Miałam dodać nowy rozdział na obydwa blogi, taki suprajs z okazji Mikołajek, ale jak zawsze nie wyszło, bo kartkówka z biologii, pytanie z niemieckiego albo sprawdzian z matmy. -.-' A poza tym jechałam do teatru, o czym kompletnie zapomniałam! Przepraszam Was jeszcze baaaardzo, bardzo! ;-* A teraz zapraszam do lektury. :D
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Z trudem otworzyłam powieki. Nie miałam siły ruszyć żadną kończyną. Próbując wyostrzyć wzrok pomrugałam kilka razy i rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam.
-Mamo? - mruknęłam zachrypnięta i lekko uniosłam się na łokciach.
-Juleczko! - krzyknęła kobieta i rzuciła mi się na szyję, lecz w porę się opamiętała i odstąpiła od tego pomysłu. - W końcu się obudziłaś!
-W końcu? - zmarszczyłam brwi. - Co z Pawłem?!
-Spokojnie, jest na badaniach... - Ewa poleciła mi ponowne położenie się w łóżku. - Miał lekki wstrząs mózgu, bardzo obwinia się za ten wypadek... - po jej policzkach poleciały łzy. W tamtym momencie próbowałam przypomnieć sobie całe te zdarzenie. Pamiętam tylko piosenkę Guns'ów i wspólne śpiewanie. Od tamtej pory już nic. Nie wiem co się ze mną działo.
-2 dni czuwamy nad Tobą... - westchnęła.
-2 dni spałam? - zmarszczyłam brwi, lecz wtedy poczułam mocny ból z tyłu głowy. Syknęłam.
-Boli Cię? - zapytała przerażona Ewa. Przytaknęłam kiwając głową.
-Przyniosłem rozpuszczalną, bo nie mieli sypanej... - do sali wszedł Alex z dwoma plastikowymy kubkami kawy. - Julka? - wybałuszył oczy.
-We własnej osobie. - uśmiechnęłam się lekko. Chłopak odstawił kubeczki na stolik i przytulił mnie. Tak bardzo brakowało mi jego zapachu, jego uścisku, jego głosu... tak bardzo. Objęłam go maksymalnie mocno, on z resztą też.
-Jak się czujesz? - zapytał siadając po drugiej stronie łóżka.
-A jak mam się czuć po dwu dniowym śnie? - zaśmiałam się, lecz znów poczułam ten przeszywający ból.
-To ja Was zostawiam, pójdę poinformować lekarza, że się obudziłaś. - wtrąciła moja mama i już zaraz zniknęła za drzwiami.
-Przepraszam Cię. - powiedział siatkarz i ujął moją rękę w swoje dłonie, po czym przybliżył do swoich ust i musnął ją.
-To ja Cię przepraszam... - odparłam.
-Nie, nie masz za co. - pokiwał głową.
-Nie kłóć się z kaleką! - uśmiechnęłam się.
-Okej. - odrzekł posłusznie. - Ale i tak Cię przepraszam...
-No ja też.
-Kiedy stąd wychodzisz? - wziął łyka swojej kawy, a wcześniej zaproponował ją mi, ale odmówiłam. Nie wiem, czy by mnie to nie zabiło. Wolę nie ryzykować. W odpowiedziu tylko wzruszyłam ramionami. Nic nie wiedziałam, przed chwilą obudziłam się ze śpiączki, to jak mogę cokolwiek wiedzieć. - Mam nadzieję, że jak najszybciej...
-Ja też. Nie widzi mi się siedzenie tutaj dniami i nocami. - rozejrzałam się po białych, zimnych ścianach. - A tak poza tym, dlaczego nie jesteś na treningu?
-Bo jestem tutaj. - zaśmiał się.
-Alek, nie możesz zawalać treningów... - westchnęłam.
-Trener wie o wszystkim. Sam dał mi wolne... - spojrzałam się na przyjaciela spod byka. Wydawało mi się to podejrzane. - Nie patrz tak na mnie, mówię prawdę!
-Julson! - usłyszałam zza progu.
-Paweł. - w drzwiach ujrzałam mojego brata. On rzucił mi się w objęcia.
-Boże, Julka. - mocno mnie obejmował. - Jak ja Cię przepraszam... - mówił przez łzy. Ja też się rozkleiłam. -Wszystko w porządku? - zapytał szlochając.
