czwartek, 20 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 21

-Chłopcy, to idźcie po swoje walizki i jedziemy do Bełchatowa. - trener Nawrocki podszedł do naszego stołu i zakomunikował nam o dzisiejszych planach. Wszyscy przytaknęli i dziękując za posiłek wyszli ze stołówki. Pożegnałam się z tą miłą panią, która specjalnie dla mnie zrobiła kanapkę i ruszyłam po bagaże. Zabrałam je ze sobą, a kluczyk zostawiłam w drzwiach. Obładowana po czubek nosa chciałam jechać windą, lecz ta okazała się być zepsutą. No nic, muszę iść schodami.
-Pomógłbyś... - Cupko szturchnął przyjaciela ramieniem, gdy zauważył, że wlekę się z walizką i wielką torbą.
-Mam swoje bagaże. - parsknął, a ja rzuciłam obydwojgu karcące spojrzenie. - O Booże. - wywrócił ślepiami i odebrał ode mnie walizkę, na co ja wyszczerzyłam się i podziękowałam. Przepasałam się skórzaną torbą i spokojnie schodziłam sobie po schodach. Zeszliśmy do recepcji, gdzie zbierała się cała ekipa z Bełchatowa. Trener kazał odezwać się osobom, których nie ma. Cisza. Czyli wszyscy są. Ruszyliśmy do autokaru i oddaliśmy torby do luku bagażowego, po czym wpakowaliśmy się do autokaru. Dosłownie wpakowaliśmy. Wiem, że wyobrażacie sobie stado rozwścieczonych bawołów, pędzących na swoje miejsca, ale tak wyglądał tylko Pliński i Wlazły. Reszta przepychała się tylko w drzwiach. Raz nawet wywróciłam się na schodkach, bo popchnął mnie Atanasijević, a ja lecąc na twarz w ostatniej chwili złapałam się Cupko, więc twarz uratowałam, ale kolana już nie. Nie mogę tego powiedzieć o Kostku, bo ten czując mój super mocny chwyt na tyłach poleciał na plecy, po drodze zahaczając o podłokietnik, przez co od miłego i fioletowego siniaka się nie wymiga. A pomyśleć, że tyle zależało od Alka... potem śmiał się z nas całą drogę. Coś słyszałam od chłopaków, że Zator też się wywrócił, ale on miał gorzej, bo łapiąc się klamki od toalety drzwiczki otworzyły się, a on wypadł z autobusu. Też tak można, czemu nie. W sumie podróż była śmieszna. Nawet bardzo. Winiarski aż zmarnował kilka chusteczek od swoich łez szczęścia. Trener Nawrocki podszedł do nas i podejrzewał elitę o wspomagacze, co skończyło się na wylądowaniu na podłodze, gdyż nasz kochany pan kierowca wiedział kiedy ma zahamować. Pan Jacek zrozumiał o co chodzi i także rozbawiony wrócił na swoje miejsce.
Po czterech godzinach śmiania na brzuchach wyrobił nam się porządny kaloryfer, gdyż co jak co, ale mięśnie pracują.
-Oo, nareszcie. - Daniel wychodząc z autokaru mocno zaciągnął się bełchatowskim powietrzem.
-Spaliny jak wszędzie. - skwitował Woicki i wyciągnął swoją walizkę. - To nara młodzieży, do zobaczenia na treningu. - pomachał wszystkim, a reszta także się z nim pożegnała.
-W końcu odpocznę od Ciebie. - mruknął Wlazły do Winiara.
-Zdążysz jeszcze zatęsknić. - przyjmujący poklepał przyjaciela po plecach i podszedł do Dagmary, i Oliwiera.
-Zator bierz tę torbę i śmigamy do domu, bo marzę o prysznicu... - poganiałam brata.
-No to zamów już taksówkę... - wzruszył ramionami. Jak powiedział tak zrobiłam i zadzwoniłam na TAXI.
-Zaraz będzie... - oznajmiłam i stanęłam obok brata czekając na jego bagaż. Po chwili wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy w kierunku naszego mieszkania. Po kilkunastu minutach byliśmy na miescu, Zati zapłacił kierowcy i wyjęliśmy swoje walizki. Po męczarniach, jakimi były strome schody wpadłam do mieszkania i od razu położyłam się na kanapie, nawet się nie rozbierając.
-Obiad ktoś musi zrobić. - Paweł kopnął mnie w udo.
-Przecież Ci nie bronię... - parsknęłam i wcisnęłam twarz w poduszkę.
-Czyli chińczyk? - Zator westchnął i chwycił telefon.
-Kurczaka w cieście raz... - podniosłam rękę. Po chwili mój brat złożył już zamówienie, które miało dotrzeć do nas za góra 20 minut. W tym czasie umyłam się, przebrałam się w wygodne ciuchy i rozpakowałam walizkę. Za równe 20 minut dostawca przyniósł nasze ulubione dania. Zapłaciłam mu i od razu zabraliśmy się za szamanie chińszczyzny. Ani się obejrzeliśmy, a w styropianowych opakowaniach zostały tylko drewniane pałeczki.
-Nie mam siły się ruszyć... - rozłożyłam się na kanapie, opierając głowę o ramię Pawła.
-Ja tak samo... - poklepał się po brzuchu. - Seans? - przytaknęłam głową, a już po chwili leciał jakiś sensacyjny film. Na oglądaniu telewizji minął nam cały dzień, który był ubogi w niespodzianki. No może poza SMS'ami Cupko na temat jego naburmuszenia z powodu siniaka na żebrach. Co mam poradzić?!

