-Słuchaj, Zbyszek prosił mnie, abym Ci to przekazał... - przed moimi oczami ukazała się biała koperta, ze starannie wykaligrafowanymi literami, przedstawiającymi moje imię.
-Co to jest? - głośno przełknęłam ślinę.
-Nie wiem, kazał mi tylko Ci to dać... - wzruszył ramionami i jeszcze raz podstawił kopertę pod mój nos.
-Ale ja nie chce tego przyjmować. - zacisnęłam wargi.
-Zibi mnie zabije, jeśli dowie się, że Ci tego nie dostarczyłem! Chcesz żeby taki przyjmujący zginął śmiercią tragiczną? - zaśmiał się cicho, lecz mi wcale nie było do śmiechu. Odkaszlnął i po raz kolejny nakazal, abym wzięła kopertę.
-Możesz sam ją otworzyć i powiedzieć mi co w niej jest? - zapytałam niewinnie. On uniósł brew. W pierwszej chwili chyba nie za bardzo skłonny był do tego pomysłu, lecz widząc moją proszącą minę zgodził się. Rozerwał brzegi białej koperty i delikatnie wyjął zgiętą w pół kartkę.
-List. To już chyba sama powinnaś odczytać. - uniósł lekko prawy kącik ust i wręczył mi skrawek papieru.
-Dlaczego on mi to robi... - szepnęłam po cichu. Czułam jak po moim policzku płynie slalomem słona kropla.
-P-płaczesz? - Michał wyraźnie się zająkał. Nie zareagowałąm. Uniosłam tylko oczy, a zdezorientowany siatkarz z Jastrzębia wlepił we mnie wzrok.
-Wiesz, coś mi wpadło do oka. - uśmiechnęłam się sztucznie, a Michał spojrzał na mnie wzrokiem typu "are you fucking kidding me?"
-Zbyszek coś Ci zrobił? - zapytał.
-Nie. - odpowiedziałam krótko. Bo w zasadzie nic. Pomijając hektolitry wylanych łez. Można byłoby uznać, że przez niego mogłoby dojść do odwodnienia mojego organizmu, a to jest karalne!
-Przepraszam Cię, ale muszę Cię zostawić... rozumiesz. - wskazał na wychodzących właśnie Jastrzębian.
-Jasne... - wytarłam policzki. - I dziękuję! - krzyknęłam za nim, a on uniósł kciuki do góry. Głęboko westchnęłam i otworzyłam kartkę, na której także były pięknie wypisane litery.
Nie zacznę tego listu, tak normalnie, jak powinienem. Nie zacznę od "Droga Julko". Zacznę od tego, jak bardzo Cię przepraszam. Wiem, ile już przeze mnie zdążyłaś wycierpieć, ile zmartwień i nerwów straciłaś. Powinienem już dawno zrozumieć, że nie mogę Cię mieć. Odkąd pierwszy raz zobaczyłem Cię w Bełchatowskiej sali nie mogę przestać o Tobie myśleć. Twój promienny uśmiech cały czas tkwi w mojej głowie, a zmysłowy głos szumi w uszach. Gdy zaczęliśmy ze sobą pisać, poznawać się nawzajem myślałem, że coś między nami się narodziło, jakaś więź, która zagwarantuje nam szczęśliwą miłość. Jednak tak nie było. Być może to ja nawaliłem, moja pewność siebie kolejny raz zawiodła. I właśnie z tego miejsca chciałbym Cię jeszcze raz, szczerze przeprosić. Nie jest mi łatwo pogodzić się z myślą, że straciłem Cię na zawsze. Nie będzie mi prosto usunąć Cię z moich wspomnień. Jednak postaram się. Wiesz jednak co pozostawię ocalałym od zapomnienia? Smak Twoich ust, którego dane mi było zaznać.
Życzę Ci... wszystkiego najlepszego.
Do wspaniałego, wymarzonego zobaczenia...
Z.
Ogromna łza trafiła akurat na pierwszą literę jego imienia. Tusz czarnego długopisu rozpłynął się na kartce pozostawiając tylko ciemną plamę. Chciałam porwać tę kartkę na drobny mak i wrzucić do śmieci, pognieść, zdeptać i podpalić. Lecz nie miałam odwagi. Nie miałam odwagi tak postąpić, chociaż tak bardzo nienawidziłam Zbyszka. Nienawidziłam, ale... nie ale. Nie było żadnego "ale". Czytając te kilkanaście zdań poczułam jak bardzo mięknie mi serce. Wiedziałam ile uczuć włożył w napisanie tego. Podświadomie zaczęłam wyczuwać jego ostre perfumy, które drażniły moje nozdrza. Starannie złożyłam papier i schowałam go do koperty.