-Tak... wszystko w porządku. - odparłam. On po chwili jak zawsze przeczochrał moją grzywkę i otarł policzki. W tamtym momencie jak na zawołanie pojawił się także lekarz. W sali zrobiło się dosyć tłoczno. Sprawdził, czy przypadkiem nie widzę podwójnie i spytał czy nie jest mi nie dobrze. Zaprzeczyłam. On uznał, że jest ze mną wszystko w porządku i że muszę zostać na obserwacji jeszcze przez 2 dni, lecz Ewa powiedziała o moim bólu głowy.
-Jak częste są te bóle? - zapytał doktor.
-Przy gwałtownych ruchach... - odparłam.
-Mocne są te bóle?
-Dosyć... - westchnęłam. - Ale naprawdę, już nic mi nie jest...
-Zrobimy kilka dodakowych badań i wtedy zobaczymy co pani dolega. - lekarz zapisał coś w swoim notatniku i rzucając sztucznym uśmiechem wyszedł z sali.
-Po co o tym wspominałaś? Nic mi nie jest. - powiedziałam z wyrzutem zwracając się do matki.
-Wolę się upewnić, że mojej córeczce naprawdę już nic nie dolega... - delikatnie pogłaskała mnie po włosach. - A co jeśli to jest coś poważnego?!
-Mamo. - jęknęłam.
Reszta dnia minęła mi na przyjmowaniu odwiedzających mnie. W pewnym momencie miałam ich naprawdę dość. Chciałam żeby wszyscy wyszli i zostawili mnie w spokoju, lecz przez grzeczność nic nie mówiłam. Wieczorem, jako ostatnia wyszła moja mama. Pożegnała się ze mną, a mi nic innego nie pozostało jak zasnąć.
-Mamo? - mruknęłam zachrypnięta i lekko uniosłam się na łokciach.
-Juleczko! - krzyknęła kobieta i rzuciła mi się na szyję, lecz w porę się opamiętała i odstąpiła od tego pomysłu. - W końcu się obudziłaś!
-W końcu? - zmarszczyłam brwi. - Co z Pawłem?!
-Spokojnie, jest na badaniach... - Ewa poleciła mi ponowne położenie się w łóżku. - Miał lekki wstrząs mózgu, bardzo obwinia się za ten wypadek... - po jej policzkach poleciały łzy. W tamtym momencie próbowałam przypomnieć sobie całe te zdarzenie. Pamiętam tylko piosenkę Guns'ów i wspólne śpiewanie. Od tamtej pory już nic. Nie wiem co się ze mną działo.
-2 dni czuwamy nad Tobą... - westchnęła.
-2 dni spałam? - zmarszczyłam brwi, lecz wtedy poczułam mocny ból z tyłu głowy. Syknęłam.
-Boli Cię? - zapytała przerażona Ewa. Przytaknęłam kiwając głową.
-Przyniosłem rozpuszczalną, bo nie mieli sypanej... - do sali wszedł Alex z dwoma plastikowymy kubkami kawy. - Julka? - wybałuszył oczy.
-We własnej osobie. - uśmiechnęłam się lekko. Chłopak odstawił kubeczki na stolik i przytulił mnie. Tak bardzo brakowało mi jego zapachu, jego uścisku, jego głosu... tak bardzo. Objęłam go maksymalnie mocno, on z resztą też.
-Jak się czujesz? - zapytał siadając po drugiej stronie łóżka.
-A jak mam się czuć po dwu dniowym śnie? - zaśmiałam się, lecz znów poczułam ten przeszywający ból.
-To ja Was zostawiam, pójdę poinformować lekarza, że się obudziłaś. - wtrąciła moja mama i już zaraz zniknęła za drzwiami.
-Przepraszam Cię. - powiedział siatkarz i ujął moją rękę w swoje dłonie, po czym przybliżył do swoich ust i musnął ją.
-To ja Cię przepraszam... - odparłam.
-Nie, nie masz za co. - pokiwał głową.
-Nie kłóć się z kaleką! - uśmiechnęłam się.
-Okej. - odrzekł posłusznie. - Ale i tak Cię przepraszam...
-No ja też.
-Kiedy stąd wychodzisz? - wziął łyka swojej kawy, a wcześniej zaproponował ją mi, ale odmówiłam. Nie wiem, czy by mnie to nie zabiło. Wolę nie ryzykować. W odpowiedziu tylko wzruszyłam ramionami. Nic nie wiedziałam, przed chwilą obudziłam się ze śpiączki, to jak mogę cokolwiek wiedzieć. - Mam nadzieję, że jak najszybciej...
-Ja też. Nie widzi mi się siedzenie tutaj dniami i nocami. - rozejrzałam się po białych, zimnych ścianach. - A tak poza tym, dlaczego nie jesteś na treningu?
