-Nie zdążysz za nami zatęsknić. - Cupko rzucił mi się w objęcia. - Na Sylwestra wracamy i idziemy balować. - wyszczerzył się.
-No to co, wesołych świąt. - Atanasijević mocno mnie przytulił. - Nie lubię składać życzeń, więc po prostu wesołych i proszę bardzo. - wręczył mi ozdobny pakunek.
-Nie trzeba było... - powiedziałam, lecz od razu rzuciłam się do rozpakowywania go. Zdarłam kolorowy papier i ujrzałam łańcuszek z zawieszką w kształcie aparatu. - Dziękuję. - pocałowałam go w policzek.
-Masz jeszcze jedną zawieszkę... - wspomniał. Zmarszczyłam brwi i dopiero teraz zauważyłam otwieraną tabliczkę, a w niej nasze pierwsze, wspólne zdjęcie.
-Ile ja tutaj miałam lat?! - zaśmiałam się.
-Siedemnaście. - odparł dumny z siebie siatkarz.
-Jeszcze raz dziękuję.
-Zapowiadają nasz samolot. - Kostek pociągnął przyjaciela za ramię, jeszcze raz się ze mną żegnając. Pomachałam w ich stronę i ruszyłam do wyjścia z lotniska. Już nie mogłam doczekać się następnego spotkania, a przecież do Sylwestra tak daleko...
Zakupiłam kilka drobiazgów dla rodziny, bo święta spędzamy u rodziców. Jeśli u rodziców, to zjedzie się cała rodzina Zatorskich i kilka osób ze strony mamy. Lubię tę rodzinną i świąteczną atmosferę, palący się kominek i zapach gaszonych świec. Nie obędzie się bez pytań babci o chłopaka, czy dzieci, a ciocie będą atakować mnie rozmowami o studiach. Muszę przygotować sobie kilka uniwersalnych odpowiedzi i przetrwam. Muszę.
24 grudnia pojechaliśmy do mamy, aby pomóc jej w ostatecznych przygotowaniach. Paweł razem z ojcem zajęli się przystrajaniem domu i ogrodu, a ja z mamą spędziłyśmy cały dzień w kuchni. W całym mieszkaniu rozlegał się zapach gotowanej kapusty, czy pieczonego sernika. Możecie się domyślić, że sernik specjalnie dla Pawełka. Około godziny 18 zaczęła zjeżdżać się cała rodzina. Przebrałam się, nasunęłam szpilki, a włosy uczesałam w koka. Makijaż zrobiłam delikatny, nie chciałam za bardzo się wyróżniać, gdyż na pewno ciotka Renata jak zwykle użyje za dużo niebieskiego cienia do powiek. Ubrana i w pełni przygotowana zeszłam na dół i od razu ruszyłam, by pomóc mamie znieść potrawy na stół.
-Juleczko! Jak ty wyrosłaś! - zaczęło się... - Boże, ostatnio jak Cię widziałam to taka mała byłaś... - Wujek Andrzej pokazał ręką mój wzrost, który osiągał wysokość nogi od stołu.
-Wujku, widziałeś mnie rok temu. - westchnęłam rozdając wszystkim talerze.
-No to mówię! - zaśmiał się. - Booże, jak ten czas leci...
I w ten sposób rozniosła się wieść o bardzo szybko upływającym czasie. Potem nastała pora na dzielenie się opłatkiem i wysłuchiwanie wszystkich oklepanych życzeń. Według nich, powinnam mieć już conajmniej pięć tysięcy fajnych chłopaków, niekończącą się pracę i same piątki na studiach... ba, żebym tam jeszcze chodziła.
Przy stole siedzieliśmy do 23. W międzyczasie odśpiewaliśmy kilka kolęd, a Paweł wysłuchał błagań cioci Reni o długo wyczekiwany ślub. Czemu to zawsze ja muszę słuchać tych narzekań, niech on też zobaczy co to znaczy. Następnie mama jak co roku przyniosła stary album na zdjęcia i zaczęło się wielkie podziwianie. Z Pawłem nie mogliśmy już tego słuchać, więc po prostu odeszliśmy od stołu i dołączyliśmy do wujków popijających własnej roboty nalewkę.
-Pawełku, napij się. - namawiał Marek.
-Nie, nie piję. - Zator grzecznie odmówił, lecz i tak dostał kieliszek, do którego nalany został trunek. Tylko się marnował, więc ja musiałam uratować honor młodszego pokolenia. Nasz tata był co do mojego picia sceptycznie nastawiony, ale ktoś musiał dotrzymać kroku! Po kilku kieliszkach już zrezygnowałam, zaczęło mi się robić za ciepło... zdecydowanie.
Po 23 wszyscy rozjeżdżali się do swoich domów, a nam zostało sprzątanie. O dziwo nawet męska część zabrała się do pracy. Wspólnymi siłami posprzątaliśmy w bardzo krótkim czasie, a dzięki temu mogliśmy się wcześniej położyć.
Pierwszy dzień świąt minął nam na dalszym objadaniu się u babci i dziadka. Te same pytania, te same odpowiedzi... i właśnie w tamtym momencie dostałam SMS'a od Alka.
Zabierz mnie stad, pytania o dziewczyne mnie usmiercaja! : o
Chętnie pójdę gdzieś razem z Tobą, bo ja też już nie wytrzymuję!
-Julciu, nie używa się telefonu przy stole! - oburzyła się starsza kobieta.
-Przepraszam. - schowałam komórkę do torebki i wróciłam do spożywania warzywnej sałatki. Ogólnie tak właśnie święta minęły. Jedzenie, jedzenie, rozmowa, jedzenie i wspominanie. Lubię to, lecz gdy przychodzi co do czego, czuję się wyczerpana.