-Co się z Tobą dzieje? - w przejściu stanął nieźle zmachany Winiarski zachłannie łykający wodę.
-Nie wiem. - bąknęłam i poszłam w jego stronę. Do jego torsu przyłożyłam kopertę od Zbyszka i weszłam na halę, przywracając się do porządku.
-Kurde, kto w tych czasach pisze takimi literami? - zaśmiał się przyjmujący.
-Bartman. - odparłam krótko, a Michał zaraz znalazł się obok mnie.
-Co on znowu od Ciebie chce? - zatrzymał mnie, stając przede mną.
-Już nic. - uciekałam wzrokiem, aby tylko nie spojrzeć w jego oczy. - Chce zapomnieć... i przeprosić.
-Cud, że nie stawił się osobiście! - parsknął. - Ten to ma tupet... - pokręcił głową wyjmując list z koperty.
-"Nie zacznę tego listu, tak normalnie, jak powinienem. Nie zacznę od "Droga Julko". Zacznę od tego, jak bardzo Cię przepraszam." - wyrecytował. - Cholera, chyba nie chcę tego czytać...
-To nie czytaj. - wyrwałam mu korespodecję z rąk i wpakowałam ją do kieszeni bluzy. Ze sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy wkroczyłam na boisko.
-Myślałem, że mi Cię porwał! - wrzasnął Alex, leżący na parkiecie i rozciągając swoje mięśnie.
-Spoko, sytuację opanował Winiar. - przedstawiłam go zamaszystym ruchem rąk.
-Winiar naszym bohaterem! - Wlazły nabijając się z przyjaciela, klasnął w dłonie.
-To co panowie, sesyjka? - poruszałam brwiami, a oni wszyscy jednocześnie wywrócili ślepiami. Tak, właśnie swoim zachowaniem potrafili niemiłosiernie poprawić mi humor. Zapomniałam o tych wszystkich rozterkach, które pozostawiłam za sobą na korytarzu. Jestem teraz z nimi, robię im zdjęcia, doskonale się bawię i czuję. Razem ze mną jest ukochana osoba mojego życia i brat. O bracie już nic więcej nie mogę powiedzieć... postanowiłam, że już nie będę więcej użalać się nad moim życiem. Przeskoczyłam bandy i podbiegłam do Alka. Rzuciłam się na niego, wgniatając go w boisko.
-Kocham Cię. - powiedziałam wpatrując się w jego duże, brązowe oczy.
-Nie byłem gotowy na takie wyznania miłości... ale okej, ja Ciebie też. - położył dłonie na moich lędźwiach i pocałował mnie.
-Oddawaj aparat! - Cupko zabrał mi sprzęt i teraz on stał się chwilowym fotografem PGE Skry Bełchatów. Cały kadr zajmowam ja z Alexem. Szczerzyliśmy się, robiliśmy głupie miny, dopóki nie dołączył do nas Pliński i zasłonił nas swoim olbrzymim ciałem. Wskoczyłam mu na plecy, mierzwiąc jego włosy, co także zostało uwiecznione. Winiarski zciągnął mnie z Daniela, przerzucając mnie sobie na ramię i wybiegł na zewnątrz. Wylądowałam w chodnikowej kałuży, co skończyło się całymi mokrymi spodniami.
-Nie żyjesz! - rzuciłam się w gonitwę za przyjmującym.
-Ooo, Juleczka nie zdążyła do toalety? - zasmucił się Mario, ocierając wyimaginowaną łzę.
-Dziecko drogie... - Zator głęboko westchnął, kręcąc głową.
-Dajcie mi coś do przebrania... - poprosiłam.
-Chodź, mam zapasowe spodenki. - rozbawiony Atanasijević zaprowadził mnie do szatni i odstąpił mi swoich treningowych spodenek.
-Czemu się nie przebierasz? - zapytał przyglądając się mi.
-Zgadnij. - trąciłam jego ramię.
-Wstydzisz się mnie? - uniósł brew, a ja niewinnie przytaknęłam kiwając głową. - A może mam Ci pomóc? - wolno do mnie podszedł, a ja zmrużyłam oczy i lekko się odsunęłam.