Nazajutrz...

Gdy mój budzik zadzwonił o 8:03 nie miałam najmniejszej ochoty wstawać. Wyłączyłam go i odwróciłam się na drugi bok, lecz śpiewy Zatorskiego z łazienki, wybudziły mnie już całkiem. Próbowałam jeszcze przykryć się kołdrą i poduszką, aby nie ogłuchnąć, ale i tak wszystko było słychać. Chciałam krzyknąć przez całe mieszkanie, ale szkoda mi sąsiadów. Nie miałam innego wyjścia, musiałam wstać, bo i tak straszliwie burczało mi w brzuchu. Zarzuciłam na siebie dresową bluzę i wyszłam z pokoju od razu kierując się do kuchni. Do szklanki nalałam sobie zimnego soku pomarańczowego z lodówki i oparłam się o blat sącząc go.

-Zimny sok!? Herbaty się napij, a nie soku! - Zatorski wyszedł z łazienki i już na przywitanie zaczął mnie ochrzaniać... też go kocham... bardzo.
-Nie mogę pić herbaty... - wyszczerzyłam się.
-Ale kawkę z Bartmanem możesz? - uniósł brew.
-O Boooże. - wywróciłam ślepiami i wyciągnęłam muesli z szafki. Zalałam je mlekiem i usiadłam przy kuchennej wysepce przypatrując się poczynianiom Pawła. Po kilku minutach przyłączył się do mnie ze swoją jajecznicą, którą pachniało chyba w całym budynku.
-Dzisiaj trening? - zapytałam z buzią pełną płatków.
-Niee, Nawrocki dał nam wolne. - odrzekł.
-Uuu, burżuazja. - zaśmiałam się, a Paweł spojrzał na mnie spod byka. - A, przecież Ty nie wiesz co oznacza słowo burżuazja... - prychnęłam, po czym dostałam "mukę" w ramię.
-Naśmiewasz się z rodzeństwa?!
-Dopiero teraz się zorientowałeś? - uniosłam brwi.
-Dobra, dobra... - pokiwał głową i dokończył śniadanie, po czym zebrał brudne talerze i wstawił do zmywarki.
-Paweł, skoro masz wolne to odwiedzimy rodziców? - zapytałam. On po chwili zastanowienia odparł:
-Czemu nie.
-Mama zrobi nam normalny obiad... - moje oczy przypominały pięcio złotówki.
-Ciepły, porządny obiad... - rozmarzył się Zati.
-Ubieraj się! - zarządziłam i pognałam do swojego pokoju, w celu wybrania ciuchów. Z szafy wyciągnęłam dżinsową koszulę i szare dżinsy. Włosy związałam w wysokiego kucyka, a na górnej powiece zrobiłam kreskę eye-linerem. W pełni byłam już przygotowana do wyjazdu, a Paweł co? A Paweł w proszku. Wybrałam mu jakąś pierwszą lepszą koszulkę, do tego dżinsy i był gotowy. Zamówiliśmy TAXI, a one po kilku minutach stało już pod naszym blokiem. Wsiedliśmy do niej i zleciliśmy kierowcy kierunek naszej jazdy. Jako że były godziny szczytu, gdyż wszyscy akurat jechali do pracy, pod domem naszych rodziców byliśmy po półgodzinie. Zapłaciliśmy taksówkarzowi i wysiedliśmy z auta, zmierzając w stronę drzwi wejściowych. Zadzwoniliśmy dzwonkiem, a po sekundzie drzwi otworzyła nasza mama. Najpierw nas wyściskała, a dopiero potem wpuściła na zewnątrz.