28 grudnia, dzień powrotu Alka i Cupka.
Święta, święta i po świętach. Dzisiaj właśnie Alex razem z Kostkiem mieli wrócić do Polski, bo od dzisiaj rozpoczynają się dalsze treningi. Tuż przed Sylwestrem zagrają pierwszy mecz w Pucharze Polski, a powalczą o niego znów z Jastrzębskim. Muszą być w pełni przygotowani. Serbowie obiecali mi, że jeśli tylko dojadą do Bełchatowa dadzą mi znać. Kilka dni, ale stęskniłam się za tymi pozytywnymi przygłupami. Około godziny 9 dostałam strzałkę od Alka. Nie do końca o tej godzinie oczekiwałam tego sygnału. W sumie musieli tak wcześnie przyjechać, bo już po południu mieli trening. Nie mogłam już zasnąć, więc poszłam zrobić sobie śniadanie, umyłam się, ubrałam i leniuchowałam przed telewizorem. Pawła nie było, bo dzisiaj miał egzamin na prawko. Mocno trzymałam za niego kciuki. Po obejrzeniu jakiegoś teleturnieju zabrałam się za robienie obiadu. Jako że szpinak już dosyć długo leżał w naszej lodówce postanowiłam, że właśnie dzisiaj go przyrządze i użyłam go do risotto. Ugotowałam ryż, a na osobnej patelni podgrzałam szpinak razem z topionym serem. Następnie wszystko ze sobą wymieszałam i powstał wyśmienity posiłek. Nie mogłam już doczekać się Pawła, więc sama zabrałam się za pochłanianie go. Po kilku minutach przyszedł Zati.
-Oblałem... - mruknął smutny Paweł, gdy tylko przekroczył próg mieszkania.
-Nie martw się, nie teraz, to następnym razem. - posłałam mu uśmiech, a on przysiadł się do mnie.
-Wiesz co? - zaczął.
-Hm? - nie odrywałam wzroku od talerza.
-Jak prowadziłem... i jechałem tą ulicą... - wbił spojrzenie w jeden punkt. - Bałem się każdego samochodu nadjeżdżającego z naprzeciwka. Myślałem, że już mi przeszło, że poradziłem sobie z tym, ale to cały czas tkwi w mojej głowie. - spojrzał na mnie oczami pełnymi łez. Wstałam z krzesła i poszłam go przytulić. - Ja ciągle się boję... ja nie potrafię normalnie jeździć, to wszystko wróciło. - całkowicie się rozkleił. Nie umiał wybaczyć sobie tego wypadku, a przecież już tyle czasu minęło.
-Paweł... - do moich oczu także napłynęły słone krople. - Nie możesz cały czas się za to obwiniać... - otarłam jego policzki. - Musisz zapomnieć i żyć dalej.
-Ale ja nie potrafię!
-Dasz radę. - szepnęłam.
-Usadził mnie, bo wymusiłem pierszeństwo... - oznajmił po chwili.
-Nawyki. - posłałam szeroki uśmiech i nałożyłam mu na talerz trochę risotto. Zjadł w oszałamiającym tempie i od razu ruszył pakować się na trening. Ja odłożyłam brudne naczynia do zmywarki i także spakowałam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Kilka minut po 15 pojechaliśmy na halę. Pierwszy raz od bardzo dawna byliśmy jednymi z pierwszych osób, więc Paweł poszedł spokojnie się przebrać, a ja korzystając z okazji udałam się na przechadzkę do pani Wandzi, sporo czasu już z nią nie rozmawiałam, a przecież to taka super kobieta!
Gdy wybiła godzina 15:30 poszłam na salę, gdzie już rozgrzewali się chłopcy.
-Siemanoo! - przywitałam się ze wszystkimi i od razu uruchomiłam maszynę.
-O maatko... - jęknęli wszyscy.
-Rób, rób. - nakazał trener. - Porównamy zdjęcia przed świętami i po, i zobaczymy czy Wam przybyło nieco masy. - zaśmiał się, a ja razem z nim.
-Najpierw masa, a potem będziemy rzeźbić! - wciął się Pliński.
-Ty już masę masz od dawna, ale coś wyrzeźbić nie możesz. - zganił go Woicki, przez co dostał kuksańca w ramię od środkowego.
-Dobra, dobra!
Wśród takiej miłej atmosfery zabrali się do pracy, bo żarty żartami, ale wygrana z Jastrzębskim piechotą nie chodzi. Tym bardziej, że właśnie wtedy odbiorę resztę koszulek. Czyż to nie wspaniałe?!
Po wyczerpującym, trzy godzinnym treningu, zmęczeni siatkarze ruszyli pod prysznic.
-Widzę, że spodobał Ci się wisiorek? - obok mnie znalazł się Alex.
-Tak, bardzo. - wyszczerzyłam się.
-Cieszę się. - mrugnął okiem i wszedł do szatni, a ja czekając na Pawła usadowiłam się na korytarzu.
__________________________________________________________
Przepraszam, że dzisiaj tak krótko, ale na mój dom napadli goście! : o Wiecie co to oznacza.... -.-
Tak więc życzę udanego dalszego wieczoru, a ja lecę bawić się z czteroletnim dzieckiem. O TAK! ♥
A tak btw.
Widzieliście? :D
Scena z auta mnie rozwala.... ♥
Wiecie jak wygląda moja mina jak to widzę?
O tak : :DDDDDDDD
Wiecie jak wygląda moja mina jak to widzę?
O tak : :DDDDDDDD
Pozdrawiam, Sissi. ♥