-Myślę, że sobie poradzę. - poklepałam jego policzek i wypchnęłam go na hol. Słyszałam już piłkę obijaną o boisko i piski podeszw. Szybko się przebrałam, a mokre dżinsy odłożyłam na kaloryfer. Zamknęłam szatnię i wróciłam na salę. Wzięłam leżącą na krzesełkach lustrzankę i przeglądałam zdjęcia. Śmiałam się sama do siebie, na widok Woickiego robiącego gwiazdy. Siatkarze mieli jeszcze w planach lekkostrawny obiad, krótki odpoczynek i wieczorny mecz. Na treningu dawali z siebie wszystko, grali na sto procent. Byłam z nich cholernie dumna! Wiedziałam, że wygrają ten mecz. Zmęczeni, lecz zadowoleni wrócili do szatni, wzięli krótki prysznic i skierowaliśmy się do hotelu. W kieszeni mojej bluzy szeleściła koperta z listem od Zbyszka. Gdy tylko przypominałam sobie jego treść od razu mina mi rzedła.
-Co jest? - Alek zarzucił na mnie swoje ramię i pocałował czubek mojej głowy.
-Nic... tak tylko się zamyśliłam. - mocniej objęłam go w pasie i weszliśmy do recepcji, po czym odbierając swoją kartę dotarliśmy do swoich pokoi. Chłopcy bez większego namysłu rzucili się na łóżko od razu próbując zasnąć, jednak czekał ich jeszcze obiad. Poskładałam ich porozrzucane ubrania i także na chwilę się położyłam. Wtedy dostałam wiadomość.
Ja wiem, że mieszkamy daleko od siebie, ale żeby cały miesiąc się do siebie nie odzywać?! Chyba już zapomniałaś jak się nazywam. :C Cześć, jestem Basia Mróz i jestem Twoją przyjaciółką, cholercia jasna mać! No! :*
Pamiętam o Tobie, pamiętam. :* Siedzę z chłopakami w Jastrzębiu... grają mecz. A KIEDY TY ZLĄDUJESZ W BEŁKU?! MIAŁAŚ BYĆ NA ŚWIĘTA CHOLERCIA CIEMNA MAĆ!
Ciiiiii, plany mi się pokrzyżowały... ;) Musimy się spotkać... mam dla Ciebie niusa. :D
Boję się... Ty i te Twoje niusy to nic dobrego. ;/
Jak kto woli. :* Napisz mi kiedy będziesz w Bełchatowie, to ja też postaram się zawitać jak najszybciej. ;-))))) Co tam u Alka?
Śpi. :D Ale ja też mam Ci coś ważnego do przekazania... ;>
JESTEŚCIE RAZEM?!
Suprajs..... ;) DOWIEDZIAŁABYŚ SIĘ WCZEŚNIEJ, ALE CÓŻ!
No w kooońcu robaczki! Jestem z Was dumna! :* Biegnę na zajęcia. Trzymcie się i wgl :*
Kocham Cię! :*
W końcu raczyła się do mnie odezwać. Barbara... niesforna Basia, której wszędzie pełno, lecz nie tam, gdzie powinna być.
Cupko zaczął chrapać, to oznacza, że wystarczająco odpłynął.
-Pobudka! - rzuciłam w niego poduszką. - Czekoladę Ci kradną!
-Co?! Co?! - od razu się zerwał. - Ha, ha, ha, ale się uśmiałem. - wymamrotał, gdy zobaczył, że to wszystko jedna, wielka ściema.
-Idziemy na obiad... - przebudziłam Alex'a.
-No, a jego tak ładnie i delikatnie obudziłaś. - posmutniał Kostek. - Ale niee, mnie trzeba było straszyć, że mi słodycze podkradają!
-Masz słodycze? - Atanasijević rozejrzał się po pokoju.
-Nie. - mruknął Cupko i rzucił się na swoją walizkę.
-On ma słodycze i nic nam nie mówi! - wrzasnął atakujący.
-Kto Wam powiedział, że mam coś słodkiego... - skrzywił się.
-Sknera. - rzuciłam i po raz kolejny rzuciłam w niego poduszką.
-Ile razy ja dostałem od Ciebie poduszką, to wolę nie liczyć. - Cupković wywrócił oczami i szczelnie zamknął swój bagaż.
-Ja się jeszcze tam dostanę. - Alek pogroził palcem i wszyscy wyszliśmy na stołówkę, posilić się przed meczem.
______________________________________________________________
Ale szaleję! ;>
To tak w rekompensatę. :D Bo jeśli mogę, to dodaję. ^_^
Lecę na mecz! Za kim jesteście? Barca vs. Real. Ja osobiście za Realem. ;-))
Zmykam!
Enjoy! :*
Pozdrawiam, Sissi. <3