-Bo jestem tutaj. - zaśmiał się.
-Alek, nie możesz zawalać treningów... - westchnęłam.
-Trener wie o wszystkim. Sam dał mi wolne... - spojrzałam się na przyjaciela spod byka. Wydawało mi się to podejrzane. - Nie patrz tak na mnie, mówię prawdę!
-Julson! - usłyszałam zza progu.
-Paweł. - w drzwiach ujrzałam mojego brata. On rzucił mi się w objęcia.
-Boże, Julka. - mocno mnie obejmował. - Jak ja Cię przepraszam... - mówił przez łzy. Ja też się rozkleiłam. -Wszystko w porządku? - zapytał szlochając.
-Tak... wszystko w porządku. - odparłam. On po chwili jak zawsze przeczochrał moją grzywkę i otarł policzki. W tamtym momencie jak na zawołanie pojawił się także lekarz. W sali zrobiło się dosyć tłoczno. Sprawdził, czy przypadkiem nie widzę podwójnie i spytał czy nie jest mi nie dobrze. Zaprzeczyłam. On uznał, że jest ze mną wszystko w porządku i że muszę zostać na obserwacji jeszcze przez 2 dni, lecz Ewa powiedziała o moim bólu głowy.
-Jak częste są te bóle? - zapytał doktor.
-Przy gwałtownych ruchach... - odparłam.
-Mocne są te bóle?
-Dosyć... - westchnęłam. - Ale naprawdę, już nic mi nie jest...
-Zrobimy kilka dodakowych badań i wtedy zobaczymy co pani dolega. - lekarz zapisał coś w swoim notatniku i rzucając sztucznym uśmiechem wyszedł z sali.
-Po co o tym wspominałaś? Nic mi nie jest. - powiedziałam z wyrzutem zwracając się do matki.
-Wolę się upewnić, że mojej córeczce naprawdę już nic nie dolega... - delikatnie pogłaskała mnie po włosach. - A co jeśli to jest coś poważnego?!
-Mamo. - jęknęłam.
Reszta dnia minęła mi na przyjmowaniu odwiedzających mnie. W pewnym momencie miałam ich naprawdę dość. Chciałam żeby wszyscy wyszli i zostawili mnie w spokoju, lecz przez grzeczność nic nie mówiłam. Wieczorem, jako ostatnia wyszła moja mama. Pożegnała się ze mną, a mi nic innego nie pozostało jak zasnąć.
***
2 dni później.
-Wszystko masz? Szafki opróżniłaś, pod łóżkiem już nic nie leży? - Alex biegał po sali jak oszalały, szukając zagubionych rzeczy.
-Wszystko mam. - westchnęłam podnosząc spakowaną torbę z łóżka.
-Daj to, nie będziesz przecież dźwigać. - odebrał ode mnie bagaż.
-Czemu właściwie Paweł po mnie nie przyjechał, albo mama? - jęknęłam.
-Śmiesz narzekać? - parsknął siatkarz.
-Skądże. - wywróciłam oczami. Po drodze jeszcze zatrzymał mnie doktor i powiedział, że po wyniki mogę zgłosić się jutro. Podziękowałam i razem z Alkiem wyszliśmy ze szpitala.
-Śnieg?! - skrzywiłam się widząc biały puch
-No patrz, październik, a prawie jak grudzień. - westchnął chłopak i szurał butami po ziemi.
-Ja jeszcze się jesienią nie nacieszy... - nie dokończyłam, bo biały pocisk trafił mnie prosto w twarz. - Jesteś trupem Atanasijević! - krzyknęłam i wytarłam buzię. Alex śmiał się jak opętany, a ja długo nie myśląc utworzyłam jednakową śnieżkę i cisnęłam nią w siatkarza. On jednak zdążył się schylić, przez co trafiłam w starszą panią wychodzącą ze szpitala. Przeprosiłam ją, ale ta na pewno pomyślała coś w stylu "jaka ta dzisiejsza młodzież nie wychowana...".
-Nie zamierzam za Tobą biegać. - parsknęłam.
-I tak byś nie trafiła. - roześmiał się.
-To przez to, że mam lekkie zaburzenia równowagi... - wywróciłam oczami. Po chwili chłopak zaczął biec w moją stronę, a ja nawet nie miałaam siły by uciekać. Ten rzucił się na mnie i obalił na ziemię. Wylądowaliśmy w dwuznacznej pozycji...
-Wiesz co chciałbym teraz zrobić? - zapytał siedząc na mnie.