-W końcu znaleźliście czas, żeby odwiedzić starych rodziców! - burzyła się kobieta.
-Taak jakoś wyszło. - Zator próbował się wykręcać. Rodzicielka pokiwała głową i zaprosiła nas do środka. Od razu usadowiliśmy się w kuchni, a ja chwyciłam mandarynkę i zaczęłam ją obierać. Paweł zajęty był rozmową z mamą. Nie chciało mi się go słuchać, więc poszłam do salonu. Włączyłam telewizor i nawet nie zdążyłam porządnie zapoznać się z programami, a obok siedział Zator i mama popijając herbatę.
-To jak się czujesz? - zapytała.
-Dobrze. - wzruszyłam ramionami. - Nic mnie nie boli, staram się przestrzegać diety...
-Ta. - mruknął Paweł, a ja szturchnęłam go łokciem.
-Pilnujesz siostry?!
-Staram się... - spojrzał na mnie, a ja dziwnie się wyszczerzyłam. Po wyczerpującej rozmowie, nasza mama zabrała się za robienie obiadu, a jej miejsce zajął ojciec. Te same pytania, to samo przesłuchanie. Jak zawsze, punktualnie o 14 pora była zasiadać do stołu.

________________________________________________________

Przepraaaaszam, że dzisiaj jakoś tak krótko. :C Ale jak będzie wolne, to postaram się nadrobić. ;-)
Pozdrawiam, Sissi. ♥



11 komentarzy:

  1. Szkoda że taki krótki ,ale świetny :D Tylko niech będą inne relacje między Alexem i Julka.Takie jak kiedyś ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kogo nie ma, niech się odezwie! :D Kocham to tak samo jak: zamknij zimno bo mi okno xD
    Aż tak krótko nie jest( aż tak :D), ale jest fajnie, więc ja się cieszę :D
    Tylko Aleks okropny, taką reakcję łańcuchową spowodować i siniaki ponabijać, no wstyd :D Ale i tak go lubię :DD
    Pozdrawiam :*
    VE.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, dokładnie! :D

      Dziękuję i również pozdrawiam! ;-*

      Usuń
  3. oh nie taki krótki :( za to poproszę przez wolne w miare codziennie rodziały nowe ;p na obu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się o ile lepienie pierogów i mecze z Ligi Światowej mnie nie zatrzymają... ;> Ale dla Was wszystko! ;-*

      Usuń
  4. Nie jest wcale jakiś krótki:)
    Oni wiecznie w tym autobusie wariują ^^
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. krótko czy nie krótko, ważne że jest. ;D. I jak zwykle genialnie. ^^
    Zapraszam do siebie. ;)
    Pozdrawiam serdecznie ! ;***

    OdpowiedzUsuń
  6. Fakt troszkę krótko, ale i tak świetnie. Mam nadzieję, że w te wolne dni nadrobisz :)
    PS miłych przygotowań do świąt :*

    OdpowiedzUsuń