki i pierwsze co zrobił to podszedł do mnie, mocno mnie objął całując w skroń i przepraszając.
-Rozumiem. - pogładziłam jego plecy.
-Może czekolady? - zapytał Cupko, a siatkarz z chęcią ułamał sobie kawałek słodyczy.

Na drugi dzień już wracaliśmy do Bełchatowa. Bez większych radości, ale na pewno z lepszymi humorami niż wczoraj. Przynajmniej Winiar, ten nucił sobie dosyć znany utwór hip-hopowy, bo zapomniał, że jedzie autokarem wśród większej liczbie osób, a dobrej akustyki to tu nie było. Po dwóch postojach, odsłuchaniu całej playlisty na Ipodzie i wysłuchaniu paru utworów w intonacji Winiarskiego dojechaliśmy do Bełchatowa.
-Młoda, masz klucze do domu? - zapytał Paweł, odbierając nasze bagaże z luku.
-Raczej tak. - wzruszyłam ramieniem i chwyciłam rączkę walizki, podchodząc do Alka, aby się z nim pożegnać. - Kiedy się widzimy? - wyrzuciłam ręce w górę, aby położyć je na jego szyi.
-Dzisiaj? - uśmiechnął się lekko.
-U mnie?
-Może być. - schylił się, aby mnie pocałować. Znudzony Paweł pociągnął mnie za kurtkę, abym w końcu odessała się od Atanasijevića. Mrugnęłam do niego okiem i podążałam za Pawłem. W czasie czekania na TAXI napisałam SMS'a do Basi.

Jestem w Bełku, chcesz wpaść? ;> 

O, dobrze się składa. :D Kiedy, gdzie i o której? 

Dzisiaj, u mnie, za dwie godziny?

Okej, okej, okej. :*

Wsunęłam telefon do kieszeni i opierając się o ramię Pawła czekaliśmy na transport do cieplutkiego domu z prysznicem. Tak bardzo mi tego trzeba! Po paru minutach taksówka w końcu się pojawiła, a my bezpiecznie dotarliśmy do mieszkania. Od razu napadłam na łazienke, zaszywając się w kabinie. Po długiej kąpieli rozpakowałam bagaż i powierzchownie posprzątałam dom. Przygotowując też szybki obiad, czyli zalewając sobie zupkę z proszku, czekałam na Basię i Alka. Paweł uznał, że nie chce wysłuchiwać naszych plotek, dlatego zakluczy się w pokoju i zrobi tysiące testów na prawko, aby w końcu je zdać. 
Około godziny 15 przed drzwiami naszego mieszkania pojawił się Alex z pięknie opakowanymi ciasteczkami prosto z piekarni na rogu. Serdecznie mu podziękowałam i od razu wyłożyłam je na talerz. Usiedliśmy w salonie, załączając pierwszy lepszy film, lecz niedługo potem zadzwonił kolejny dzwonek do drzwi.
-Mam nadzieję, że zapach ciasteczek nie przywołał niechcianych gości. - zaśmiał się siatkarz i uwolnił mnie z objęć, abym mogła iść otworzyć. 
-To na pewno Basia. - powiedziałam i pobiegłam na korytarz, w pośpiechu rzucając się na drzwi wejściowe. Gdy je otworzyłam zamarłam.
-Cześć! - usłyszałam entuzjastyczne powitanie, lecz ja tylko ze zdenerwowania przełknęłam ślinę. 

______________________________________________________________

Jestem! :D 
Rozdział miał pojawić się wczoraj, ale brat siedział praktycznie całą sobotę w domu, to nie miałam jak się włamać. -.-' Ten to też ma wyczucie sytuacji.. ;/
Enjoy!
Pozdrawiam, Sissi. <3

25 komentarzy:

  1. dzisiejszej-nocy.blogspot.com

    Szósty rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedy ty w końcu odzyskasz lapka?:D hmm kogo tam znowu niesie, Zbysia?XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem! :C
      Dowiecie się następnym razem. ;>

      Usuń
    2. coś czuje że tak, ale w sumie to po tym liście by przyjechał? zobaczymy co nam Sissi wymyśliła :) :P

      Usuń
  3. Jak tam jest Bartman to się zdenerwuje :D niech Jula powie Alkowi ten przemówi do rozumu ZB9 i bd koniec:P a nie będzie się wtrącał:D
    Przyjechał Bartek :D ^^
    Jesteśmy wdzięczne, że dla nas się włamujesz na lapka brata :P Tylko nie podkradaj mu hasła jak Pit Bartkowi bo będzie foch :( a tego nie chcemy :(
    :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjechał, przyjechał. :D