-Nie. - odparłam głupio. Alex lekko się do mnie zbliżył, a już po chwili śnieżna kulka ponownie wylądowała na mojej twarzy. Śmiechów znów nie było końca. Kiedyś go zabiję, przyrzekam. I każdy sąd mnie uniewinni!
- Bierz taksówkę i jedziemy do domu, marzę o własnym, cieplutkim łóżeczku...
-Obawiam się, że będzie z tym mały problem. - rozejrzał się wokół.
-Z TAXI, czy z moim cieplutkim łóżeczkiem? - zasmuciłam się.
-Z TAXI. Łożko powinno stać na swoim miejscu.
-To chodźmy na autobus... - wzruszyłam ramionami i popchnęlam go w stronę przystanku.
-Wiesz, że nienawidzę autobusów! - jęknął.
-Chcę jak najszybciej trafić do domu Atanasijević! -burknęłam i sprawdziłam najbliższy kurs. Za 4 minuty, akurat. - Czemu nie przyjechałeś Mustangiem?
-Kupisz mi benzynę? - skrzywił się. W tamtym momencie go wyśmiałam. Siatkarz, a na paliwo go nie stać... chociaż okej, rozumiem. 5 złotych za litr to nie przelewki. Po kilku minutach przyjechał nasz spóźniony autobus.
-Jaki ścisk. - marudził Alek.
-Przestań, wytrzymaj te 5 minut...
-Wszyscy się na mnie gapią... - nerwowo rozejrzał się wokół.
-Dziwisz się? Jesteś jedynym dwumetrowcem w tym busie. - zaśmiałam się.
-Takim przystojnym chciałaś powiedzieć. - poruszał brwiami.
-Nie schlebiaj sobie. - poklepałam go po ramieniu. - Siadamy? - wskazałam miejsce na "czwórkach". Chłopak przytaknął i ruszyliśmy w kierunku krzesełek. Usiedliśmy na miejscach, a na przeciwko nas siedziały dwie dziewczyny. Na oko może 14-15 lat. Widziałam ten ich błysk w oczach, wypieki na policzkach i trzęsące się kolana. Na sam widok chciało mi się śmiać, ale nie wypadało. Lekko szturchnęłam Alka, a on popatrzył się na mnie z wyrzutem. Wskazałam mu na te dwie dziewczynki. On zrozumiał, ale nie był przychylny do tego pomysłu.
-Cieszycie się, że spadł śnieg? - Alex wyszczerzył się jak nigdy. Uderzyłam się w czoło, nie o to mi chodziło... Nastolatki zamurowało, dosłownie wcisnęło w siedzenia. Tylko pokiwały głowami. - Ja tam lubię zimę... a szczególnie lubię rzucać śnieżkami w Julkę. - zaśmiał się i mocno szturchnął. Jedna z dziewczyn już prawie leżała na ziemi z emocji.
-Skończ już Aleczku... - posłałam mu sztuczny uśmiech.
-A możemy sobie zrobić z panem zdjęcie? - wydukała jedna z nich. Siatkarz przytaknął.
-Dżul, przepraszam. Zrób miejsce dla moich fanek. - wygonił mnie z krzesełka. Uniosłam brwi w oznace zdziwienia, a 14-latka podała mi komórkę. Cyknęłam dwie fotki, a dziewczyny podziękowały. Potem jeszcze odebrały od niego autograf, przez co nie wysiadły na tym przystanku co powinny, ale kto by się tym przejmował, jeśli w tym samym autobusie jedzie Twój idol!
-I dlatego nie lubię jeździć autobusami... - westchnął siatkarz, gdy wysiedliśmy na swoim przystanku.
-Oj przestań, miłe dziewczynki. - uśmiechnęłam się.
-W sumie lepsze takie, niż napalone hotki, skaczące na Ciebie. - przytaknął.
-Właśnie. A te kulturalnie poprosiły o zdjęcie... spełniasz marzenia. - mrugnęłam do niego okiem.
-Fajnie jest mieć świadomość, że jesteś kogoś marzeniem. - subtelnie się uśmiechnął.
-Masz taką świadomość? - odebrałam od niego torbę.
-Chciałbym mieć... - zacisnął wargi.
-Kiedyś na pewno zobaczysz jak to jest... - wspięłam się na palce i pocałowałam go w policzek. - Do jutra... - pomachałam mu i poszłam w stronę swojego bloku. Potem jeszcze raz się obróciłam, a Alek stał cały czas w tym samym miejscu.
____________________________________________________
Dzięki kilogramowi mandarynek, świątecznym piosenkom i herbatce udało mi się coś naskrobać. Przepraszam, że tak późno!
Pozdrawiam, Sissi. ♥
Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Wysłuchałaś mojej prośby i ich pogodziłaś, chwalmy Pana ;d
OdpowiedzUsuńAkcja w autobusie zajebista :D
Jakby mnie Aleks spytał, czy się cieszę, że spadł śnieg to bym się nieźle zacięła, to pewne :DD
Jaram się, jaram :D Warto było poczekać :D
Pooozdrawiam cieplutko :*
VE.
Dzięki bardzo! ;-*
UsuńJa tak samo! Zapomniałabym języka w gębie! : o
Ja także pozdrawiam! ;-***
noo w końcu ^^ wybaczam opóźnienie, ale poproszę jutro nowy! ^^
OdpowiedzUsuń;-)
UsuńDa się zrobić! :D
zapraszam do siebie:
OdpowiedzUsuńhttp://przeciezwieszgdziejestsiatkowka.blogspot.com/
pozdrawiam
no_princess
Dzięki za info, na pewno zajrzę. ;-)
UsuńWybaczam Ci:*
OdpowiedzUsuńMikołaj z opóźnieniem ale dotarł:P
Rozumiem że miał dużo dzieci do obdarowania prezentami:) :D
To teraz mam nadzieję ze wracamy do drużyny z Bełchatowa bo mi już brakuje ich wszystkich tutaj :D
Dotarł, dotarł. :D
UsuńDo drużyny oczywiście, że wracamy. :D Oni też już się upominają, że za mało ich tutaj, że cały czas Paweł, Paweł, Alex, Alex, Paweł... a ich w ogóle brak... no i muszę im dogodzić jakoś. ....
ty ty ty! Paweł zostaje jak był jest git :P
UsuńAlex to dopiero powraca po przerwie!:D Także jak to zabrać go już chcesz?
Z tą drużyną może troszeczkę wyolbrzymiłam:P Jakieś tam dialogi wystarczą:P
Oo przypomniała mi się ta biba u Julsona w domu^^
Kocham Cię (znowu) Dziękuuuuuuuuuuuje że pogodziłaś Alexa z Julką :* Świetny rozdział :D jutro następny mam nadzieję ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Dziękuję bardzo. ;-*
UsuńNastępny już w toku pisania. :> :D
Pozdrawiam. ;-*
Obrażenia po zderzeniu z ciężarówką nie są tak trochę większe?
OdpowiedzUsuńAle ogólnie jest git, tak w ogóle w końcu się pogodzili! Już myślałam, że nigdy tego nie zrobią!
U mnie też na razie nie ma rozdziału z powodu braku czasu. Ale jutro może nadrobię xD
I na dodatek - kocham zdrobnienie 'Julson'! Po prostu kocham <3
Pozdrawiam : *
Miałam plany typu : niekończąca się śpiączka Pawła i Julki, albo coś takiego, ale jak zwykle zmieniłam swoje plany. :C
UsuńNo to nadrabiaj, bo czekam na następny rozdział! :D
Pozdrawiam. ;-*
Czytałam 3 razy ! ;o i nadal nie mogę przestać :D Już chcę następny ;*
OdpowiedzUsuńCieszę się. ;-)
UsuńDziękuję bardzo i pozdrawiam! ;-*
No w końcu sie pogodzili :D A właśnie ak sobie to wyobrażałam że Alex będzie czuwał aż się obudzi ;3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ; D
;-))
UsuńRównież pozdrawiam! ;-*
Bynajmniej się pogodzili, o ! ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;*
Pogodzili się, pogodzili. :D
UsuńRównież pozdrawiam. ;-*
A tak btw. muszę nadrobić Twoje rozdziały! : o
Świetny!!!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie!! :)
http://klaudiavoll.blogspot.com/2012_12_01_archive.html
pozdrawiam!! :)
Dziękuję bardzo i na pewno zajrzę! ;-)
UsuńHejka. Trafiłam tu przypadkowo i po zobaczeniu tego kto występuje w opowiadaniu zachęciło mnie to do czytania...Więc zabieram się za nadrabianie rozdziałów. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńZapraszam również na mojego bloga http://your-love-is-my-love-volleyball.blogspot.com/
Również pozdrawiam i na pewno zajrzę do Ciebie. ;-)
UsuńJak zwykle świetny rozdział! ;D
OdpowiedzUsuńZapraszamy do siebie http://milosc-na-boisku-siatkowka.blogspot.com/2012/12/prolog.html
Dzięki bardzo! ;-)
UsuńNa pewno wpadnę. ;-)