      Nie podkradnę, bo rzeczywiście podpadnę i zero rozdziałów! :C

      Usuń
  4. No ciekawe kogo ona tam zobaczyła;p Zapraszam
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. No, no, no. ;D. Robi się ciekawie. ;>. Przyjazd Bartka jak najbardziej na plus ! ;D. Ale teraz będę się zastanawiała kto to przyszedł, że Julka aż zamarła, eh.. ;(. Stawiam na Zbyszka, ale no nie wiem, nie wiem..
    Czekam na kolejny! ;D
    Pozdrawiam serdecznie! ;-**

    OdpowiedzUsuń
  6. Czyżby przyjechał Zibi? Mam takie dziwne przeczucie. Cóż zobaczymy. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :) W wolnej chwili zapraszam tez do siebie na: http://przeciezwieszgdziejestsiatkowka.blogspot.com/

    Pozdrawiam, no_princess :D

    OdpowiedzUsuń
  7. jak zawsze świetnie, ciekawe kto stoi pod drzwiami czyżby Zibi? ale po tym liście... no nie wiem kto to by mógł być

    Olka

    OdpowiedzUsuń
  8. nie mogę się doczekać następnego! <3
    zapraszam do mnie http://the-best-is-yet-to-come-xx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Też obstawiam Bartmana. Już nie mogę doczekać się kolejnego by zobaczyć czy to rzeczywiście on....Fajnie,że Bartek przyjechał :)
    Pojawił się u mnie 3 rozdział więc jak chcesz to zapraszam :)
    http://zaczac--od--nowa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Nowy rozdział u mnie

    pieprznieta.blogspot.com
    Pozdrawiam ~~>Annie

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak mogłaś przerwać w takiej sytuacji?! -,-'
    Pozdrawiam Natka *_*
    PS.
    Zapraszam do mnie: http://owocowalandryna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. kur$^$% obstawiam że to Bartman ;/ kij mu w oko niech znika!

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie! żeby to nie był Bartman..no po prostu nienawidzę tego gościa! tylko gwiazdorzyć umie.....!
    Mam nadzieje że kolejny rozdział juz niedługo :D

    Pozdrawiam :P

    OdpowiedzUsuń
  14. Coś wyczuwam, że tajemniczą osobą może być Bartman ;) Jakoś w tym opowiadaniu za nim nie przepadam, zdecydowanie wolę Alka!
    Zapraszam do mnie na ósmy rozdział, ponadto zostałaś nominowana do Liebster Award :)
    http://lonesome-tears-in-my-eyes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Daje piątaka , że to Bartman :D Szkoda tych meczów, ale sport jest nieprzewidywalny i nie można wiecznie wygrywać :) Rozdział jak zwykle bez zarzutu - po prostu świetny <3
    Pozdrawiam i powodzenia, A. ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. achhh i żeby przerywać w takim momencie...
    nie pozostaje nic innego jak czekać na następny rozdział:)
    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. stówa na Bartmana :D
    bardzo podoba mi się to jak piszesz :)
    zapraszam do siebie..
    http://co-zlego-to-nie-my.blogspot.com/ :))
    buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  18. Hmmm...to pewnie Bartman! W ogóle uwielbiam Winiara w Twoim opowiadaniu. "Po dwóch postojach, odsłuchaniu całej playlisty na Ipodzie i wysłuchaniu paru utworów w intonacji Winiarskiego dojechaliśmy do Bełchatowa." - wymiata! :) Śmiałam się sama do siebie wyobrażając sobie jak Michał śpiewa :))
    Pozdrawiam!

    + Zapraszam do mnie na ósemkę!
    http://bowoczachjestwszystko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. z okazji walentynek dodaję rozdział rodem z opowiadan XXX zapraszam serdecznie
    http://chwile-ulotne-jak-ulotki.blogspot.com
    i dalej nie mogę uwierzyć ze Aleks odszedł... smutek udzielił się nawet mi, i jak czytałam to po prostu ryczałam jak bóbr:C
    pozdrawiam NawiedzonaWiedźma ;*

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetny blog ;D Uwielbiam Winiara w twoim opowiadaniu ;D
    Zapraszam do mnie na http://volleyball-lost-dreams.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń